poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 25. Czas nie stoi w miejscu.



*4-miesiące później*

 Czas ucieka jak zwariowany, jednak takie jest życie. Dziś jesteś, jutro cię nie ma. Nawet nie myślałam, że tak szybko minie ten pierwszy rok. Mimo wszystko chyba czas w Londynie mija znacznie szybciej. Piękny, słoneczny czerwiec 2013 roku. Koniec roku akademickiego, jeszcze tylko ostatnie egzaminy i rozpocznie
się dawno wyczekiwany, no i oczywiście zasłużony wypoczynek. Natomiast w sierpniu będzie rok, jak się tutaj przeprowadziłyśmy. Nie mogę w to uwierzyć, a jednak. Przez ten już prawie rok, wydarzyło się wiele. Powiem szczerze, wszystko było mi potrzebne. Teraz patrzę na to z innej perspektywy niż jeszcze cztery miesiące temu. Wtedy byłam rozbita. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, nie wiedziałam nawet jak ja będę dalej żyła. Prawda jest taka, że jestem przekonana na milion procent, że osoba Harry’ego pozostanie w moim sercu na zawsze, bez względu na wszystko. To, co do niego czułam nie było fikcją i tak łatwo się tego nie pozbędę. Był moją prawdziwą miłością. Nie był co prawda pierwszym mężczyznom w moim życiu, ale był pierwszym, z którym nie tylko byłam w związku, ale byłam także jego przyjaciółką, a on moim przyjacielem. Dogadywaliśmy się w każdym aspekcie, byliśmy idealnie dobraną parą, jednak coś nie wyszło. Może to moja wina, że tak łatwo przekreśliłam ten związek. No ale z drugiej strony, nie wiem co było między nim, a Swift, a potem jeszcze ta striptizerka. Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Dziewczyny mówią, że to nie jego wina, że do niczego nie doszło, ale też nie znają szczegółów. Musiałabym się dowiedzieć u źródła, czyli od menagera i Nick’a. Nick na pewno dużo wie. Jutro mam ostatni egzamin i zaraz po nim pojadę do radia do Nick’a i się go zapytam. W sumie co mi szkodzi. Z drugiej jednak strony, chyba nie ma już o co walczyć, Harry się nie odzywa. Chociaż nie, pisał ostatnio, ale nie odpisałam. No tak, znowu moja wina. Nawet nie odczytałam, tylko od razu usunęłam. Kurwa, głupia jestem i tyle.


***

Egzamin zdany śpiewająco. Dosłownie. Ostatnim egzaminem, był egzamin z wokalu. Oficjalnie rozpoczynam
wakacje. Trzy miesiące odpoczynku. Wspaniale. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam, tym razem nie do domu, tylko do siedziby radia, gdzie pracował Grimmy. Zajechałam pod ogromny budynek. Ciekawe czy ochrona mnie wpuści. Bardzo ciekawe. Przecież nie jestem nikim sławnym, ani też nie pracuję tutaj. Kurcze, trzeba będzie się trochę pouśmiechać, chociaż wątpię, że na ładny uśmiech mnie wpuszczą. Co ja w ogóle mówię, przecież nie mam nawet ładnego uśmiechu. Chociaż Harry mówił, że mam. Mówił. Wyszłam z samochodu i skierowałam się w kierunku wejścia do siedziby radia. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, moje ukochane czarne Ray-Bany. Ubrana byłam w spódnicę przed kolano, z wysokim stanem, do tego biała bluzka i wysokie obcasy. W ręku trzymałam małą kopertówkę. Włosy falowały na wietrze, jak gwiazdom na sesji zdjęciowej. Pewnym krokiem podeszłam do drzwi radia. Ochrona spojrzała na mnie i powiedziała:
- Good morning Mrs. Would you tell us with whom are you meeting?
- Yes, of course. I have a meeting with Mr. Grimshaw. – uśmiechnęłam się ukazując rząd moich białych zębów. Spojrzałam na czterech przeogromnych mężczyzn, którzy stali przede mną, a dokładniej nade mną. W środku byłam przerażona, na zewnątrz grałam pewną siebie. Tacy zawsze mają łatwiej. Ochroniarze spojrzeli po sobie i kiwali głowami. Nie wiedziałam o co chodzi. Pewnie zaraz mnie zabiorą na jakieś przesłuchanie, czy coś. Albo od razu łatwiej zabiją mnie. Po co mają się bawić z jakąś dziewczynką, która udaje, a właściwie gra, że jest jakąś ważną osobistością i umówiła się z panem Grimshaw na rozmowę. Bardzo śmieszne. Grimmy nawet nie wie, że przyjechałam i będę mu zawracała głowę.
- In that case, please, let you come in. – powiedział najwyższy i najbardziej masywny mężczyzna. Zdziwiłam się, że poszło mi tak łatwo. Nie sądziłam, że bez legitymowania wpuszczają do siedziby radia. Uśmiechnęłam się jeszcze raz i weszłam do środka. Zaśmiałam się w duchu i odetchnęłam z ulgą. Nie wiedziałam jednak, gdzie Nick ma swoje biuro i musiałam podejść do recepcji. Siedziała w nim jakaś kobietka, kurcze z kobietami zazwyczaj jest gorzej, już nie można podziałać urokiem osobistym, mimo że według mnie ja go nie posiadam. Już bez grania podeszłam do kobiety i delikatnie się uśmiechając powiedziałam:
- Excuse me. – kobieta spojrzała w moją stronę z uśmiechem. – Can you tell me where is Mr. Grimshaw Office?
- Of course. You have to drive the elevator to the fifth floor, then down the hall to the end. Recent door on the left. – uśmiechnęła się.
- Thank you so much. – posłałam jej uśmiech.
Ruszyłam w stronę windy. Weszłam do niej i nacisnęłam przycisk z cyferką 5. Gdy dotarłam na piąte piętro pośpiesznie ruszyłam do przodu. Miałam iść aż do końca korytarza. Tak jak mówiła kobieta w recepcji, ostatnie drzwi na lewo należały do Nick’a. Zapukałam i gdy usłyszałam słowa: Come in nacisnęłam klamkę. Nick siedział odwrócony. Weszłam do jego biura i stanęłam przed biurkiem. 
- I have to end. Talk to you soon. – powiedział Nick, po czym rozłączył telefon I odwrócił się w moją stronę. – How can I … - przerwał Nick, po czym wstał i podszedł do mnie. – Sophie. What are you doing here? Guards let you in? – zapytał zdziwiony, ale momentalnie dodał – On the other hand, I’m not surprised. You look like a star babe. – uśmiechnął się i przytulił mnie do siebie. – Please, sit down here. – wskazał mi miejsce, po czym poszedł usiąść na swoje miejsce. Usiadłam na wskazanym miejscu i ściągając okulary przeciwsłoneczne uśmiechnęłam się do Nick’a.
- So babe, how can I help you? What you want to know about Harry?
- How you know that I want to know something about this sick situation, which I had with Harry?
- Because babe, I know that you still love him.
- Even if I love him, he doesn’t. – posmutniałam.
- Why you think that he doesn’t love you? – zapytał zdziwiony.
- I don’t know… I’m confused.
- He loves you still. I know that, because he told me.
- What? When?
- He told me about it so many times. You can’t even imagine, how much you mean to him.
- I thought …
- No sweetheart, he still loves you and needs you. I can honestly say, that between him and the stripper nothing happened.
- Are you sure?
- Yes, I am. The stripper, she was my idea. I’m so sorry. Sophie. I thought that she will give him joy, you know? He was so sad, so alone. But he doesn’t even look at her. He drank himself, and then Nialler drove him home.
- And all you said is true?
- Yes. I promise.
- I trust you Grimmy. Even if you are a type of comedian, I trust you.
- Haha, yes I am. – zaśmiał się.
- I will think about this. – uśmiechnęłam się i wstałam. – Now I have to go. See ya soon Grimmy, and thank you.
- Not at all babe. – wstał i podszedł do mnie, po czym mnie przytulił, a ja dałam mu buziaka w policzek. – Come on, I’ll walk you to the exit.
- Ok. – uśmiechnęłam się.
Nick otworzył przede mną drzwi. Wyszliśmy i ruszyliśmy w stronę windy. Gdy zjechaliśmy na dół podszedł na moment do recepcji, po czym podszedł do mnie i się uśmiechnął.
- I’ve done what I had to do, now I can go home. – zaśmiał się.
- Nice. – uśmiechnęłam się.
Wyszliśmy z siedziby radia i pożegnaliśmy się. Poszłam w stronę samochodu. Gdy do niego doszłam weszłam do środka. Usiadłam i przez chwilę myślałam o tym, co mi powiedział Grimmy. Dał mi do myślenia. Pewna jestem, że Harry nie miał do czynienia ze striptizerką, co jest przeogromnym plusem. Jeszcze tylko sprawa ze Swift. Może dziewczyny mają rację. W końcu ich głównym źródłem informacji są chłopcy, czyli najbliżsi Harry’emu. Muszę się z tym wszystkim przespać. Za tydzień chłopcy wracają z tournee po Europie i będą chwilę w Londynie, bo potem będą lecieli do USA, więc wszystko muszę załatwić w przyszłym tygodniu. Powinnam w końcu z nim porozmawiać.
Wróciłam do domu, gdzie przed telewizorem leżała na kanapie Marysia. Gdy tylko usłyszała zamykanie drzwi zerwała się na równe nogi podeszła do mnie pytając:
- Gdzieś Ty była? Odchodziłam od zmysłów! Jeszcze telefon wyłączony. Zośka, no!
- Wybacz. Miałam coś ważnego do załatwienia.
- Niby co takiego? Jeżeli oczywiście mogę wiedzieć. 
- Hmm. No nie wiem, czy mogę Ci powiedzieć kochana. – zaśmiałam się.
- Tęskniłam za tym śmiechem. – powiedziała z wyczuwalną radością w głosie – Coś się musiało stać i to bardzo dobrego, że wrócił Ci humor, oczekiwany przeze mnie już od bardzo dawna. – zaśmiała się.
- Coś Ty! Czekałaś na to? – parsknęłam śmiechem.
- Tak, dokładnie. Czekałam na powrót prawdziwej Zośki. Mów co się stało.
- No, jak to co! Zaliczyłam śpiewająco wokal. – zaśmiałam się – I oficjalnie mamy wakacje. – oznajmiłam. Nie chciałam jej mówić wszystkiego. Dopiero jak pogadam z Harry’m, oczywiście jeżeli mi się to uda, jeżeli się zbiorę w sobie i to zrobię to powiem jej o co chodziło.
- Tylko tyle? Tylko dlatego się cieszysz?
- A czy to słabe uzasadnienie?
- Czy ja wiem. W sumie nie. Ja też się z tego powodu bardzo cieszę.
- No właśnie. Przecież czekałyśmy na te wakacje tak długo. – zaśmiałam się.
- Cały rok akademicki. W ogóle, chyba polecę, jak już chłopcy będą w Ameryce, do Niall’a na kilka tygodni i pozwiedzam sobie z nim. Na pewno Eleanor będzie leciała do Lou, także polecę z nią.
- Oo, fajnie. – uśmiechnęłam się.
- No. Oni będą mieli tam w między czasie jakąś przerwę, chyba trzytygodniową i będą mogli sobie odpocząć.
- To super. Zwiedzisz sobie USA chociaż. – puściłam jej oczko. – Teraz kochanie pozwól mi pójść się odświeżyć i przebrać, bo już nie chce mi się chodzić w tej spódnicy.
- Czy ja wiem. – zaśmiała się Marysia i stanęła przede mną blokując mi schody. – Chyba Cię nie puszczę.
- Proszę Cię skarbie. Daj mi chociaż chwilę. Zaraz wrócę. – uśmiechnęłam się, ale Maryś nie ustępowała. Musiałam podziałać jedynym sposobem, który zawsze działa. Szybkim ruchem pogilgotałam Marysię w oba boczki, na co ona aż podskoczyła i zaczęła się śmiać, dzięki czemu zrobiła mi przejście. Wzięłam szybkim ruchem obcasy i wbiegłam na górę.
- Już mnie nie złapiesz. – stanęłam na końcu schodów i wytknęłam Maryśce język.
- Dorwę Cię, jak tu wrócisz. – zaśmiała się Maryśka.
- Jasne, jasne. Już to widzę.
- Zobaczysz.
- Ok, ok. Idź sobie oglądać TV, ja idę się myć.
Weszłam do pokoju, zamknęłam drzwi i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam do wanny, gdzie wzięłam długą i bardzo relaksującą kąpiel. Po około godzinie wyszłam i ubierając się w dresowe spodnie i bokserkę wróciłam do pokoju. Włosy upięłam w niechlujnego koka. Wzięłam telefon i zeszłam na dół. Usiadłam obok Marysi i zaczęłam z nią oglądać jakiś film. Wiedziałam, że nie zacznie mnie gilgotać, bo to na mnie nie działa, a jak ja bym ją znowu pogilgotałam, to nie mogłaby przestać się śmiać. Zwykle tak ma. Jej nerwy na ciele są bardzo czułe. Spać poszłyśmy po północy. Czułam się jak za starych dobrych czasów. Może powoli wracam do siebie?







