- Jasne, jasne. Pozdrów go i ucałuj ode mnie.
- Dobra, dobra. Ja już go wycałuję. – zaśmiała się. – Nie gniewasz się, że Cię zostawiam znowu? Kolejny już wieczór, tym razem też i noc.
- Nie no, coś Ty skarbie. Wszystko ok. – krzyknęłam z łazienki.
- Ale na pewno?
- Na milion procent. – powiedziałam otwierając drzwi od swojego pokoju.
- To dobrze. – uśmiechnęła się Marysia, która stała cały czas pod moimi drzwiami.
- No już, leć! Bo się spóźnisz kochanie. – wytknęłam jej język. – Nialler pewnie już czeka na Ciebie w samochodzie co nie?
- Nie wiem, chyba nie.
- Na pewno? – zapytałam. – Mi się wydawało, że właśnie podjechał czarny samochód Twojego faceta.
- Serio?
- Tak. – zaśmiałam się.
Marysia zbiegła szybko na dół, ubrała kurtkę i wzięła leżącą w przedpokoju torbę. Wyjrzała przez okno.
- Masz rację. Czeka już na mnie.
- No widzisz. Mówiłam. – powiedziałam schodząc powoli po schodach. – Leć już!
- Ok, ok. Pa kochanie. Do jutra. - No do zobaczenia jutro roztrzepańcu. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Dobra lecę. Pa.
Trzasnęła za sobą drzwiami. W oknie widziałam, jak pędzi do samochodu i wsiadając do środka całuje się z Nialler’em. Jeżeli chodzi o mnie, miałam napisać Harry’emu, że chcę się spotkać, ale zmieniłam zdanie i tego nie zrobiłam. Wiem, że mogę później tego żałować, ale cóż. Patrzałam przez okno i przyglądałam się spacerującym zakochanym. Dobijało mnie to. Pobiegłam do pokoju, zmieniłam dresy w rurki, do których ubrałam top i narzuciłam na niego sweterek. Na nogi ubrałam converse. Wzięłam jeszcze okulary przeciw słoneczne, portfel, telefon i klucze do samochodu. Zeszłam na dół, wyszłam z domu, który szybko zamknęłam. Poszłam po samochód. Wyjechałam z garażu i zamknęłam go pilotem. Chwilę jeszcze zastanowiłam się, gdzie chcę jechać, po czym ruszyłam w wybranym kierunku. Gdy dotarłam na miejsce, zostawiłam samochód, tam gdzie kiedyś stał samochód Harry’ego. Tak, dokładnie przyjechałam do tego lasku, w którym tak naprawdę wszystko się zaczęło, gdzie między nami zaiskrzyło. Wspomnienia, wspomnieniami. Teraz jest tylko szara rzeczywistość. Wyszłam z samochodu i ruszyłam nad nasze jeziorko. Usiadłam na tej samej ławce, co siedziałam prawie rok temu. Wokół było cicho. Żadnej żywej duszy. Prawdę mówiąc miałam nadzieję, że jak tu przyjadę, to na ławce będzie siedział Harry, tak jak wtedy. Jednak go tu nie ma. Zrobiło się trochę chłodno. Uniosłam nogi i położyłam je na ławce. Skuliłam się w kłębek i położyłam sobie głowę na kolanach, po czym zamknęłam oczy. Znowu wróciły wspomnienia. Siedziałam tak i cicho szlochałam. Chciałabym móc cofnąć czas. Chciałabym znowu móc się do niego przytulić, poczuć zapach jego perfum. Nie zwracałam uwagi nawet na to, że robi się coraz zimniej. Mogę być chora, czy kogoś to będzie obchodziło? Nie, na pewno nie. Nie ważne. Siedziałam w skulonej pozycji i z opartą głową. Nagle poczułam, jak ktoś otula mnie swoją kurtką. Byłam zbyt przerażona, żeby móc otworzyć oczy. Nie zaprzeczę, zrobiło mi się znacznie cieplej. Wtuliłam się bardziej w kurtkę i głęboko odetchnęłam. W mojej głowie zapaliło się czerwone światełko, bo zapach kurtki był mi znajomy. Bardzo znajomy. Za tym zapachem tęskniłam. Od razu wiedziałam, kto za mną stoi. Podniosłam się i odwróciłam. Moim oczom ukazał się, nie kto inny tylko Harry. Stał w koszulce z krótkim rękawkiem. Na jego rękach można było dostrzec gęsią skórkę. Spojrzałam na niego, a on spuszczając wzrok powiedział:
- Nie bądź zła, że podszedłem do Ciebie.
