wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 18. "A Thousand Years"

~Harry~


- Co zamierzasz robić? - zapytałem lekko się śmiejąc.
- Zobaczysz. - posłała mi uśmiech.
Czy ona będzie grała i śpiewała? Nigdy mi nie mówiła, że potrafi. W sumie nie mówiła też, gdzie poszła na studia. Fakt faktem nie pytałem, ale mogła powiedzieć. Położyła dłonie na klawiszach i zaczęła.

The day we met,
Frozen I held my breath
Right from the start
I knew that I'd found a home for my heart
To fall
But watching you stand alone,
All of my doubt suddenly goes away somehow

Śpiewała jak anioł. Grała też idealnie. Patrzyłem na nią i nie potrafiłem nic z siebie wykrztusić, gdy nagle powiedziała:
- Śpiewaj ze mną. 
Zrobiłem tak jak poprosiła. Zatraciliśmy się w tym oboje. Po raz pierwszy śpiewałem z płcią przeciwną, po raz pierwszy śpiewałem z dziewczyną, którą kocham. Co dziwne i bardzo rzadkie, nasze głosy mają idealną harmonię między sobą, świetnie ze sobą współgrają. Gdy skończyliśmy spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczyma i zapytała z uśmiechem:
- I co? Zrozumiałeś mój przekaz?
- Chyba tak. - uśmiechnąłem się, ale szczerze, do końca nie byłem pewien, czy dobrze wszystko odczytałem. Czy chodziło jej o to co do mnie czuje, czy nie...
- Czyli już się nie gniewasz i wiesz co do Ciebie czuję? - zapytała się. 
- Jasne, że się nie gniewam, ale chyba nie do końca wszystko zrozumiałem. - zmieszałem się.
- Boże... Harry. Chodź ze mną. - powiedziała wstając i podając mi rękę, którą chwyciłem. 
- Gdzie idziemy? 
- Do mojego pokoju.
- Mhm. Ok. - zaśmiałem się.
- Żadnych podtekstów Curly.
- Jasne, jasne.
Stanęliśmy przed drzwiami jej pokoju.
- Teraz mnie słuchaj uważnie. - powiedziała i weszła do środka, a ja za nią. - Jeżeli ktoś lub coś, że tak to określę "wbije" mi się głęboko w pamięć i po prostu nie może wyjść mi z głowy i nie mogę przestać o tym czymś lub kimś myśleć, to zawsze przelewam to na płótno. - powiedziała i otworzyła szafkę. - To co zaraz Ci pokarzę - dodała wyciągając coś z szafki - Namalowałam jakiś czas temu, bo choć nie chciałam żeby tak się stało i zapierałam się sama przed własnym sumieniem, to ostatecznie ten chłopak, który jest właścicielem tej części ciała, zawrócił mi w głowie. 
Nie wiedziałem o co jej chodzi. Ma innego czy co?
- Patrz i powiedz kogo to oczy? - pokazała mi piękny obraz.
Spoglądnąłem na nie i wydały mi się bardzo znajome. Chwila, przecież to moje oczy. Czyli że...
- Czyli, że Ty też czujesz do mnie to samo, co ja czuję do Ciebie?
- A czyje to są oczy? - zaśmiała się.
- Moje. 
- No to co się głupio pytasz. Nie sądziłam, że będę Ci musiała to pokazywać. Myślałam, że piosenka wyrazi wszystko w 100%. Przecież to było takie oczywiste, Harry.
- I have died everyday waiting for you. Darling don't be afraid I have loved you, for a thousand years. I'll love you for a thousand more. - zanuciłem. 
- Dokładnie, czy to było aż takie trudne?
- Może i nie trudne i teraz już wszystko rozumiem, ale na początku byłem tak zaskoczony tym wszystkim, że grasz i śpiewasz, że z początku nie skupiłem się w ogóle na tym o czym do mnie śpiewasz. Dopiero teraz analizując, wiem o co Ci chodziło. Czyli mnie kochasz?
- No jasne, głuptasie. To dosyć dziwne, ale tak, kocham Cię. 
Cieszyłem się jak gwizdek i nic nie mówiąc pocałowałem Sophie czule. Byłem, w tym momencie, chyba najszczęśliwszym facetem na ziemi. Czekałem przecież na to już od dawna.
- Sophie.
- Co?
- Czego jeszcze nie wiem o Tobie?
- Nie powiedziałam Ci czegoś?
- No, nie wiedziałem, że grasz, śpiewasz, malujesz...
- Oo, wiesz, nie jestem typem, który lubi się chwalić. - zaśmiała się - No jeszcze oprócz fortepianu, to gram na saksofonie i gitarze no i studiuję w Arts razem z Mary. Ona też gra na saksofonie i fortepianie. 
- Co do studiów, to dlatego tu przyjechałyście?
- Tak, właśnie dlatego. Gdyby nie pragnienie Mary, żeby mieszkać w Londynie byłabym teraz pewnie w Nowym Yorku. 
- Mhm. Coś jeszcze powinienem wiedzieć?
- Chyba teraz wiesz już o mnie wszystko. - zaśmiała się.
- To dobrze. - uśmiechnąłem się - Masz może ochotę na jakiś deser?
- A co proponujesz?
- Gorącą czekoladę z bitą śmietaną. - puściłem jej oczko.
- Uuu, brzmi kusząco. 
Zeszliśmy na dół i zaczęliśmy przygotowywać deser. Gdy skończyliśmy znowu poszliśmy do pokoju Sophie. Usiedliśmy na łóżku, gadaliśmy i piliśmy czekoladę. Później włączyłem film, jeden z moich ulubionych "Love Actually" na laptopie Sophie. Gdy film się skończył spojrzałem na Sophie. Spała wtulona we mnie. Nie chcąc jej budzić, położyłem się obok i też zasnąłem. 