____________________________________________________________________
Czytasz-komentuj!
Wybaczcie, jeżeli nie rozumiecie rozmów napisanych w języku angielskim. Próbowałam je napisać jak najprościej. W sumie to też dla Waszego dobra ;) Możecie poszukać sobie w słowniku znaczenia słówka, po czym szybciej go zapamiętacie. Niektórzy zapewne wkleją zdanie po angielsku w google tłumacz. Mówię od razu, oni nie tłumaczą idealnie i może to wszystko dziwnie brzmieć. 
Dziękuję za Wasze komentarze i liczę również, że skomentujecie ten rozdział. :) Powoli zbliżamy się ku końcowi, więc mogę Wam już powiedzieć, że jeżeli lubicie sposób w jaki piszę, będziecie mogli również czytać nowe opowiadanie, które zacznę, gdy tylko zakończę to. Zapraszam Was serdecznie na tą stronę: http://they-dont-know-about-us-my-love.blogspot.com/ <-- Właśnie tutaj będzie nowe opowiadanie. Już jest tam mały wstępik, możecie również oglądnąć filmik prezentujący tematykę bloga. Link do niego znajdziecie na stronie podanej powyżej. Możecie się zapisywać, do czytelników, byłoby mi bardzo miło. 
Pozdrawiam .xx

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 24. "Mo­je złama­ne ser­ce pełne jest nienawiści."

~Zośka~

Całkowity brak chęci do życia. Straciłam wszystko przez jego głupotę. Kochałam i wciąż kocham go jak szalona. Jednak nie potrafię zapomnieć o Swift. O tym, że byli razem. O tym, że mnie z nią zdradził.  Dlaczego ukrywał nasz związek? Przecież miał wszystko potwierdzić. Nie zrobił tego... Jestem typem człowieka, który nigdy nie pokaże, że źle się czuje, że coś jest nie tak. Dokładnie tak samo jest teraz. Na uczelni, podczas spotkań z przyjaciółmi, podczas wszelkich imprez, dosłownie podczas wszystkiego, wyglądam jakby nigdy nic się nie stało. Maryśka zawsze mi mówi: Wiesz, znowu ten i ten podszedł do mnie i mówi, jak Sophie to zniosła. Jest taka pełna życia. Niewiarygodne. Zgodzę się z ostatnim stwierdzeniem, niewiarygodne. Po prostu jestem idealną aktorką. Nauczyłam się tego w czasie mojego, może krótkiego, ale jakże trudnego życia. Zawsze taka byłam, oschła i udawałam, że wszystko jest ok, ale gdy zamykałam się w swoim pokoju zmieniałam się nie do poznania. Diametralnie. Zamykając pokój, ściągam jakby maskę ze swojej twarzy i po prostu tam jestem sobą. Tylko tam tak na prawdę mogę być sobą. To właśnie w pokoju noc w noc wypłakuję utratę osoby, na której dalej mi tak cholernie zależy, ale jestem na tyle wyrachowana, że nigdy nie zrobię pierwszego kroku, jeżeli wiem, że wina stoi po drugiej stronie. Jeżeli chodzi o spotkania z nim. Tak będziemy się widywać, ale tylko można by rzec formalnie, bo będziemy się widywać tylko podczas jakichś wspólnych imprez. Ostatnio go nie widziałam, choć były urodziny Malik'a, ale Zayn nie wyprawiał swojej 20-stki, bo w tym czasie polecieli do Afryki. Całe szczęście, bo nie byłam jeszcze gotowa na spotkanie z Harry'm face to face. Nadal nie jestem gotowa i wiem, że odmówię mu i nie pójdę na jego urodziny. Najbliżsi, czyli Maryśka, Danielle, Perrie i Eleanor, wiedzą, że nie jest ze mną idealnie. Wiedzą, że za nim tęsknię, ale tak na prawdę nie wiedzą wszystkiego. Staram się nawet Maryśce nie pokazywać, jak bardzo mnie to boli, jak cholernie jest mi źle. Prawda jest taka, że bardzo lubię, kiedy Maryś jeździ na noc do Horan'a, teraz zdarza się to częściej, od ich powrotu z Afryki, bo przecież niedługo wyruszą w trasę. Jest mi z tym bardzo na rękę, mogę robić co chcę w domu i tak mnie nikt nie usłyszy. Siedząc sama w domu włączam zawsze wszystkie najsmutniejsze kawałki, jakie mam w swojej playliście. Tak też zrobiłam dzisiaj. Włączyłam "Cry Me a River" Justin'a Timberlake'a. Kocham tą piosenkę i zawsze ją słucham, kiedy mam   problem z moim sercem. Nie pozostało mi nic innego, jak wziąć z zamrażalnika pudełko lodów, usiąść na łóżku i wsłuchiwać się w tekst piosenki. Tak też zrobiłam. W taki sposób próbowałam zapomnieć. Zapomnieć kogoś, kogo nie da się zapomnieć. Przecież to tak samo jakbym próbowała zrobić coś, co jest już zrobione. Rzecz niewykonalna. Nawet lody nie pomagają. Zjedzenie całego pudełka nic nie zdziałało, a mówią, że na smutek najlepsze jest opychanie się słodyczami. No chyba nie. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Przed nimi ukazywały się co chwilę inne obrazy, ukazywały się filmy z przeszłości, a aktorami w nich byłam ja i Harry. Nasze pierwsze spotkanie, drugie spotkanie i w końcu trzecie, przez które go polubiłam. Po jaką cholerę w księdze mojego życia, ktoś zapisał mi spotkanie z Harry'm Styles'em, miłość i koniec jej, złamane serce, załamanie nerwowe... itd. Po co miałam go spotkać? Żeby moje życie było jeszcze gorsze? Na to wygląda. Jakby tego wszystkiego było mało. Od dziecka nikt mnie nie kochał. Wszyscy tylko udawali. Dlaczego on też musiał być jednym z tych, którzy udają, że coś do mnie czują! Zawsze dostaję po dupie. Życie non stop mnie doświadcza. I teraz, jak tu zapomnieć o kimś, kto tyle dla ciebie znaczy? No jak? Niech mi ktoś powie, bo ja naprawdę nie wiem, nie potrafię. Nie umiem zapomnieć, a co dopiero przestać go kochać. Życie jest do bani. Najpierw założy ci różowe okulary i wszystko wydaje się takie idealne, a później dostajesz po dupie. Cacy, cacy, buch po glacy. Pasuje jak ulał. Idealne stwierdzenie tego, co robi życie. Ja to wszystko tak mocno przeżywam, a po Styles'ie to wszystko spływa. Oglądałam niedawno wywiad z nimi. Normalnie jakby nigdy nic. Uśmiechał się, śmiał się z żartów no i sam próbował żartować. Szczęśliwy jak gwizdek. Wychodzi na to, że tylko chciał wykorzystać, a że mu się nie udało zamoczyć zrezygnował i stwierdził, że skoro ona taka, to po co mam z nią dalej być. Przecież i tak jej nie kocham. Kurwa, kłamał w żywe oczy przed wylotem do USA. Tylko Ty się liczysz! Kocham tylko Ciebie! Na zawsze. Pierdolił głupoty i tyle. Słowa puszczone na wiatr. Kłamstwa. Jak ja mogłam być taka ślepa. Normalnie w to nie wierzę. Ja, Zośka Antynowicz, najlepszy detektyw wszech czasów, dałam się złapać w sidła gwiazdce z boysbandu. Nie wierzę. Zawsze znalazłam ten pieprzony haczyk w czyimś zachowaniu, ale on tak dobrze udawał, że nawet ja uwierzyłam. Po prostu powinien zostać aktorem. Marnuje się chłopak w tym zespole. Byłby najlepszy. Żaden by się do niego nie umywał, ani Orlando Bloom, ani Johnny Deep. Żaden. Brak mi już słów na tego człowieka. Muszę się przespać, chyba że znowu będę miała koszmary. Wyłączam już tą muzykę, bo nie wyrobię. Zamknęłam jeszcze drzwi swojego pokoju na klucz i położyłam się do łóżka. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam, mimo że była bardzo wczesna godzina.