- Harry. Popatrz na mnie. – powiedziałam, po czym chłopak uniósł niepewnie wzrok. Podeszłam do niego i spojrzałam mu głęboko w oczy. – Nie jestem zła. – posłałam mu uśmiech, na co chłopakowi zapaliły się te ukochane iskierki w oczach.
- Sophie, co się z nami stało? Dlaczego nie chciałaś mnie słuchać? Może teraz dasz mi się wytłumaczyć?
- Nic mi nie musisz tłumaczyć. – powiedziałam. – Ja wszystko wiem. Wiem swoje, a to najważniejsze.
- W takim razie może ja już pójdę. Przecież wiesz swoje. – spuścił znowu głowę i odwrócił się. Powoli zaczął się oddalać, a ja co? Stałam jak słup i nie miałam nawet sił za nim biec.
- Harry poczekaj! – krzyknęłam. Chłopak obrócił głowę.
- Co? – zapytał z lekką ironią w głosie.
Już chciałam zacząć mówić o czymś innym, ale ostatecznie wypaliłam:
- Zapomniałeś kurtki.
- No tak. – powiedział, po czym ruszył znowu w moim kierunku. Gdy stanął przede mną, ściągnęłam kurtkę i wręczyłam ją Harry’emu. Znowu miał już odchodzić, ale tym razem usłyszałam w głowie głos babci Gosi i przypomniałam sobie jej słowa.
- Harry. Tak łatwo odpuszczasz? Czy już nic dla Ciebie nie znaczę? – łzy zaczęły mi napływać do oczu.
- Ja łatwo odpuszczam? Ja? Kto dzień w dzień, przez te pieprzone pół roku, pisał do Ciebie sms’y, a na żaden nie dostał odpowiedzi? Kto dzwonił, a nikt nigdy nie odebrał jego telefonu? Wybacz Skarbie, ale to Ty odpuściłaś.
- Skąd możesz wiedzieć, że odpuściłam? Czy ktoś Ci to powiedział? To, że nie odbierałam od Ciebie telefonów, nie odpisywałam na Twoje sms’y nic nie znaczy.
- Jak nic nie znaczy? – powiedział z wyczuwalnym gniewem w głosie.
- No nie znaczy. Proszę Cię. Wiem, że źle zrobiłam, że nie odpisałam, czy nie odbierałam. Przepraszam, ale ja chciałam wtedy żebyś się poczuł jak ja. Żebyś czuł się źle.
- Udało Ci się to zrobić. Zrealizowałaś swój cel. Jesteś szczęśliwa z tego powodu?
- Nie. Nie jestem.
- Nie jesteś? Jak to? Przecież to było Twoim celem. – powiedział już delikatniejszym tonem.
- Dobrze powiedziałeś. Było. To było moim celem, ale już tak nie jest.
- A teraz co masz zamiar zrobić?
- Teraz?
- Tak.
- Teraz mam zamiar Ci wybaczyć.
- Zaraz, zaraz. Co masz zamiar zrobić? – spojrzał na mnie zdezorientowanym, ale zarazem zaciekawionym wzrokiem.
- Wybaczyć Ci.
- Ale jak to? Przecież wiesz swoje i nic nie można Ci wytłumaczyć.
- Kiedy mówiłam te słowa, nie sądziłam, że tak źle zabrzmią. Mówiąc wiem wszystko, wiem swoje, miałam na myśli, że wiem, co powinnam wiedzieć. Dziewczyny i chłopaki non stop tłumaczyli mi, że Swift była wymysłem Modest, że to wszystko było na pokaz, bo myśleli, że będzie dzięki niej więcej fanek. Niestety tak nie było, więc kazali Ci z nią zerwać, mimo że naprawdę nie byliście razem. Wtedy mi została kwestia ze striptizerką na urodzinach.
- No tak, ja wytłumaczę. Już m.. – położyłam mu dłoń na ustach.