Z samego rana obudził mnie jakiś śmiech zza drzwi. Jakby Niall i Mary. Z pewnością. Spojrzałem na zegarek. Było pięć minut po 7. W sumie dosyć wcześnie, ale dziś poniedziałek, więc Sophie idzie na zajęcia. Nie wiem jednak, na którą. Delikatnie wyszedłem z łóżka i skierowałem się w stronę drzwi. Cicho je otworzyłem i wyszedłem. Zszedłem na dół, gdzie w kuchni nasza słodka para nie szczędziła sobie czułości. 
- Cześć wam! - powiedziałem. 
Horan uśmiechnął się, a Mary ze zdziwioną miną powiedziała:
- Co Ty tu robisz?
- Yyy, stoję?
- Przecież on jest z Sophie - zaśmiał się Niall.
- Co!? Jak to? - krzyknęła Mary.
- Normalnie. - odparłem. - Powiedz mi lepiej, na którą macie zajęcia?
- Na 8. - powiedziała. - Serio jesteście razem? To czemu ja nic o tym nie wiem? - uśmiechnęła się.
- No bo jesteśmy razem w sumie od wczoraj. - puściłem jej oczko. 
- Wiedziałem, że będziecie razem. - zaśmiał się Niall. - To było do przewidzenia.
- Ok. Ja też się bardzo cieszę. Super i w ogóle, ale Harry.. - spojrzała na mnie Mary - Jeżeli ją skrzywdzisz to wiesz...
- Nie skrzywdzę. OBIECUJĘ. - powiedziałem - A teraz przeproszę Was gołąbki i pójdę obudzić Sophie. 
Wróciłem do pokoju. Sophie jednak już nie spała. Słychać było jak krząta się w łazience. Wszedłem do środka. Właśnie malowała sobie kreskę.
- Myślałem, że przyjdę i Cię obudzę, ale Ty już nie śpisz.
- Widzisz no, jaki pech. - zaśmiała się. - Za to możesz mnie odwieźć na uczelnię. - uśmiechnęła się, podeszła do mnie i pocałowała czule. 
- Oczywiście, z chęcią Cię odwiozę kochanie. - odwzajemniłem pocałunek.
- Bardzo dobrze. A teraz chodźmy, bo muszę jeszcze coś przegryźć przed wyjściem. 
Złapałem ją za rękę i zeszliśmy na dół. Gdy Mary nas zobaczyła podbiegła do Sophie i powiedziała jej coś na ucho. Ta się tylko zaśmiała i podeszła do lodówki. Wzięła coś do jedzenia i od razu skierowała się do wyjścia. Musieliśmy jechać oddzielnymi samochodami, bo ja przyjechałem swoim i Niall swoim. Może trochę dziwnie to wyglądało jak podjechaliśmy pod uczelnię, ale mi to nie przeszkadza.
- To pa kochanie. - mówiąc to pocałowałem Sophie. - Miłego dnia.
- Dziękuję. Do zobaczenia później. - uśmiechnęła się i wyszła zamykając za sobą drzwi. Pomachała mi i podeszła do Mary, którą złapała pod rękę i ruszyły w stronę drzwi wejściowych uczelni. Gdy tylko zniknęły za nimi pojechałem do domu. 
Wchodząc do domu zadzwonił do mnie telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni i spojrzałem na ekran. Dzwoniła mama. Odebrałem.
- Cześć mamuś!
- Hej synku. Co słychać? Jak sprawy z Sophie? - zapytała.
- Wiesz, no wszystko ok. Wczoraj byłem u niej i wszystko sobie wyjaśniliśmy. 
- I co? - znowu zapytała.
- I ona też do mnie to czuje. - uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Czyli jesteście razem? 
- Na to wygląda.
- Super. - powiedziała.
- Jest!!! - usłyszałem krzyk Gemmy.