***


Zapraszam Cię na moje urodziny. Bla, bla, bla. I co myślał, że przyjdę? Po tym wszystkim? No chyba nie. Masakra, chyba go kompletnie pogięło. Miałabym przyjść do niego na imprezę, jakby nigdy nic? Błagam. Nawet Maryś nie poszła. Z tego co wiem, to był na nich tylko Niall. Chłopcy też się na niego wkurzyli, a że Niall to taki jednoczący wszystkich ludzi wokół człowiek, to nie chciał zrobić mu przykrości i poszedł. Poza tym jakie zdjęcia krążą po internecie. Harry z jakąś striptizerką. Nie zdziwię się, jeżeli doszło między nimi do czegoś. Już mnie nic nie zdziwi. Dosłownie nic. Nie mam już siły słuchać non stop w telewizji Harry to, Harry tamto. Na uczelni to samo. Znowu powróciła Hurley. Nie dość, że ona, to jeszcze pieprzy głupoty o Styles'ie. Znowu się we mnie zbierze i jej wygarnę. Obiecuję. Przecież jak raz jej nagadałam, to nie odzywała się przez kilka miesięcy. Był chociaż spokój. Myśli, że może tym razem uda się jej mnie zagiąć. Oj wątpię. Odkąd rozstałam się z Harry'm, mam jeszcze bardziej cięty język niż miałam kiedyś. Jestem bardziej wulgarna. Nie wiem dlaczego. Ja po prostu tego nie kontroluję. To wychodzi ze mnie. Może dlatego, że moje złamane serce pełne jest nienawiści. Pewnie dlatego. Jednak jeżeli chodzi o osobę Hurley, to nie będę miała skrupułów, jak się odezwie. Pocisnę jej po raz kolejny. Nie będę patrzyła na to, że to ją boli.
Mnie też wiele rzeczy zraniło. W sumie nie rzeczy tylko osób. Biedna ja. Chociaż może nie taka biedna? Może ma mnie to nauczyć, że nie warto kochać, nie warto się angażować, tylko trzeba być zimnym, mieć serce  z kamienia. Może takim trzeba być.. Chyba jednak nie. Mimo wszystko, on dał mi tyle ciepła i miłości, jakby to wszystko nie było udawane. Czułam się przy nim bezpieczna, naprawdę kochana, akceptowana. Ja nie tylko to czułam, ja to wiedziałam i teraz, mimo że wydaje mi się, że go nienawidzę za to co mi zrobił, to i tak wiem, że kocham go nad życie i mogłabym wrócić do niego w każdej chwili, gdybym miała stu procentową pewność, że to wszystko było przymuszone, że on tego nie chciał, że tak naprawdę kochał i dalej kocha tylko mnie. Głupia ja... Siedziałam tak i rozmyślałam nad tym wszystkim co się stało. Marysia jest dzisiaj na Brit Awards z Nialler'em. Tak, ja też byłam zapraszana przez Harry'ego, ale nie poszłam. Nie chciałam. Włączyłam sobie galę w telewizorze. Za moment powinna się zacząć. Poszłam jeszcze do kuchni zaparzyć sobie herbatę. Właśnie miałam wrócić do salonu, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Kogo tu ciągnie tak późno w nocy. Podeszłam do drzwi i lekko zerkając przez wizjer zobaczyłam białe włosy. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się babcia Gosia.
- Babcia!! - krzyknęłam i objęłam z całych sił babcię. 
- Zosieńka! Jak się czujesz?
- W miarę babciu, wchodź. - zaprosiłam ją do środka. - Herbatki?
- Poproszę. 
Zaparzyłam babci herbatę i poszłyśmy do salonu, gdzie w TV właśnie rozpoczynała się gala.
- A Marysia gdzie?
- Marysia jest na tej muzycznej gali. Jest tam ze swoim chłopakiem, który jest muzykiem. Pokażę go babci. Mam nadzieję, że i Marysię będzie widać.
- A Ty nie jesteś z nimi? - spytała się babcia.
- No nie, jakoś źle się czuję. 
- Aha. No to dobrze, że przyjechałam. Chociaż się Tobą zajmę kochanie. 
- Dokładnie. - uśmiechnęłam się.
Oglądałyśmy galę. W kilku momentach nie zdążyłam nawet pokazać ich dokładnie babci, a podczas występu też nie było jak. Jednak na szczęście dostali nagrodę za Globalny Sukces i można było ich zobaczyć dłużej.
- O ten blondynek, to Niall, Marysi chłopak. - pokazałam babci.
- Śliczny jest. - zaśmiała się babcia. - Podobny do jej dziadka, a mojego męża. 
- Oo. Uroczo.
- A reszta? 
Stojąc koło telewizora wskazywałam.
- Ten to Zayn, ten Liam, ten Louis, a ten Harry. - spuściłam głowę i usiadłam na swoim miejscu. Babcia przysunęła się do mnie i obejmując mnie ramieniem powiedziała:
- Nie martw się, wróci. Dobrze wie, kogo stracił. Po nim też widać, że cierpi. Uwierz mi, babcine oko wie najlepiej.
- Ale o co babci chodzi? - wmurowało mnie.
- Już nie udawaj skarbie, że ten w loczkach Harry nie był Twoim chłopakiem.
- Skąd babcia wie?
- Patrzyłaś na niego z taką czułością, mimo że był tylko w telewizorze. Jakże ja, żyjąca już na tym świecie ponad osiemdziesiąt lat, kobieta nie miałabym tego wyczuć?
Spojrzałam na babcię z podziwem.
- Nie wierzę. Jestem w szoku. - powiedziałam. - Ale my raczej już nie będziemy razem. - spuściłam wzrok.
- Nigdy nie mów nigdy. Jednak ja wiem i czuję, że byliście w sobie bardzo mocno zakochani i prawda jest taka, że Ty wciąż go kochasz, tylko próbując zapomnieć, udajesz, że go nienawidzisz. Czyż nie kochanie?
- Dokładnie. Tak jest.
- Więc posłuchaj babci teraz. Ja i dziadek Marysi mieliśmy podobną przygodę. Myślałam, że zdradził mnie z jakąś dziewczyną, która zawsze wydawała mi się o niebo lepsza ode mnie, jednak to był tylko jej wymysł. Gdyby nie moja babcia, nie wróciłabym do dziadka Marysi, przez co nie było by teraz Twojej ukochanej przyjaciółki na świecie. Życie czasem plącze, ale jeżeli macie być ze sobą, to na pewno wasze drogi znowu się skrzyżują, a wtedy oddaj się chwili. Rób to co karze zrobić Ci serce, a nie rozum, bo on mimo że posiada wiedzę, czasami może popsuć wszystko. Obiecasz mi, że jeżeli do czegoś takiego dojdzie, to będziesz słuchała serca?
Spojrzałam na babcię i nie wiedziałam co powiedzieć. Zastanawiałam się, mimo że miałam słuchać serca.
- Powiedziałabym nie, ale... - urwałam.
- Ale serce mówi zdecydowane tak, prawda?
- No. 
- Więc? - zapytała znowu babcia.
- Posłucham serca. 
- Obiecujesz?
- Obiecuję. - uśmiechnęłam się.
Poczułam się, jakby cały ciężar, który do tej pory nosiłam w moim sercu nagle spadł. Poczułam się wolna, jakbym wcześniej była więźniem własnej osoby. Teraz znowu mogę być sobą. Może wszystko się ułoży. Zaprowadziłam babcię do pokoju, w którym przyszykowałam jej pościel. Było już dosyć późno, dlatego obie położyłyśmy się spać. Jeszcze tylko przed snem napisałam do Marysi.

Do: Maryś <3
Mamy wspaniałego gościa!! Nie uwierzysz :D
Miłej zabawy. Kocham <3

Od: Maryś <3
Mów kto!! <3

Do: Maryś <3
Mówię, że niespodzianka! Takich rzeczy się nie wyjawia.
Dobranoc. Pozdrów Anne i Gemmę no i je ucałuj, a także resztę. <3

Od: Maryś <3
Jasne, jasne, ucałuję i wyściskam. Ty też masz od nich buziaki.
W sensie od Anne, Gemmy, Eleanor i Perrie. :) <3

Do: Maryś <3
To Dani nie ma? .xx

Od: Maryś <3
No nie, przecież jest X-Factor Tour, a Dan tam tańczy. :) XX

Do: Maryś <3
A no tak. Widzisz jaką ja mam pamięć :)
Dobranoc <3

Od: Maryś <3
Dobranoc Kochanie <3



***

Wizyta babci trwała do zeszłej niedzieli. Zdążyła poznać Nialler'a, którym była wręcz zachwycona, na co Marysia bardzo się cieszyła. Nialler również był bardzo szczęśliwy, że mógł poznać babcię Gosię, mimo że Marysia musiała wszystko tłumaczyć, ale Niall'owi to nie przeszkadzało. W zeszłą sobotę zaczęła się ich trasa koncertowa, na chwilę obecną koncertują w Anglii. Marysia chciała mnie wyciągnąć na koncert, ale ja powiedziałam, że jeszcze nie jestem gotowa, żeby się z nim spotkać, a jestem pewna, że tak by było. Jak będę miała chęci i siłę, żeby to zrobić, to na pewno się z nim spotkam i porozmawiam. Póki co musi zostać tak jak jest, nie chcę niczego zmieniać. Muszę najpierw się zastanowić nad tym wszystkim. Dziewczyny mi powiedziały, że to wszystko wina Modest. Wysłuchałam ich, ale prawda jest taka, że muszę to wszystko sobie poukładać. Chcę być pewna, że to co mówiły dziewczyny jest w stu procentach prawdą. Nie chcę znowu się sparzyć, bo na pewno bolałoby to dwa razy gorzej. Jednak obiecałam sobie, że jak wszystko się okaże prawdą to zaryzykuję po raz drugi.






__________________________________________________________________
Czytasz - komentuj! 
Dziękuję za wszelkie komentarze. Za wyświetlenia. Dzięki za wszystko!! Liczę na komentarze również przy tym rozdziale .xx

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 23. Ser­ce od początku chciało działać na własną rękę.

~Harry~


Urodziny urodzinami, ale bez niej nie mają sensu. Bez niej nic nie ma sensu. Wiem, że dzisiaj muszę iść, ładnie przywitać się z gośćmi i pobyć z nimi chwilę, ale jakoś nie mam ochoty. Ostatnio nawet pokłóciłem się z chłopakami, bo próbowałem bronić moich racji, co do idiotycznej sytuacji związanej ze Swift. W co ja się wpakowałem? Czemu w ogóle się zgodziłem na ten pieprzony pomysł, który całkowicie zrujnował moje życie prywatne. Jestem wrakiem emocjonalnym, chociaż podczas wywiadów świetnie gram szczęśliwego jak zawsze Styles'a. Ile kłamstwa jest teraz w moim zachowaniu, ile gry. Kiedy byłem z Sophie świat wydawał się być lepszy, bardziej kolorowy. Teraz stracił wszelkie barwy. Jest ponury. Prawda jest taka, że gdybym nie był sławny i nie musiał robić tych wszystkich rzeczy, jak spotkania z fanami, wywiady i inne duperele, to bym wcale nie wychodził z domu. Siedział bym tam dwadzieścia cztery godziny, siedem dni w tygodniu, bo po co miałbym z niego wychodzić, skoro moje życie nie ma sensu? Z drugiej strony jednak, gdybym ze sobą skończył może z początku wywołałoby to falę rozpaczy, ale potem fani by zapomnieli, chłopcy by zapomnieli, może tylko rodzina by nie zapomniała. Na Sophie nie zrobiłoby to najmniejszego wrażenia. Przecież ma mnie całkowicie gdzieś. Nie zwraca na mnie uwagi, nie rozmawia ze mną. NIC. Wszyscy dookoła mówią, jaka ona pogodna, pełna życia, wielce mi się przejęła naszym rozstaniem. W sumie nie dziwię jej się, to wszystko moja wina. Mogłem nie słuchać menagmentu i wszystko między nami byłoby dalej ok. Dalej mógłbym ją przytulać, całować, dotykać, a tak jedyne co mogę robić, to patrzeć na jej zdjęcia. Nic więcej nie mogę.