- Cii Harry. To też wiem, jak było. Tydzień temu pojechałam do Nick’a, do studia i dowiedziałam się, co tak naprawdę się stało na tych Twoich urodzinach i szczerze, ku mojemu zdziwieniu, jesteś, że tak powiem czysty.
- Dokładnie. – powiedział Harry. Wyglądał tak jakby poczuł się bardziej pewnie. Spojrzał na mnie i złapał mnie za rękę. – Pamiętasz moje słowa, które powiedziałem Ci przed wylotem do USA?
- Jakże bym mogła zapomnieć? – zapytałam. Czułam dreszcze, jak trzymał moją dłoń w swojej i delikatnie gładził ją kciukiem.
- A co Ty do mnie czujesz? Ja kocham Cię dalej. Nigdy nie przestałem. Umierałem z tęsknoty za Tobą. To wszystko było takie głupie, ta cała sytuacja była chora. Narobiła tyle zamieszania. Straciłem Ciebie.. Teraz stoję przed Tobą, ale nie wiem jak się mam zachować. Co zrobić…
Poczułam jak co jakiś czas, pojedyncze kropelki deszczu spadają na moją twarz.
- Nic nie rób. Po prostu bądź. – uśmiechnęłam się. – Ja .. ja też tęskniłam. Tęskniłam za Tobą każdą komórką mojego ciała, podczas każdego oddechu tęskniłam, gdy myślałam i spałam również tęskniłam. I wiadome jest to, że wciąż Cię kocham, głuptasie. Nagle na twarzy Harry’ego pojawił się ten ukochany przeze mnie uśmiech. Te dołeczki, ten błysk w oku. Przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta. Złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Mógłby trwać wiecznie, ale momentalnie zaczął padać deszcz. Odrywając się od siebie spojrzeliśmy w niebo, a następnie na siebie.
- Zawsze o tym marzyłam. – powiedziałam ze śmiechem.
- Nie tylko Ty. – uśmiechnął się. – Ja zawsze mówiłem, że tą, którą pocałuję w deszczu, w późniejszej przyszłości poślubię.
- Awww. – powiedziałam i złożyłam na ustach Hazzy czuły pocałunek, który zmienił się następnie w bardzo namiętny. Deszcz zaczął padać jeszcze mocniej. Oderwaliśmy się od siebie, po czym Harry złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę samochodów.
- Do mnie jest bliżej – krzyknął. Mia rację. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu Harry’ego. Cały czas padało. Gdy dojechałam na miejsce, szybko wybiegłam z auta i pobiegłam za Harry’m do domu.
- Boże jak leje. – powiedział Harry zamykając drzwi.
- No co Ty nie powiesz. – zaśmiałam się, na co Harry złapał mnie i zaniósł na górę.
- Przyniesiesz mi coś do ubrania, no i ręcznik? – zapytałam. – Pójdę do łazienki się przebrać.
- Oczywiście. – posłał mi uroczy uśmiech, po czym zniknął za drzwiami. Po około pięciu minutach wrócił trzymając w ręku rzeczy.
- Kochanie proszę bardzo to dla Ciebie ręcznik, moja koszulka i koszula.
- Dziękuję Skarbie. – uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek, po czym poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, później ubrałam się w rzeczy od Harry’ego i zaczęłam suszyć włosy. Po około pół godzinie siedzenia w łazience wróciłam do pokoju Hazzy. Leżał na łóżku. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Było po 11 w nocy. Położyłam się obok Harry’ego w łóżku i przytuliłam się do niego.
- Wiem, że się powtarzam, ale tęskniłem za Tobą. – powiedział Harry, a następnie pocałował mnie w czoło i objął ramieniem.
- Ja też. Przecież już Ci mówiłam. – zaśmiałam się.
- Tak, tak wiem. – uśmiechnął się i złożył na moich ustach pocałunek. Leżałam tak wtulona w Harry’ego. Zasnęłam momentalnie.
Rano obudziły mnie promienie słońca i cudowny zapach grzanek i gorącej czekolady. Otworzyłam zaspane oczy. Wstałam z łóżka. Zaszłam jeszcze do łazienki i przemyłam twarz. Rozczesałam włosy i związałam je w niechlujnego koka. Schodziłam na dół wolnym krokiem. Będąc coraz bliżej, coraz mocniej czułam wspaniałe zapachy dobiegające z kuchni. Gdy do niej weszłam, szykujący śniadanie Harry podszedł do mnie i czule pocałował. Złapał za rękę i podprowadził mnie do krzesła, które następnie odsunął, a ja na nim usiadłam.
