poniedziałek, 27 maja 2013

Epilog

Nigdy nie sądziłam, że będę miała to co teraz posiadam. Zawsze myślałam, że życie tylko ode mnie wszystko odbiera, non stop oczekując na więcej i więcej, nie dając nic w zamian. Nie chciałam się z tym godzić, dlatego za wszelką cenę walczyłam ze wszystkim co napotkałam na mojej drodze. Nie tylko z przeszkodami w postaci jakichś wydarzeń, ale także przeszkodami, którymi byli ludzie. Mój kontakt z rodzicami, w ciągu tych kilku lat pobytu w Londynie, poprawił się. Nie narzekam. Nawet z matką potrafię porozmawiać bez kłótni. Z ojcem zawsze było dobrze, a teraz jest jeszcze lepiej. Dalej są zapracowani, ale znajdują czas żeby do mnie zadzwonić, czasami odwiedzić. Marysi rodzice podobnie. Teraz wiem, że wina nie stała jedynie po stronie matki, ale również po mojej stronie, jednak jako młoda i głupia nastolatka nie potrafiłam zrozumieć zachowań matki, więc non stop ją oskarżałam. Okazało się, że matka cierpi na "chorobę" psychiczną, chodzi mi o to, że jest strasznie przewrażliwiona. Jej nerwy są skołatane przez ciągłe stresy, dlatego wszystko wyładowywała zawsze na mnie, gdy tylko miała przerwę od pracy. Wybaczyłam jej, ale wiem, że nigdy tego nie zapomnę. Jeżeli chodzi o mnie. Skończyłam Academy of Arts i prawda jest taka, że nagrałam swoją płytę. Nie marzyłam o globalnej sławie. Marzyłam o niewielkiej liczbie fanów, którzy kochają moją muzykę i z wielką chęcią przychodzą na moje koncerty, by móc przeżyć ze mną wielką przygodę. Na scenie zawsze próbuję przekazać wszystkie emocje, które we mnie tkwią. Bardzo się staram, żeby moi fani poczuli to samo, co czuję ja. Mam nadzieję, że udaje mi się to im przekazać, bynajmniej mam takie odczucia, gdy się z nimi spotykam po koncertach. Często słyszę słowa podziękowania, widzę jak mówiąc do mnie płaczą, ale nie są to zły smutku, lecz radości, czy wzruszenia. Jestem chyba najszczęśliwsza na świecie. No tak. Zapomniałabym chyba o najważniejszym, bo przecież "we are nothing without it we are nothing without it we are nothing without love". Dokładnie. Słowa tej piosenki idealnie przekazują najważniejszą rzecz, właściwie to najważniejsze uczucie, bez którego żaden człowiek na tym świecie nie będzie szczęśliwy. Ja mam to szczęście, że mam kogoś, kogo kocham i to z wzajemnością. Nie przeszkadza mi to, że ma mnóstwo fanek, które skandują jego imię i non stop wykrzykują jak to one mocno go kochają. Rozumiem je, sama mam idoli, ale miłość do idola jest inna niż miłość do chłopaka, którego się zna. Ja nie kocham członka zespołu, ja kocham chłopaka, który od czasu do czasu śpiewa w zespole. Jesteśmy już ze sobą długo. W sumie już pięć lat, nie liczę naszych początkowych upadków. Tak, na początku było trudno i nie za wesoło. Wręcz tragicznie. Wydawało się, że nic z tego nie będzie, ale jednak tak miało być i teraz jesteśmy szczęśliwi razem, a nie osobno. Nasz związek opiera się na zaufaniu i choćbym słyszała milion wersji, czego to niby Harry nie zrobił, to i tak uwierzę tylko jemu, bo wiem, że on nie musi mnie okłamywać, bo nie ma po co. Jesteśmy razem szczęśliwi, to jest niezaprzeczalne. Mogę powiedzieć, że jesteśmy też nierozerwalni, bo wszystko robimy razem. Nie jesteśmy przecież tylko parą w sensie, to mój chłopak, to moja dziewczyna. Jesteśmy też najlepszymi przyjaciółmi, mamy wspólne zainteresowania i chyba to jest oprócz zaufania kolejną podstawą naszego związku. Dzięki temu nigdy się ze sobą nie nudzimy. Zdecydowanie i bez żadnej ściemy. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Nie znajdziecie takiej drugiej, Zośki Antynowicz. Mogę powiedzieć, że nie zamierzam nic zmieniać w moim życiu, bo jest idealnie. Chcę żeby tak zostało już do końca.
- Co tam skrobiesz w tym zeszyciku kochanie? - wyrwał mnie z przemyśleń głos mojego ukochanego.
- Nic misiu, nic takiego. - zaśmiałam się.
- Czyżby? - poruszał śmiesznie brwiami.
- Powiem Ci później. - posłałam mu uroczy uśmiech i zamknęłam szybkim ruchem zeszyt.
- Dobrze. Tak w ogóle, gotowa? Zaraz musimy wychodzić. Przecież wiesz.
- Wiem, wiem. Tylko ubiorę sukienkę i buty i możemy wychodzić.
- Dobrze. To raz dwa, czekam. Bo przecież nie będą czekali na nas.
- Jak nie? - zaśmiałam się. - W końcu ja jestem świadkową.
- No dobrze masz rację kochanie. Przecież Ty jesteś świadkową. - uśmiechnął się.
Ubrałam szybko sukienkę i wsunęłam na nogi buty. Stanęłam obok Harry'ego.
- Jestem gotowa.
- Nie mogę się doczekać, kiedy to Ty będziesz w szła do ołtarza w białej sukni. - uśmiechnął się po raz kolejny i pocałował mnie w ramię.
- Weź no, bo się zaczerwienię.
- Już to zrobiłaś. - zaśmiał się. - Chodź, bo się spóźnimy.
Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z domu. Weszliśmy do samochodu pojechaliśmy do kościoła, gdzie Maryśka i Nialler mieli przysięgać sobie: miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że się nie opuszczą aż do śmierci. Gdy zajechaliśmy na miejsce podeszłam do Marysi, która stała i czekała na rozpoczęcie ceremonii i swoje, że tak powiem wielkie wejście,  w kościelnym korytarzu. Miała przerażoną minę. Podeszliśmy do niej.
- Będzie dobrze. - powiedziałam. - Zaraz będzie po wszystkim. Idę pod ołtarz. - musnęłam jej policzek.
- Wyglądasz cudownie. - powiedział Harry i łapiąc mnie za rękę ruszył do wnętrza kościoła, gdzie pod ołtarzem stał już Nialler. Widać było, że też jest przerażony.
- Kocham Cię, Sophie. - powiedział mi na ucho Harry, który usiadł koło Zayn'a.
- Ja Ciebie też. - uśmiechnęłam się i poszłam na swoje miejsce.
Ceremonia była wspaniała. Jedno szczęście. Fanki chłopaków też dojrzały i nie doszło do tego, co kilka lat temu na ślubie brata Nialler'a. W sumie u Liama i Dani, czy Lou i El też nic się nie wydarzyło. Fanki przyszły, ale one są już inne, jak mówiłam dojrzalsze.
Po weselu wróciliśmy do domu. Poszłam się kąpać, a gdy już to zrobiłam, po mnie poszedł się kąpać Harry. Zajrzałam więc jeszcze na moment do mojego starego zeszytu z zapiskami. Na ostatniej już stronie, którą mogłam zapisać znalazłam wpis. Był napisany przez Harry'ego.