***


Było już po południu kiedy wywlokłem się z łóżka. W gardle miałem pożar, więc ostatkiem sił poczłapałem do kuchni po butelkę wody. Prawie nic nie pamiętam z moich 19-stych urodzin. Nic poza początkiem, czyli przyjściem gości. Oczywiście chłopcy nie przyszli. Tylko Niall. Blondyn nigdy się nie obrażał, nie lubił kiedy się między nami psuło. On zawsze był tym, który nas jednoczył. Mam nadzieję, że będzie tak samo tym razem. Wróciłem do pokoju i wziąłem do ręki aparat. Włączyłem album i zacząłem oglądać zdjęcia. Kurwa. Striptizerka?! No chyba ich do końca pogięło. Jestem pewny, że to robota Nick'a i Theo. Nie pamiętam jej. Skąd ona się tam wzięła. Wyciągnąłem telefon i wykręciłem numer do Nick'a.
- Harry! Żyjesz stary? - odezwał się głos po drugiej stronie.
- Najwyraźniej. - powiedziałem z lekką ironią w głosie.
- Coś się stało, że dzwonisz?
- Tak. Chciałem się dowiedzieć o co chodzi z tą striptizerką.

- Aaa. No to Twój prezent.
- Co proszę? Czy między mną, a nią do czegoś doszło?
- Proszę Cię, nie pamiętasz? - powiedział całkiem poważnie Nick.
- Nie mów. Serio? - już całkowicie się załamałem.
- No jasne.
Nie odezwałem się.
- Harry? - zapytał z lekkim niepokojem Nick.
- Czego?
- Żyjesz?
- No w sumie już nie mam po co. Skoro się z nią przespałem, to już nie ma mowy, żeby Sophie kiedykolwiek mi przebaczyła.
- A Ty dalej o niej. Biedaczyna.
- Weź się wypchaj. Przez Ciebie wszystko stracone.
- Ej no Styles. Żartowałem.
- Jak to?
- Byłeś tak schlany, że nie było mowy o niczym. Niall odwiózł Cię do domu. Proszę Cię, nie dałbyś rady w tym stanie nic zrobić.
- Już kompletnie nic nie ogarniam.
- Ta druga wersja jest prawdziwa i już mi się nie załamuj. Nie kłamię.
- Oby. Spytam Horan'a. Dzięki. Kończę, bo mi w gardle zaschło. Cześć.
- Cześć.
Rozłączyłem się i od razu napiłem się wody. Nie dość, że w gardle susza, to jeszcze głowa mnie nawala jak nigdy dotąd po imprezie, więc musiało być grubo. Musiałem napisać do Niall'a i zapytać się, czy mnie odwoził do domu.

Do: Nialler 
Siema! Odwoziłeś mnie po imprezie do domu? .xx 

Od: Nialler 
Tak dokładnie Curly. A jak się czujesz? 

Do: Nialler 
Mam Saharę w gardle i przeogromny ból głowy, a tak to spoko. 

Od: Nialler 
No to nie jest tak źle. Trzeźwiej. XX 

Ten to potrafi podnieść na duchu. Ostatni sms, Niall Horan wygrał. Napiłem się znowu wody i położyłem do łóżka. Sophie by wiedziała co na to poradzić. Myśląc o niej zasnąłem.


***


Czy to możliwe, że coś co się kochało od dziecka, przestaje nagle dawać ci satysfakcję i nie chcesz, a w zasadzie nie masz sił, żeby to dalej robić? Gdyby ktoś zadał mi to pytanie przed poznaniem miłości mojego życia, chyba bym go wyśmiał. Zapytałbym czy dobrze się czuje, przecież to nie możliwe, że z dnia na dzień tracisz chęci do wykonywania zawodu, który tak mocno się kochało. Jednak patrząc z perspektywy czasu i wydarzeń zmieniłbym swoją wypowiedź. Dziś powiedziałbym, że jak najbardziej jest to możliwe. Sam widzę to na swoim przykładzie. Nie mam ochoty koncertować, nie teraz. Muzyka koi mój ból, ale krzyki, mimo że najwspanialszych fanów, rozdzierają nie tylko moje serce, ale i duszę. Czemu człowiek, gdy się zakocha, nie słucha rozumu tylko idzie za głosem serca? Ja zrobiłem tak samo. Dałem się ponieść mojemu sercu, które od początku działało na własną rękę. Niestety mu nie wyszło. Wpadło w przepaść i nie może z niej wyjść. Czuję się bardzo dziwnie, jakby moje serce nie było we mnie, jakby było gdzieś daleko stąd, jakby było dalej przy niej. Nie poddawaj się. To słowa mojej mamy, która nadal wierzy, że ja i Sophie wrócimy do siebie i będziemy szczęśliwi. Prawda jest taka, że gdybyśmy do siebie wrócili, ja mógłbym ją kochać tak jak kochałem wcześniej. Płomyk jeszcze się żarzy. Nie wygasł. Potrzeba tylko tego tchnienia, które go wzmocni, sprawi, że rozbłyśnie z podwójną siłą. Nie mam zamiaru szukać innej dziewczyny. To nierealne, żebym mógł patrzeć na inną tak, jak patrzyłem na Sophie. Kochać inną, jak kocham Sophie. Z rozmyślań wyrwał mnie Paul.
- Harry, spotkanie na dole teraz.
- Jasne, idę.
Zszedłem na dół za menagerem. W pomieszczeniu siedzieli już Zayn, Lou, Niall i Liam. Usiadłem z brzegu i spojrzałem na Paul'a, który zaczął:
- Dobra chłopaki, dalej tak być nie może.
- Ale jak? - zapytał Lou.
- Tak jak jest. Jesteście pokłóceni z Harry'm prawda?
Chłopcy nie odpowiadali.
- Mhm. - odpowiedziałem, a w zasadzie mruknąłem. 
- O co poszło?
- Harry nie chciał nam wytłumaczyć całej sprawy ze Swift - zaczął Liam - Jesteśmy zespołem i chore jest to, że coś przed sobą ukrywamy. Skoro zespół ma dalej trwać, musimy wiedzieć wszystko co się dzieje.
Paul spuścił głowę. Wiedział co się szykuje. Wszystko to wina Modest i przy okazji jego.
- Wiec Paul - zaczął tym razem Louis - Jesteś naszym menagerem, więc wiesz o co chodzi z tą sprawą, prawda?
- Wiem. - powiedział cicho Paul.
- W takim razie zamieniamy się w słuch. - odparł Zayn.
- Modest wszystko wymyślił. Powiedzieli żebym zakazał Harry'emu mówić o jego prawdziwej dziewczynie w radiu, kilka miesięcy temu. Chcieli go zeswatać z Taylor. Myśleli, że przyniesie to ogromne korzyści, że zespół będzie jeszcze bardziej popularny. Harry nie chciał się zgodzić, ale ja akcentując słowa "to dla dobra zespołu" ostatecznie go przekonałem. Zgodził się więc na wszystko. W późniejszym jednak czasie, Modest zauważył, że ten pomysł był kompletnym niewypałem. Postanowili wtedy, że Harry ma zakończyć związek ze Swift. Nie było to trudne, ponieważ Taylor kontrolowała na każdym kroku Harry'ego, a on tego bardzo nie lubi. Dzięki czemu rozstanie wyglądało bardzo realistycznie. To chyba wszystko, tak w skrócie. 
Chłopcy spojrzeli po sobie, a potem spojrzeli na mnie. Wstali z miejsc i skierowali się w moją stronę, po czym skoczyli na mnie tworząc jedną wielką kanapkę. 
- Tęskniliśmy Curly. - zaczął Lou.
- Hazz biedaku, a powiedziałeś o tym Sophie? - zapytał Zayn.
Spojrzałem na niego. 
- I tak mi nie uwierzy. - powiedziałem.
- Oj, my już Ci pomożemy, żeby Ci uwierzyła. - uśmiechnął się Liam. - Zaangażuję w to Danielle.
- Ja Eleanor.
- A ja moją Perrie.
- No a ja oczywiście Mary. Zobaczysz damy radę. Nie ważne jak długo będzie to trwało. Ważne żeby zadziałało. - spuentował Nialler.
- Ok. - uśmiechnąłem się. - Dzięki chłopaki. 
- Czyli wszystko między wami już ok? - zapytał Paul.
- Tak. Tylko następnym razem nie masz godzić się na takie głupoty. Harry przez to cierpi. - powiedział Liam. - No i nie tylko on. - dodał.
- Jak to? - zapytałem. - Przecież Sophie taka pełna życia, pogodna.
- Żartujesz sobie? - zbulwersował się Malik. - Ona traci chęci do życia z dnia na dzień. 
- Nie ma już tego blasku w oku, tej iskierki, która powodowała, że się uśmiechali wszyscy wokoło. Ona też się nie uśmiecha. - dodał Liam. - Wiem od Dani. 
- Ja ją widziałem i jest masakrycznie. Nie jest to widoczne z zewnątrz. Jednak da się to odczuć, jak przebywasz z nią. - posmutniał Niall. - Mary nie wie co robić.
- Dobra kochani, musimy im pomóc, a nie tylko gadać. Do roboty. - powiedział Lou. - Ale najpierw koncert.
Wstaliśmy i poszliśmy się szykować do pokojów. Usiadłem na chwilę na łóżku w pokoju hotelowym. Nie mogłem uwierzyć, w to, że ona też tęskni. Przecież nie było tego po niej widać. Wyglądała jakby nic nigdy się nie stało. Chociaż z drugiej strony, nie patrzyłem dawno w te jej piękne niebieskie oczy. Może faktycznie ten płomyk w nich powoli gaśnie. Nie można do tego doprowadzić...










___________________________________________________________________
Czytasz - komentuj!
W sumie napisałam troszkę do przodu i może kolejny dodam trochę szybciej niż zwykle dodaję. Możea nie jest nie wiadomo jak długi, ale też chyba nie jest aż taki krótki. :)
Pozdrawiam was .xx

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 22. Świat nie zawsze jest kolorowy.

~Zośka~

Stałyśmy w piątkę przy ogromnym oknie na lotnisku i ze łzami w oczach machałyśmy odchodzącym w stronę samolotu chłopcom. Wylatują. Wrócą przed świętami. Dopiero... Jednak to nie było najważniejsze. Non stop przed moje oczy wracał moment pożegnania....