- Masz na głośnomówiący?
- Tak. - zaśmiała się mama - Dobra synek, wpadnij z Sophie do nas w ten weekend ok? Zrobię coś pysznego.
- Jasne. Wpadniemy. A teraz muszę kończyć, bo jak patrzę na mój dom to nie widzę nic innego jak jeden wielki burdel, a jeszcze zaraz muszę jechać do studia.
- Ok synuś. Kocham Cię. Do zobaczenia.
- Też Cię kocham mamuś. Pa.
Rozłączyłem się i szybko posprzątałem. Nie miałem za dużo czasu. Wychodząc zadzwoniłem jeszcze do Sophie.
- Hej Hazz, co jest?
- Przyjechać po Ciebie?
- Nie. Bo idę z Mary i Alice do Milkshake City. Poza tym nie będziesz się urywał ze studia, bo wiem, że dzisiaj znowu tam będziecie. Przyjedź tak po 7pm do mnie, ok?
- Niech Ci będzie. A i mama dzwoniła, zaprasza na weekend. Jedziemy?
- Jasne. Dobra kończę, bo właśnie przerwa na lunch się skończyła. Kocham.
- Też Cię kocham. Pa.
Po krótkiej rozmowie z Sophie odpaliłem samochód i pojechałem do studia. Gdy wszedłem do środka chłopcy podlecieli i zaczęli krzyczeć:
- W końcu! Super. - przytuliliśmy się. 
- Byłeś załamany w piątek, a teraz widzisz. Mówiłem, że musisz poczekać, że nie wolno tak napierać i się od razu obrażać. - powiedział Liam. 
- No wiem, wiem. Miałeś rację Payne. - uśmiechnąłem się. 
- Super! Teraz musimy zrobić imprezę, albo randkę na pięć par. - zaśmiał się Louis.
- Ty, w sumie dobry pomysł - odparł Zayn - Ja się piszę.
- No ja też. - powiedział Niall
- Tak samo ja. - dodał Liam
- No ja też, ale nie w ten weekend, bo do mamy jedziemy. 
- To my jedziemy z Wami. - powiedział szybko Lou - Twoja mama nas kocha. - zaśmiał się - To jak? 
- Hmm. Dobry pomysł. W sobotę przyjedźcie i zrobimy grilla. Ok? 
- Jasne. - odparli chórem.
- Dobra chłopaki - przerwał nam Paul, który właśnie wszedł - Kończcie gadanie i  nagrywamy. Wchodzić po kolei do nagrywania. Już. Nie ociągamy się.
- Jasne Paul. - odpowiedzieliśmy zgodnie. 






___________________________________________________
Czytasz - komentuj! 
Tym razem trochę dłuższy. :) I w ogóle dodałam jeden po drugim, co jest dziwne, ale zrobiłam to tylko na prośbę @newyouxo :) Liczę na komentarz. xx

3 komentarze:

  1. Dziękuję, że zrobiłaś to dla mnie !! xx
    Zdziwiłaś mnie nim i zdziwiłam się, że miałam racje, że coś będzie z tym jej rysunkiem :) A teraz czekam na jakiś ciekawy rozwój akcji, ale nie rób od razu jakieś dramatycznej akcji:P Szkoda, że następny za tyle dni :( muszę przeżyć;) a i tak jest za krótki :P
    POZDRAWIAM ! xx
    -@newyoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie ma za co ;) Jeżeli chodzi o moment z rysunkiem, to dopisałam go jak przypomniałaś mi o nim w tweet'cie :D Obiecuję, aż tak szybko dramatycznej akcji nie będzie ;) xx

      Usuń
  2. O ranyyy... Rozdział fenomenalny! ♥
    "Yyy... Stoję." - Hahah, genialne! :P
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    Życzę weny i pozdrawiam ciepło! ♥

    OdpowiedzUsuń