Kocham Cię i chcę przeżyć z Tobą resztę życia.
Może to trochę dziwny pomysł na oświadczyny, 
ale czy wyjdziesz za mnie?
Czy zostaniesz moją żoną? Panią Styles? <3

Zaniemówiłam przez chwilę. Oczywiście, że zostanę panią Styles. Powiedziałam na głos i się zaśmiałam. Nagle poczułam czuły dotyk. Odwróciłam się, a za mną stał Harry z uśmiechem od ucha do ucha. 
- Naprawdę? - zapytał.
- Tak. Czy Ty myślałeś, że powiem nie? - zdziwiłam się. 
- Nie.. - zaśmiał się, po czym wziął moją rękę i wyciągając coś z kieszeni wsunął mi na serdeczny palec... Pierścionek zaręczynowy. 
- Harry. - powiedziałam. Czułam jak do oczu napływają mi łzy.
- Nie płacz. Po prostu chcę przeżyć z Tobą resztę mojego życia. Chcę widzieć Cię codziennie, czuć Twój dotyk codziennie. Widzieć jak się śmiejesz, a nawet płaczesz. Chcę żebyś była matką moich dzieci. Nie chcę nikogo innego. 
- Oo! Harry. Też tego chcę. 
Harry przytulił mnie do siebie i złożył na moich ustach czuły pocałunek. Co było dalej chyba już nie muszę Wam pisać. Poza tym nie mam już gdzie tego zapisywać. Po prostu żyliśmy długo i szczęśliwie. Razem, nie osobno. Taka właśnie była nasza historia.











_______________________________________________________
Czytasz-komentuj!
Trochę zaszalałam w epilogu. Ale co tam, przecież można, to tylko moja wyobraźnia :)
Dziękuję każdemu z osobna, za to, że czytaliście moje, że tak to nazwę "wypociny", za każdy komentarz, za to, że po prostu śledziliście losy Zośki i Harry'ego oraz Marysi i Nialler'a. Dziękuję Wam jeszcze raz i po raz kolejny zapraszam na nowego bloga, którego niedługo już zacznę. W zasadzie, krótki prolog już tam jest. http://they-dont-know-about-us-my-love.blogspot.com/ Oto link ;) Zachęcam do czytania i oczywiście do komentowania, oraz do zapisywania się do czytelników, żebym wiedziała, że ktoś chce to czytać!!! Pozdrawiam Was serdecznie. Nawet nie wiecie, jak było mi miło, że ktoś czyta mojego bloga. Naprawdę!!
Buziaki kochani ! Xx

2 komentarze:

  1. Troche daleko :) Jeden slub maja za soba teraz czas na Harr'ego i Zosie :)

    Happy koniec :D
    Xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, jak słodko <3. Fajnie się skończyło. Były wzloty, upadki a skończyło się miłością jak z bajki ! Aww <3. Naprawdę uroczo. A te oświadczyny, genialny pomsył.
    Całuje.
    Isiia.

    OdpowiedzUsuń