- Wiesz przecież, że niedługo wrócę. Nie dobijaj mnie jeszcze bardziej tymi smutnymi oczyma. - mówił Harry.
- Wiem, ale będziemy tak daleko od siebie. 
- No tak... niestety. Ale zeszłym razem wytrzymałaś.
- Wytrzymałam, bo byliśmy w innej relacji. Byliśmy TYLKO przyjaciółmi, a mimo wszystko mnie rozsadzało od środka z tęsknoty. Teraz jesteś kimś więcej niż tylko przyjacielem, przecież o tym wiesz. 
Zamilknął na chwilę, po czym wpił się w moje usta i zatraciliśmy się w pocałunku. Jednak było w tym pocałunku coś innego. Nie chodzi mi tylko o to, że był on jednym z ostatnich przed wylotem. Było w nim coś jeszcze. Jakby próba wytłumaczenia się... Chociaż nie. Bardziej była w nim wymowna przemowa o tym, żebym pamiętała, że nie ważne co się stanie, nawet jeżeli będzie to wykraczało poza granice zrozumienia i dojdzie do tego, czego bym nie chciała, czyli do końca naszego związku, ale tylko przez to, że ja bym z nim zerwała, mam mimo wszystko pamiętać, że ja byłam, jestem i będę najważniejsza. Co ma to znaczyć? Czy dojdzie do czegoś, o czym nie mógł mi powiedzieć? Boję się nawet o tym myśleć. Pocałunek, mimo że trwał dosyć długo, dla mnie był za krótki. Gdy oderwaliśmy się od siebie, Harry złapał mnie za ręce i spojrzał głęboko w moje oczy, po czym powiedział:
- Pamiętaj. Nie ważne co mówią inni, nie ważne co słyszysz wokoło, najważniejsze jest to co ja do Ciebie czuję. Tylko Ty się liczysz. Rozumiesz? Tylko Ty. Powiedz, że rozumiesz i postarasz się wybaczyć wszystko, co się stanie. 
- Rozumiem. Tylko, co ma się stać? - zapytałam lekko zdezorientowana. - I co mam Ci wybaczyć? - Kompletnie nie mogłam z niczym tego połączyć.
- Nie mogę Ci tego powiedzieć, choć bardzo bym chciał, bo wiem, że będzie przez to bardzo trudno i wątpię ... - urwał nagle swoją wypowiedź Harry, gdy zobaczył przechodzącego obok siebie menagera. 
Spojrzałam w stronę przechodzącego obok Paul'a, który parzył się w naszą stronę. Nie wiedziałam o co chodziło. Gdy przeszedł zapytałam się Hazzy.
- Wątpisz w co? Kochanie, o co chodzi? Co się do jasnej cholery ma z nami stać? 
Harry spojrzał na mnie swoimi zeszklonymi zielonymi oczyma. Widziałam, że cierpi, że chce mi wszystko powiedzieć. Już nawet miał zamiar to zrobić, gdy usłyszeliśmy:
- Louis, Harry, Zayn, Liam i Niall. Chłopcy zapraszam Was. Idziemy. No dalej. - krzyczał ochroniarz. 
Harry jeszcze raz na mnie spojrzał i pocałował mnie bardzo namiętnie, jakby ten pocałunek miałby być naszym ostatnim.
- Zapamiętaj, że nigdy nie będę kochał innej. KOCHAM tylko Ciebie. Zapamiętaj, dobrze?
- Wiem to. Ja Ciebie też kocham. - patrzałam na niego zagubionym wzrokiem, a on ze smutkiem w oczach odszedł. Spojrzał jeszcze raz w moją stronę i z ruchu warg mogłam wyczytać słowa: KOCHAM CIĘ. TYLKO CIEBIE! NA ZAWSZE. Posłałam mu czuły uśmiech, ale w sercu czułam ból, z oczu leciały łzy. Czułam, że coś się wydarzy, ale nie wiedziałam co. Bałam się tego, bo przeczuwałam, że nie będzie to nic dobrego.

Gdy samolot wzniósł się w powietrze i zniknął za chmurami straciłam już całkowicie humor. Dani podeszła do mnie i bardzo mocno mnie przytuliła.
- Kochanie, nie martw się. Wrócą. Tak jest zawsze. Musimy się non stop do tego przyzwyczajać. Bo ja jeszcze też nie mogę tego zaakceptować, mimo że jestem z Liam'em już dość długo. - uśmiechnęła się.
- Wiem Dan. Wiem. Martwię się po prostu. No i już cholernie tęsknię.
- Nie dziwię się. - dołączyła się do rozmowy Perrie. - Ja też już za nimi tęsknię. - spuściła głowę.
- Mamy to samo. - dodała Maryśka z Eleanor, podchodząc do nas.
- Grupowy uścisk? - zapytałam.
Nawet nie odpowiedziały tylko podeszły i to zrobiły.
- Dobra dziewczynki. - zaczęła Dani - Chodźmy. Nie będziemy siedziały na lotnisku.
- Może maraton filmowy u nas? - zapytała z uśmiechem Maryśka.
- Bardzo dobry pomysł. - powiedziała Perrie z uśmiechem - Pobędziemy razem, to lepiej się poczujemy, nie będziemy od razu czuły się tak samotnie bez nich. Razem lepiej.
- Dokładnie. - dodała El. - Ja się na to piszę. Tylko zajdziemy do naszych mieszkań po rzeczy może i wtedy pojedziemy do dziewczyn. Co wy na to?
- Jasne, jasne. - powiedziała Dani i Pezz.
- Spoko. W takim razie za dwie godzinki u nas. - powiedziała Marysia.
- Tak. - uśmiechnęły się dziewczyny.
Poszłyśmy do samochodu i jadąc do domu wstąpiłyśmy do marketu żeby kupić coś na wieczór i jutrzejszy poranek. Po szybkich zakupach wróciłyśmy do domu, rozpakowałyśmy zakupy i ogarnęłyśmy w domu. Tak jak się umawiałyśmy, dziewczyny przyjechały punktualnie dwie godziny po rozmowie, czyli o 6pm. Zaprosiłyśmy je do środka i najpierw pokazałyśmy im pokoje, w których będą spały, a potem razem z nimi zeszłyśmy na dół do kuchni.
- Dobra to ja rozłożę przekąski, a wy idźcie szukać filmów. - powiedziałam.
- To ja idę szukać filmów z Mary i El - uśmiechnęła się Perrie.
- A ja Ci pomogę. - odparła Dani.
- Spoko. - uśmiechnęłam się.
Dziewczyny poszły do salonu, a my zaczęłyśmy rozkładać jedzenie do oddzielnych misek. Jakieś żelki, m&m's, chipsy, cukierki. Rozlałyśmy napoje do dzbanków i wyciągnęłyśmy pięć kubków.
- Soph, stało się coś prawda? - zaczęła Dani.
- Nie, dlaczego tak myślisz? - zapytałam.
- Czuję, że coś jest nie tak. Widzę to w Twoich oczach. Są jakieś bez życia, bez tej niesamowitej iskierki, którą zawsze miałaś. - powiedziała Danielle.
Spojrzałam na nią i usiadłam przy kuchennym blacie.
- Powiem Ci, ale najpierw chodź zanieśmy dziewczynom to jedzenie i picie ok?
- Jasne. - posłała mi uśmiech.
Zaniosłyśmy dziewczynom jedzenie. One dalej szukały jakiegoś fajnego filmu. My natomiast wróciłyśmy do kuchni i usiadłyśmy, jak ja wcześniej, przy blacie. Naprzeciwko siebie.
- Więc co jest? - zapytała Danielle.
- Chodzi o Harry'ego, coś było nie tak. Chciał mi powiedzieć o co chodzi, ale widać było, że nie może o tym powiedzieć ani słowa. No i powiedział, że boi się, że przez to nasz związek się skończy.
- Co?
- No może nie powiedział dosłownie, że się skończy, ale ja to jakby odczytałam, odczułam w tym jak się zachowuje i to co mówi.
- Boże, Sophie. A co mówił? Podaj jakiś przykład.
- No przykładowo, mniej więcej tak, nie ważne co mówią inni, pamiętaj,że byłaś, jesteś i będziesz dla mnie najważniejsza. Pamiętaj, że jesteś tą jedyną i tylko Ciebie kocham.

- Nie dziwię się, że czujesz się źle. Też bym tak się czuła, gdyby Liam mi tak powiedział. Coś jest na rzeczy, niestety. - posmutniała Dani.
- Dziewczyny! Co z Wami? Już leci! - krzyknęła Maryśka.
- Już, zaraz idziemy! - krzyknęłam.
Spojrzałam na Danielle. Intensywnie myślała. Gdy uniosła wzrok powiedziała:
- Jesteśmy przyjaciółkami. Zaufaj mi, nikomu nie powiem. To zostanie między nami.
- Ufam Ci, dlatego nie mówiłam słynnych słów: "tylko nikomu nie mów". - zaśmiałam się.
- No tak. Cieszę się, że się ze mną tym podzieliłaś. Mam nadzieję, że będzie Ci lżej na sercu. - przytuliła mnie. - A teraz już chodźmy oglądać. - zaśmiała się.
- Jasne. - posłałam jej uśmiech.
Poszłyśmy do salonu i zajęłyśmy miejsca obok siebie. Dziewczyny oglądały The Notebook. Jeden z najbardziej romantycznych filmów świata. Jeden z moich ulubionych. Po skończonym filmie wszystkie wyglądałyśmy jak po krojeniu cebuli. Zapłakane.
- Nie no, tak nie może być. - powiedziałam. - Dziewczyny. Musimy jakąś komedię teraz obejrzeć, bo inaczej będziemy ryczały all day all night. - zaśmiałam się przez łzy.
- Racja Soph. - powiedziała Perrie. - Chwila, zaraz coś znajdziemy. - mówiąc to wstała i podeszła do naszej kolekcji filmów.
- Może jaki film animowany. - powiedziała w końcu Eleanor pociągając nosem. - Przykładowo Shrek. Co wy na to dziewczyny? - uśmiechnęła się.
- Bardzo dobry pomysł. - zaśmiała się Maryśka.
- Zgadzam się. - dodała Dani.
- Ja również. - powiedziałam.
- Ok, w takim razie szukam. - zaśmiała się Perrie.
- Tam jest Shrek na 100% - powiedziała Maryśka.
- Mam, znalazłam. - Perrie wzięła płytę i włożyła ją do odtwarzacza. Po czym usiadła na swoim miejscu, a Maryśka nacisnęła na pilocie play.
Mimo że każda z nas oglądała ten film po raz setny, śmiałyśmy się jak małe dziewczynki, które widzą tą bajkę po raz pierwszy w życiu. Zdecydowanie bohaterowie tej bajki potrafią poprawić humor. Później jeszcze oglądnęłyśmy kilka odcinków Glee i około 2 nad ranem poszłyśmy spać. Kładąc się do łóżka spojrzałam na telefon, który cały czas był w pokoju. Dostałam sms'a od Harry'ego.