- Dziękuję. – zaśmiałam się.
- Dla mojej ukochanej pani wszystko.
Posłałam mu uśmiech.
- Proszę bardzo, grzanki, dżem żurawinowy i gorąca czekolada.
- Za tym też tęskniłam. – zaśmiałam się po raz kolejny.
- A ja tęskniłem za Twoim śmiechem. – powiedział Harry siadając naprzeciw mnie.
- Smacznego kochanie. – powiedziałam ze śmiechem.
- Wzajemnie.
Po skończonym śniadaniu poszłam na górę się ubrać w swoje rzeczy. Spojrzałam na zegarek. Była 10. Marysia prawdopodobnie ma wrócić do domu o 12, a wieczorem ma jechać znowu, ale już na lotnisko. Zakładałam właśnie sweterek, kiedy Harry wszedł do pokoju. Objął mnie od tyłu i pocałował w szyję.
- Uciekasz już? – mruknął mi do ucha swoim chrypiącym głosem.
- Muszę, bo Marysia niedługo wróci.
- Nie mówiłaś jej o niczym? Nie rozmawiacie ze sobą?
- Rozmawiamy, tylko od zerwania z Tobą nie mówiłam jej takich najbardziej osobistych rzeczy. No wiesz. Przykładowo nie wie, że byłam u Nick’a. Chciałabym też żeby nasz powrót do siebie, wyszedł dopiero, jak będziecie mieli tą przerwę podczas trasy w USA. Co Ty na to?
- Myślę, że to bardzo dobry pomysł. – uśmiechnął się. – Skoro już tak rozmawiamy, to może jak właśnie będę miał ten swój „urlop” – zaśmiał się – to pojedziemy gdzieś na tydzień, a potem Cię zabiorę do USA? Jak myślisz?
- Zgadzam się. – zaśmiałam się i odwróciłam się w jego stronę, po czym pocałowałam go czule. Harry odwzajemnił pocałunek.
- Weź sobie tą moją koszulkę i koszulę. Będzie tak, jakbyś ze mną spała. – uśmiechnął się zawadiacko.
- Z chęcią zabiorę. – poruszałam brwiami. – Dobra kochanie, muszę uciekać, bo wiesz Marysia.
- No tak, tak. Oczywiście. Już Cię odprowadzam skarbie.
Zeszliśmy na dół. Harry otworzył drzwi i odprowadził mnie do samochodu.
- Przyjedź na lotnisko, proszę. – spojrzał wzrokiem takim, jak kot ze Shrek’a.
- Oczywiście, ale wiesz..
- Tak wiem. Podamy sobie rękę, dla niepoznaki. – zaśmiał się. – A teraz za to musisz mnie pocałować. – puścił mi oczko.
Tak jak chciał, tak zrobiłam.
- Zadowolony? – zapytałam.
- Prawie. – powiedział, po czym pocałował mnie bardziej namiętnie. – Teraz jestem zadowolony. – uśmiechnął się.
- Dobra, uciekam. Pa.
- Kocham Cię Sophie.
- I ja Cię, Harry.
Zamknęłam drzwi i machając pojechałam do domu. Zajechałam do siebie po 11. Bałam się, że Marysia będzie już w domu. Weszłam cicho do mieszkania, ale na szczęście nikogo nie było. Pobiegłam na górę, do pokoju i przebrałam się w dresy i bokserkę, włosy spięłam w niechlujnego koka, czyli tak, jak zwykle upinam je w domu. Zeszłam na dół i zaparzyłam sobie herbatę, po czym usiadłam przed TV. Leciał jakiś serial. Mniej więcej dziesięć po 12 do domu weszła Marysia z uśmiechem od ucha do ucha.
- Cześć Zoś! – krzyknęła zamykając drzwi.
- Hej Maryś! Jak tam? – zapytałam.
- A bardzo dobrze. A Ty jak się masz? Wybacz, że zostawiłam Cię samą.
- Coś Ty. Nic się nie stało. Poszłam po prostu szybciej spać. – uśmiechnęłam się.
- No to dobrze, że się nie gniewasz.