Od: Harry .xx
Dobranoc Skarbie. Słodkich snów. Kocham Cię .xx
I już tęsknię... ;(

Do: Harry .xx
Też tęsknię... ;( Dobranoc. Kocham Cię .xx

Zamknęłam oczy i zasnęłam. Przebudziłam się bardzo wcześnie, ze względu na całonocne koszmary. Nie mogłam już dłużej spać. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 7 rano. Masakra. Spałam niecałe pięć godzin i nie chce mi się już spać. Dziwne. Wstałam i poszłam do łazienki się odświeżyć. Przed 8 zeszłam na dół i zabrałam się za szykowanie śniadania. Nawet nie zauważyłam, jak do kuchni weszła Danielle. 
- Nie możesz spać, co Soph? - powiedziała, a ja dopiero wtedy ją zauważyłam.
- No, jakoś nie mogę. - spuściłam głowę. - A Ty już wstałaś? - zapytałam podnosząc wzrok.
- Właściwie, to też od godziny już nie śpię. Przyznam się, że zastanawiałam się nad tym, o czym mi wczoraj powiedziałaś. 
- I co wywnioskowałaś?
- Wydaje mi się, niestety, że jest coś na rzeczy. 
- Też mi się tak wydaje.
- Tylko wiesz co jeszcze mi się wydaje? - zapytała Dani.
- Co?
- Wydaje mi się, że to wszystko, co może się stać jest wymuszone na nim, że on musi to robić. Ich menagment to przecież Modest, oni mają różne idiotyczne pomysły. 
- Myślisz?
- Tak myślę. Więc jeżeli coś będzie, to starałabym się do tego podejść z dystansem, chociaż wiem, że nie będzie to łatwe, szczególnie, gdy dana sytuacja, dana sprawa dotyczy swojej osoby. No nie?
- Dokładnie. Masz rację. 
- O czym tak rozmawiacie? - weszła do kuchni zaspana Maryśka.
- Zastanawiamy się, co zrobić na śniadanie. - odpowiedziała momentalnie Danielle z uśmiechem na twarzy, po czym spojrzała na mnie, a ja powiedziałam tylko nieme DZIĘKUJĘ, na co ona odpowiedziała NIE MA ZA CO.
- Mhm. - ziewnęła Maryśka. - I co wymyśliłyście? 
- Zdecydowałyśmy, że zrobimy naleśniki z sosem czekoladowo-truskawkowym i bitą śmietaną. Pasuje? - zaśmiała się Danielle.
- Mniam. - powiedziała Maryśka. - Pomóc wam w czymś? 
- Może lepiej nie, bo Ty jeszcze się nie obudziłaś. Idź do salonu, poleż sobie jeszcze. - powiedziałam. 
- Dokładnie Mary, bo coś słabo wyglądasz. - dodała Dani. 
- W zasadzie słabo się czuję, więc macie racje. Idę się jeszcze położyć. 
Zaczęłyśmy przygotowywać przepyszne śniadanie. Przed 9 wszystko było gotowe, a do kuchni, zwabione wonią naleśników, przyszła także Perrie, a za nią Eleanor. 
- Mmm... - zaczęła Perrie - Tak pachniało u góry, że stwierdziłam, iż muszę zejść na dół, bo mój brzuch zaczął domagać się śniadania.
- Tak samo mój. - zaśmiała się Eleanor. 
- W takim razie siadajcie. - uśmiechnęłam się.
Dani rozlała napój do szklanek i podała każdej, po czym resztę napoju na dolewkę położyła w dzbanku na blacie. Ja ułożone na talerzach naleśniki ozdobiłam bitą śmietaną i polałam sosem, po czym podałam każdej talerz i sama usiadłam przy blacie ze swoją porcją. Po zjedzonym śniadaniu dalej siedziałyśmy i rozmawiałyśmy na różne tematy.
- Dobra. - zaczęła Perrie. - Z tego względu, że wy dwie, moje wspaniałe, napracowałyście się przy śniadaniu, to ja po nim posprzątam. - uśmiechnęła się.
- Ja Ci pomogę. - powiedziała chętnie Eleanor.
- Ja ewentualnie też. - zaśmiała się Maryśka. 
- Spoko. Nam to pasuje, prawda Dani? 
- Oczywiście. - zaśmiała się Danielle. - Skoro chcecie sprzątać, to ja się nie będę wtrącała. 
- Dobrze. Idźcie sobie odpocząć, a my tutaj posprzątamy. - powiedziała Perrie. 
Poszłyśmy do salonu, gdzie rozłożyłyśmy się na sofie i włączyłyśmy TV.
Dziewczyny zostały tylko do obiadu, później musiały jechać do siebie. Dani musiała iść na trening, Perrie miała jakiś wywiad, a Eleanor musiała wracać do Manchester'u, bo od jutra zaczynają się jej egzaminy półroczne. Nam w sumie też. Przez najbliższe trzy tygodnie będziemy miały po dwa egzaminy w tygodniu. W sumie tylko po to będziemy chodziły na uczelnię, na nic innego, bo przed świętami są już tylko egzaminy, a normalne zajęcia drugiego semestru zaczną się dopiero po 6-tym stycznia. Nie mam na nic siły, ale trzeba się zmobilizować i zacząć przygotowywać. 


***

Tygodnie mijały jak szalone. Wszystko przez te egzaminy. Na szczęście zaliczałyśmy każdy w terminie zerowym bez poprawek. Jeszcze został nam tylko jeden egzamin z fortepianu, który właśnie dzisiaj się odbędzie. Musimy na niego znać wszystkie siedem utworów, których uczyliśmy się w tym semestrze, a na egzaminie wybiorą nam jeden do zagrania. Prawda jest taka, że jest mi obojętne, co dostanę. Wszystkie mi się podobały, wszystkie lubiłam tak samo. Pojechałyśmy na uczelnię. Mimo że jadąc tu nie byłyśmy wcale zestresowane, po wejściu można było odczuć ogromne napięcie, które spowodowało mimowolny stres. Patrząc na tych wszystkich przerażonych studentów ogarniała nas jeszcze większa panika. 
- Zośka, ja nie dam rady. - powiedziała nagle Maryśka.
- Co Ty gadasz! - krzyknęłam. - Nawet tak nie mów. Pięć egzaminów masz już za sobą, a ten, jeden z najprostszych Cię stresuje? Maryśka, coś Ty!
- No wiem, ale zobacz na nich. Jacy zestresowani. 
- Ale Ty nie jesteś żadną z nich. Ty jesteś Maryśka Olechowicz. Ty zawsze dajesz radę, bo jak nie Ty to kto? - zaśmiałam się, ten tekst zawsze nas podnosił na duchu.
- Masz rację. Jestem Maryśka Olechowicz i ja dam radę. - uśmiechnęła się. - Tak samo Ty, Zosiu Antynowicz dasz radę, bo kto jak nie Ty! - zaśmiała się. 
- Dokładnie. Ja, Zośka Antynowicz również dam radę. Pokonam własny strach. 
Złapałyśmy się za ręce i usiadłyśmy pod ścianą. 
- Miss Antynowicz, please to the exam room. - powiedział egzaminator. 
- No dajesz Zośka, dasz radę. - uśmiechnęła się Maryśka. 
Weszłam na salę egzaminacyjną i zajęłam miejsce przy fortepianie. Ustawiłam sobie krzesełko, bo ono jest najważniejsze i następnie czekałam na nazwę wylosowanego dla mnie utworu. 
- Miss Antynowicz, for you to play Etiuda es-moll. Are you ready?
- Yes. - powiedziałam i odetchnęłam z ulgą. Chyba lepiej nie mogłam trafić.
Zaczęłam grać i po około pięciu minutach skończyłam utwór. Wstałam i stanęłam przed komisją egzaminacyjną, która coś sprawnie zapisywała w moim indeksie.
- Miss Antynowicz, congratulations, you got an A.
- Thank you so much. - odpowiedziałam i wzięłam swój indeks i z radością wyszłam z sali, przed którą stała Maryśka.
- I jak? - zapytała.
- Dostałam szósteczkę. - zaśmiałam się.
- Super. - uśmiechnęła się. - A co grałaś?
- Etiudę es-moll.
- Mhm. Mam nadzieję, że ja jej nie dostanę. Ja chcę Etiudę As-dur.
- No to może ją dostaniesz.
Około pół godziny później wyszedł po raz wtóry egzaminator i powiedział:
- Miss Olechowicz, please to the exam room.
- Życz mi szczęścia. - powiedziała Maryśka.
- Szczęścia kochanie. Dasz radę.
Jeszcze tylko spojrzała na mnie i zacisnęła kciuki. Zrobiłam to samo. Gdy drzwi sali się zamknęły zaczęłam się modlić, żeby jej wyszło. Siedziałam z zamkniętymi oczyma, nie zważając na to co dzieje się wokoło.
- Soph. - powiedział znajomy głos. Otworzyłam oczy. Przede mną stała Alice.
- Hej Alice. Już po egzaminie?
- Tak. Przecież jestem na literkę C.
- A no, faktycznie. - uśmiechnęłam się.
- A Ty?
- No ja też, bo ja przecież na A jestem. - zaśmiałam się.
- A Mary?
- Właśnie teraz jest na sali. Zaraz powinna skończyć.
- To może poczekam z Tobą, bo tak sama tutaj siedzisz.
- Spoko, spoko. Możesz ze mną czekać, jeżeli chcesz. - uśmiechnęłam się.
Usiadła koło mnie i rozmawiałyśmy ze sobą do momentu, gdy z sali egzaminacyjnej wyszła Maryśka. Nie miała zbyt szczęśliwej miny. Czy to znaczy, że nie zaliczyła? Przecież to nie możliwe. Jestem pewna, że aktorzy.
- I jak Mary? - zapytała Alice.
- Hmm. Do kitu. - wydukała.
- Nie zdałaś? - zdziwiła się Alice. - Jak to?
- No normalnie.
Nic nie mówiąc wstałam i wyciągnęłam z jej dłoni indeks.
- Ej no Zoś! - krzyknęła Maryśka.
- No co? Nie wierzę w to co gadasz, więc muszę sprawdzić. - wytknęłam jej język.
Znalazłam stronę i przeczytałam. Dostała szóstkę, jak ja, ale aktorzyła, że niby nie.
- Kłamczucha. - zaśmiałam się.
- No co?! Nie można potrzymać kogoś w napięciu? - wytknęła mi język.
- Jak widzisz, mnie nie oszukasz. - uśmiechnęłam się.
- A mnie wkręciła. Kurde no. - zaśmiała się Alice. - Dobra dziewczyny, ja muszę uciekać, bo wyjeżdżam dziś z rodzicami do dziadków na święta.
- Łeee. - powiedziałam - Myślałam, że gdzieś pójdziesz z nami, a Ty nie możesz. No dobra. W takim razie wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku.
- Wzajemnie dziewczyny.
Przytuliłyśmy się i pożegnałyśmy z Alice, a same poszłyśmy najpierw do domu się przebrać, a następnie pojechałyśmy na zakupy, bo przecież trzeba było kupić jakieś prezenty dla wszystkich. Po zakupach, około godziny 6pm wróciłyśmy do domu. Udało się nam kupić prezent każdemu. Zmęczona poszłam się odświeżyć do pokoju. Przed 7pm poszłam na chwilę do Marysi. Nie pukając weszłam do środka. Siedziała przed laptopem z przerażoną miną.
- Co jest Maryś? - zapytałam.
- Nie nic.
- Jak nic, skoro widzę, że coś się stało.
Podeszłam do niej i nachyliłam się przed laptopem. Widziałam jak Marysia próbuje zamknąć tą stronę, ale niestety jej się nie udało, nie zdążyła.
- CO?! - oniemiałam.
- Właśnie sama się zastanawiam o co chodzi... - powiedziała ze smutkiem Maryśka.
- Przecież.. Ale, że jak przestał być singlem? To on nie powiedział wtedy w radiu o nas?!
- Na to wygląda.
- Nie no, nie wierzę. - powiedziałam - W czym ona jest lepsza ode mnie? Co ma Swift, czego ja nie mam?
- Zoś..Ty jesteś idealna, ona nie. Może to tylko fotomontaż. Nie wiesz.
- Fotomontaż? Proszę Cię. Popatrz na zakładkę u góry. Harry Styles and Taylor Swift in the Park. Kliknij na to.
Jak prosiłam, tak zrobiła. Otworzyły nam się kolejne zdjęcia. Nawet z Lux i Lou.
- I Ty mówisz mi, że to fotomontaż? Proszę Cię. Nie wierzę w to! Kiedy oni wracają?
- W niedzielę, czyli za trzy dni.
- Właśnie. Dobrze się składa. Pojadę jutro do Holmes Chapel dam im prezenty na święta. Jedziesz ze mną?
- Jasne. Pojadę.
- Dobra, a teraz idę spać. To mi na pewno poprawi samopoczucie.
Poszłam do pokoju i padłam na łóżko. Nie chciałam o tym myśleć. Wolałam zapomnieć. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Nazajutrz rano wstałam i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam gorącą kąpiel. Później ubrałam się, zeszłam na dół i zjadałam śniadanie. Wróciłam na górę, zapakowałam prezenty dla Anne, Gemmy i Joe'go. Wyszłam znowu z pokoju i zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie już Maryśka. Zamknęłyśmy dom i pojechałyśmy do Holmes Chapel. Na miejscu czekały już na nas dziewczyny. Przywitałam się z nimi i weszłam z nimi do domu. Wręczyłam im prezenty świąteczne, a Anne zapytała się:
- Dlaczego tak wcześnie? Przecież mieliście przyjechać po wigilii.
- Tak, ale coś się stało.
- Co takiego?
Spojrzałam na Maryśkę, potem na Gemmę, która wyglądała jakby już o wszystkim wiedziała.
- Może usiądziemy. - zaproponowałam.
- Tak będzie lepiej. - powiedziała Gemma.
- Gemma masz może laptopa przy sobie? - zapytałam.
- Tak już przynoszę.
Szybko wróciła z laptopem.
- Tak właściwie. - zaczęła Gemma. - Miałam mamie to pokazać wczoraj.
- Ty wiesz o co chodzi? - zapytała zdziwiona Anne.
- Tak.
- To może Gemma, otwórz tą stronę i pokaż, bo ja wolę o tym nie mówić.
- Jasne. - mówiąc to otworzyła stronę.
Gdy Anne zobaczyła zdjęcia jej syna z Taylor, trzymających się za ręce i udających szczęśliwą parę, zamurowało ją. Spojrzała na mnie i powiedziała:
- Dlatego nie chcesz przyjechać w pierwszy dzień świąt.. całkowicie Cię rozumiem. Nie rozumiem jednak zachowania mojego syna. Przepraszam Cię najmocniej skarbie za niego. Wiedz, że dla mnie Ty jesteś i będziesz jego dziewczyną, no i później moją synową. - zaśmiała się lekko.
- Wiem Anne. Jednak sama widzisz, co się stało. Poza tym, tytuł jednego z nagłówków Harry Styles is not SINGLE any more. Przecież on nie był singlem, czyli wychodzi na to, że nie powiedział o nas, dwa miesiące temu w radiu.
- No na to wychodzi. Dziwne. Jeszcze przed wyjazdem zapewniał mnie, że kocha tylko Ciebie, a tu proszę. Boże, co z tym chłopakiem się stało. Co ten świat z nim zrobił. Nie tak go wychowałam.
- Z pewnością.
- Soph. - zaczęła Gemma - Mam nadzieję, że nie zerwiesz z nami kontaktu.
- Coś Ty! Nigdy. Kocham Was jak własną rodzinę i nigdy nie przestanę.
- To dobrze. Ale nie podejmuj też pochopnych wniosków jeżeli chodzi o te wszystkie artykuły. Nie jestem w 100% pewna, czy Harry mógłby tak postąpić. Zrobisz to dla mnie?
- Postaram się Gemma, jednak to nie będzie łatwe.
- Nie dziwię się.
Po obiedzie ruszyłyśmy w drogę powrotną do Londynu. Pogoda była paskudna, padał śnieg, co na Londyn było fenomenem. Gdy wróciłyśmy do domu było już późno, bo nie jechałam zbyt szybko, bo nie miałam zimowych opon, muszę je jutro zmienić. Nie chciałam o niczym z nikim rozmawiać. Poszłam więc do pokoju i zajrzałam na telefon. Trzy sms'y nieodebrane, na które od razu odpowiadałam.

Od: Dani .x
Kochanie, spotkajmy się. Wiem, że teraz źle się z tym czujesz.
Jestem w szoku. Kocham. Xx

Do: Dani .x
Ja też jestem w szoku. Możemy się spotkać jutro. Kocham .xx

Od: Pezz .x
Boże, Sophie, o co z tym chodzi? Jak to? XX

Do: Pezz .x
Sama nie wiem... <bezradny> .xx

Od: El .x
Jak tylko to zobaczyłam od razu zadzwoniłam do Lou.
Jednak on powiedział, że teraz nie może rozmawiać..
Współczuję Ci kochanie. XXx

Do: El .x
Też chcę znać prawdę. Niepokoi mnie to bardzo. 
Dzięki za współczucie .xx

Miło, że się o mnie martwią. Jednak moja bezradność w tym przypadku sięgnęła już zenitu. Nie wiem dlaczego to zrobił, po co, czy ktoś go tego zmusił, czy było to z własnej nieprzymuszonej woli. Nie wiem. Mam jednak nadzieję, że się dowiem. 

***

Dani przed momentem napisała mi, że chłopcy właśnie wrócili, bo dostała sms'a od Liam'a. Napisała też, że Niall i Harry mają zamiar zaraz do nas przyjechać. I co ja teraz zrobię?! Cholera. Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi zatrzęsłam się cała. Słyszałam siedząc w salonie, jak Marysia schodzi po schodach i podchodzi do drzwi, by je otworzyć. 
- Cześć kochanie! - słychać było słowa Niall'a. 
- Hej skarbie. - mówiła Maryśka. 
- Cześć Mary. - usłyszałam w końcu głos Harry'ego.
Maryśka jednak nie odpowiedziała. Była na niego wściekła.
- Wchodźcie. - powiedziała krótko. 
Gdy tylko zamknęła drzwi Harry powiedział:
- Gdzie Sophie?
- A czego chcesz od niej? - zapytała oschle Maryśka. 
- Chcę porozmawiać. Nie rozumiesz?
- Myślisz, że ona chce Cię widzieć po tym co jej zrobiłeś?
- Pewnie nie. - powiedział. 
Czułam jak do moich oczu zaczęły napływać łzy. Wstałam jednak i spojrzałam w ich stronę. Harry spojrzał na mnie i podszedł szybkim krokiem. Za nim podbiegła Marysia z Niall'em.
- Sophie. 
Nic nie powiedziałam. Patrzyłam na niego jedynie zeszklonymi oczami, a co jakiś czas spływała po moim policzku łza. 
- Ja nie mogłem inaczej. - powiedział patrząc mi głęboko w oczy. - Do niczego nie doszło, to tylko głupie trzymanie się za ręce. Nic więcej. 
- Serio? - parsknęłam śmiechem. - A od jakiego czasu nie jesteś singlem? Od momentu jak zacząłeś ze mną chodzić, czy z Tay?
- Sophie. Oczywiście, że z Tobą. 
- To czemu do jasnej cholery nie powiedziałeś o tym wtedy w radiu, jak zamierzałeś? Ja głupia nie zorientowałam się, że tego nie zrobiłeś, mimo że nie trzymałeś mnie za rękę jak byliśmy na spacerze, czy jak szliśmy do klubu. Jaka ja jestem głupia. Masakra. Tyle udawania. Po co?
- Musiałem. Przepraszam. 
- Musiałeś? Kto mógłby Cię do tego zmusić. Może musiałeś też udawać to, że mnie kochasz, co?
- Tego nigdy nie udawałem. 
- Dobra Harry, nie tłumacz już się. Wyjdź stąd. Ja muszę sobie to poukładać. Tyle kłamstw.. W co ja się wpakowałam. Po jaką cholerę mnie rozkochałeś w sobie? Tylko to potrafisz. Rozkochać i zostawić. Zejdź mi z oczu. Z nami koniec. 
- Ale, Sophie..
- Słyszałeś co powiedziała. - odparła Maryśka. - Znikaj stąd. Proszę Cię Harry, jeżeli ją kochasz, to nie pogarszaj sytuacji. 
- Mary o co chodzi? - zapytał skołowany Niall.
- To Ty nic nie wiesz? - zapytała zdziwiona.
Spojrzałam jak Maryśka stoi z nimi obok drzwi wyjściowych. 
- No nie, nie mam pojęcia o co chodzi. Mógłby mi ktoś to wytłumaczyć - mówił dalej Niall. 
- Niech Ci Harry wytłumaczy. A teraz Niall, Ty też wyjdź z nim. Ja muszę pobyć teraz z Sophie. Proszę Cię Niall, kocham Cię, ale dziś nie spędzimy ze sobą czasu. Wybacz. - kończąc wypowiedź pocałowała czule blondyna i otworzyła im drzwi. 
- Pa. - powiedzieli niechętnie. 
- No pa, pa. - odpowiedziała Maryśka i zamknęła drzwi. 
Zdziwiło mnie to, że Niall kompletnie nie wiedział o co chodzi. Czyżby o tym nie wiedział nikt prócz Harry'ego i menagmentu? Marysia podeszła do mnie i objęła mnie ramieniem. Tak spędziłyśmy resztę dnia. Gdy weszłam do pokoju i wzięłam swój telefon na ekranie widniało mnóstwo nieodebranych połączeń od Harry .xx Nie chciałam z nim rozmawiać, dlatego położyłam się spać. 