- Czemu miałabym się gniewać Maryś? Przestań gadać głupoty. – zaśmiałam się.
- Dobra, dobra. Już przestaję. – powiedziała Marysia.
- Wiesz co.. chyba pojadę z Tobą na lotnisko.
- Serio? Ale przecież Harry tam będzie. – powiedziała zdziwiona.
- Wiem, ale w końcu trzeba zrobić pierwszy krok. Nie będę non stop go unikała. Przecież kiedyś to i tak będzie się musiało stać. – powiedziałam.
- No tak. Masz rację. Lepiej teraz, przyzwyczaisz się. – uśmiechnęła się Marysia. – W takim razie pojedziemy razem.
- Dokładnie. – odwzajemniłam uśmiech.
Po obiedzie zaczęłyśmy się szykować. Przed 6pm. pojechałyśmy na lotnisko. Dziewczyny były już na miejscu, chłopaki też. Gdy mnie zobaczyli stanęli jak wryci.
- Stało się coś, że tak się patrzycie? – zaśmiałam się.
- Sophie!!! – krzyknął Niall i podbiegł do mnie, po czym mnie przytulił. To samo zrobił Zayn, Liam i Lou. Harry stał nieruchomo.
- A Ty, Harry to co? Nie przywitasz się? – zapytałam się ze śmiechem.
Harry spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, ale zaraz podszedł. Wszyscy patrzeli na nas z niedowierzaniem. Przytuliliśmy się do siebie, a Harry szepnął mi do ucha:
- Co Ty robisz kochanie?
- Spokojnie, przecież to tylko przyjazny uścisk.
- Myślisz, że się nie zorientują?
- Coś Ty skarbie. Dobra już.
Oderwaliśmy się od siebie. Harry wrócił do chłopaków. Później jeszcze przywitałam się z Dani, Perrie i El. Marysia patrzyła na mnie podejrzliwie. Kurcze, mam nadzieję, że moja kochana blondyna się nie zorientowała. Przecież ona mnie zna najlepiej. Po 7pm. chłopcy wylecieli z Londynu. Za miesiąc będą mieli ten swój „urlop”. Gdy wróciłyśmy do domu Marysia podeszła do mnie i zapytała się:
- Czy Ty i Harry.. – przerwała.
- Co Ci przyszło do głowy?! – udawałam zdenerwowaną.
- Nie no, nic, ale to tak wyglądało..
- Jak? Przecież to był zwykły uścisk. Przyjacielski, nic więcej. Proszę Cię.
- Przepraszam Zoś. Głupia ja, co ja sobie ubzdurałam.
- Nic się nie stało. – podeszłam do niej i ją przytuliłam. – To ja przepraszam, że uniosłam głos.
- Spoko. To nic. – powiedziała Marysia i odwzajemniła uścisk.
Już się bałam, że coś podejrzewa. Chociaż z drugiej strony, zbyt łatwo odpuściła, co mogło wskazywać na akceptację mojego zdania, bądź chwilowe uspokojenie sytuacji, że niby się tym nie interesuje, ale naprawdę po cichu będzie szukała dowodów, na to że jestem znowu z Harry’m.
______________________________________________________________
Czytasz-komentuj!
Cześć kochani! Isiia masz rację, może niepotrzebnie pisałam w poprzednim rozdziale po angielsku, dziękuję za Twoją opinię <3
Tym razem czekam na Waszą opinię dotyczącego tego dosyć wesołego rozdziału. Cieszycie się, że między Harry'm, a Zosią znowu wszystko ok? Piszcie w komentarzach :)
Buziaki .xx
WRESZCIE ! WRESZCIE ! WRESZCIE !
OdpowiedzUsuńsą razem ! Matko jak ja na to czekałam !!!
Proszę dodaj już nn ! xx i żeby minął ten miesiąc !
-@newyouxo
Blogosławieństwo pocałuunek w deszczu :)
OdpowiedzUsuńI wszystko jest cacy :) xx
Wiesz że rozdział jest świetny, to co aj ci o tym bd piepszyć :D na prawdę, bardzo fajnie ci wyszedł, nei za krótki i nie za długi...no, więc przepraszam ze tak rzadko komętuje, ale brak czasu lecz wiedz że czytam :D
OdpowiedzUsuńPozdrwaiamy :)
http://one-direction-lose-my-mind.blogspot.com/