***

Dziś Sylwester, przychodzi do nas na pewno Niall, a także Dani i Liam oraz Lou i Eleanor. Harry też miał przyjść, ale nie wiem co się stało. Przez święta przemyślałam wszystko i przeanalizowałam każdy szczegół. Ostatecznie stwierdziłam, że może poniosło mnie i prawda jest taka, że nic takiego strasznego nie zrobił. Jednak jeszcze mu tego nie powiedziałam, miałam zamiar powiedzieć mu wraz z wybiciem północy i rozpoczęciem się Nowego Roku, ale chyba będę musiała to zrobić telefonicznie, skoro go nie będzie. Prawda jest taka, że nikt nie wie, gdzie on jedzie i co tam będzie robił. 
Przed 6pm zaczęli się schodzić. Impreza jest bardzo kameralna. Jak już wspomniałam tylko ja, Marysia, Dani, Eleanor, Niall, Liam i Lou. Cóż. Włączyłyśmy muzykę, rozłożyłyśmy przekąski i jedzenie i zaczęliśmy świętować.
- Kochanie i jak z Harry'm? - zapytała Dani. 
- Prawda jest taka, że miał tu być dziś, ale napisał tylko, że nie może, a miałam mu powiedzieć, że w sumie zbyt emocjonalnie podeszłam do sprawy i chyba ją zbytnio wyolbrzymiłam i tam jakieś trzymanie się za ręce nie jest od razu zdradą.
- No tak, racja. Powiem Ci, że chłopaki kompletnie nie mieli o tym pojęcia. Jak zapytałam się Liam'a o co chodzi to musiałam mu pokazać zdjęcia, na które patrzył z niedowierzaniem i sam zastanawiał się, czy to nie fotomontaż.
- Coś Ty? W sumie Niall jak przyszedł tutaj wtedy z Harry'm też był tym wszystkim, że tak powiem zaskoczony, po prostu kompletnie nie wiedział o co chodzi. 
- Może to wina Modest. Mówię Ci, oni za tym muszą stać. 
- Pewnie masz rację. 
Wróciłyśmy do zabawy. Lou zaprosił mnie do tańca.
- I co postanowiłaś w sprawie z Harry'm?
- Myślę, że mu wybaczę, bo chyba zbyt pochopnie postąpiłam. Wiesz emocje wzięły górę. Przecież trzymanie za rękę to nie zdrada. 
- No dokładnie. Super. Cieszę się, że tak postanowiłaś. Prawda jest taka, że my kompletnie sami nie wiemy o co chodzi. El nie chciała mi wierzyć, że o niczym nie wiedziałem. 
- Proszę Cię, też bym nie wierzyła. Jesteście w jednym zespole, poza tym jesteście przyjaciółmi i nic nie wiecie. 
- Widocznie nie mieliśmy o tym wiedzieć. Ta sprawa jest podejrzana. 
- Na to wygląda. - zaśmiałam się. 
Zabawa była bardzo udana. Graliśmy trochę w twister'a, trochę w nogę na playstation, oglądnęliśmy jakiś film. Gdy wybiła północ zaczęliśmy składać sobie życzenia. Chciałam zadzwonić do Harry'ego, ale nie mogłam się z nim połączyć. Po kilku próbach zrezygnowałam i wróciłam do zabawy. 


~Harry~

Zrobiłem największy błąd w moim życiu. Teraz to wiem. Jestem pewny, że ten pocałunek został nagrany, albo sfotografowany. Tak przecież miało być. Tak zarządził Modest. Ja miałem być tylko wykonawcą ich żądań. Byłem marionetką, z którą robili co chcieli, bo nie potrafiłem się sprzeciwić. Mówili zawsze: To dla dobra zespołu. Straciłem wszystko co mogłem mieć, teraz chyba już na zawsze. Jak Sophie zobaczy to zdjęcie, to już będzie ostateczny koniec. Tuż po pocałunku z Taylor zadzwonił do mnie Lou, także wiem, co zaprzepaściłem. 

- Siema stary! Gdzie Ty jesteś w ten Nowy Rok? Przecież miałeś być tu z nami w Londynie. Mam dla Ciebie chyba dobrą wiadomość bro. - powiedział Lou. 
- Jestem w Ameryce. 
- A co Ty tam robisz? Sam się bawisz?
- Właściwie to nie sam. Lou Lou, co to za dobra wiadomość? - zapytałem.
- Sophie stwierdziła, że chyba zbyt pochopnie postąpiła, wiesz emocje wzięły górę, a przecież trzymanie za rękę to nie zdrada, dlatego ma zamiar do Ciebie zadzwonić i powiedzieć Ci o tym, że między Wami będzie znowu wszystko ok.
Zatkało mnie. Mógłbym być znowu szczęśliwy, ale nie, musiałem się pocałować ze Swift. Moje życie jest do dupy. Czemu ja słuchałem Modest? No tak przecież to wszystko dla dobra zespołu. Pamiętam.
- Jesteś tam Curly? - zapytał Lou.
- Jestem, jestem. Sorry, ale zdziwiłeś mnie tą informacją.
- Mam nadzieję, że oczywiście zdziwiłem Cię pozytywnie.
- No jasne. Dzięki. Szczęśliwego Nowego Roku!
- Pewnie, że Szczęśliwego!! Dobra ja kończę, bo muszę do mamy zadzwonić. Buziaki Curly! Wracaj!
- Pa. Pozdrów mamę.
- Spoko. Pa.

Teraz już wiedziałem, że wszystko skończone. Już na pewno mi nie uwierzy, że to wszystko jet ustawione, że Modest mnie do tego zmusił. To już koniec mnie i Sophie... koniec nas. Jedyne co mi może pomóc to, to że Paul by się do tego przyznał, ale w to wątpię. Usiadłem na łóżku w pokoju hotelowym i myślałem co teraz będzie. Co ja teraz zrobię? Jak ja jej spojrzę w oczy. Przecież ona mi nie uwierzy. Nie dziwię się jej wcale. 
Wyłączony telefon włączyłem na nowo. Mnóstwo wiadomości, a także te upragnione nieodebrane połączenia od Sophie .xx

***

Zdjęcie z pocałunku ze Swift w błyskawicznym tempie obiegło świat. I zapoczątkowało przeogromną wrzawę nie tylko wśród fanów, ale i przyjaciół. Sophie się do mnie już nie odezwała co świadczyło o tym, że widziała filmiki i zdjęcia. Chłopcy pisali do mnie sms'y typu: O co z tym chodzi do cholery? czy Wytłumacz się Styles, co Ty najlepszego robisz?. Nie wiedziałem, co mam im odpisać. Dopóki fanki nie zaczęły grozić śmiercią Swift menagment nie reagował, jednak wszystko zmieniło się, gdy ten udawany związek był najgłupszym ich pomysłem, bo fanki zaczęły nie tylko hejtować Swift, ale i odchodzić z fandomu Directioners. 
- Harry. - zaczął Paul - Dziś zerwiesz ze Swift. To nie ma sensu.
- Naprawdę?! Dopiero teraz to widzisz?! Zrujnowałeś mój prawdziwy związek! Nie dałeś mi możliwości, nawet zakazałeś mówić mi o Sophie wtedy w radiu, bo to niby miało być dla dobra zespołu. Wszystko co miałem robić, według Ciebie było dla dobra zespołu, ale tym razem ten pomysł, nie poprawił niczego. Sam widzisz, co się dzieje.
- Nie krzycz Harry, tylko rób co Ci karzę. Mi też to narzucili. Całkiem inaczej bym was prowadził gdyby ni Modest. Zrozum, że nie mogę inaczej. A teraz weź idź i zerwij ze Swift. 
- To zrobię, bo i tak ten nasz związek był udawany. 
Byłem ze Swift niby na wakacjach. Poszedłem więc z nią w miejsce, gdzie wiedziałem, że będą fotoreporterzy nasłani przez Modest. Siedzieliśmy tam przez chwilę w milczeniu. W końcu Swift zaczęła:
- Harry powiesz mi w końcu gdzie byłeś wczoraj wieczorem?
- Niby po co mam ci się tłumaczyć? 
- Jesteś moim chłopakiem i chcę wiedzieć, co i gdzie robiłeś.
- Nie będziesz mnie kontrolować Taylor! Trochę zaufania. 
- Ale jak ja mam ci ufać skoro ty się obściskujesz z każdą dziewczyną, tak jak wtedy niby z tą swoją przyjaciółką.
- I co ci to przeszkadza? Czy ja cię zdradziłem tym przytulaniem?
- Po prostu jestem zazdrosna, czy to takie trudne do zrozumienia?
- Proszę cię, to już nie mogę się przytulić z przyjaciółką?
- No nie.
- Nie będziesz mi rozkazywała. Non stop mnie kontrolujesz jak jakiegoś dzieciaka, który nie wie, co ma robić. Zastanów się nad tym co robisz.
- Będę robiła co chcę! 
- Tak?!
- Tak.
- W takim razie ja też. Z nami koniec Swift!
- Koniec? 
- Tak.
- W takim razie koniec. Żegnam. - mówiąc to poszła do pokoju. 
Poszedłem tam za nią. Była już spakowana. Jechała na najbliższy samolot. Nie miałem nawet ochoty jej zatrzymywać. Przez nią moje życie było całkowicie rozwalone. Nie miałem nic. Miłość mojego życia, Sophie, nie uwierzy w nic co bym jej powiedział. Straciłem chęci do życia. 
Z samego rana wróciłem do Londynu. Poszedłem do swojego mieszkania i nie chciałem widzieć nikogo innego. Wolałem zostać sam. Zamknąłem mieszkanie, z barku wyjąłem butelkę wódki i zapijałem smutki. W końcu zalany w trupa padłem na sofę i zasnąłem.  





____________________________________________________________________
Czytasz - komentuj!
Jest dłuższy niż poprzedni! Tak jak mówiłam. Mam nadzieję, że się spodoba. Liczę na Wasze komentarze. Pozdrawiam .xx

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 21. Mary! Mary! How's it going between you?

~Maryśka~

Niecałe dwa tygodnie temu chłopcy wydali na światło dzienne swój drugi album "Take Me Home". Co za tym idzie? Na początku grudnia wyjeżdżają znowu do USA, żeby promować swój drugi krążek. Nie jestem, jak zwykle zbytnio szczęśliwa, wiadomo po raz kolejny będę cholernie tęskniła za moim kochanym Horan'em. Nie lubię tego, kiedy nie mogę się z nim zobaczyć. Boże, umrę jak wyjadą w trasę, która się zacznie w sobotę, kilka dni po Brit Awards, w lutym 2013 roku. Sama świadomość tego mnie przerasta. Non stop nachodzą mnie takie myśli, mimo że jeszcze nie wyleciał, mimo że jeszcze jest tutaj ze mną. Dzisiaj właśnie wybieramy się na podwójną "randkę", a raczej wypad do kina, a potem oczywiście coś zjeść. Podwójna randka, ale tym razem nie ja i Niall razem z Zośką i Harry'm, tylko ja i Niall razem z Alice i Josh'em. Zośka pojechała z Harry'm znowu do Holmes Chapel. Anne ich zapraszała, więc pojechali i wrócą dopiero w niedzielę wieczorem. Ja ten czas spędzę sobie z Niall'em, on mi wystarczy. Kończąc śniadanie posprzątałam po sobie i poszłam do pokoju się szykować, za dwie godziny przyjedzie Niall, a z Alice i Josh'em spotkamy się przed kinem, przed 3pm. Otworzyłam moją wielką szafę i jak zwykle stwierdziłam, że nie mam się w co ubrać. Załamana usiadłam na łóżku na przeciwko szafy i przyglądałam się bacznie wypełnionej w 100% szafie. Patrzałam tak w nią dobre dziesięć minut. W końcu moim oczom rzuciły się moje jasne rurki, niebiesko-biały top, na który narzucę granatową koszulę w białe kropki i jeszcze na to ubiorę czarną skórę. Wybrany strój położyłam na łóżku, a sama poszłam się sprawnie szykować do łazienki. Nie minęło więcej niż godzina, jak gotowa wróciłam do pokoju i zaczęłam się ubierać. Przed 2pm. zadzwonił dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się nie kto inny jak ukochany Nialler. Stał na przeciw mnie w swoich przeciwsłonecznych okularach i zawadiacko się uśmiechnął.
- Wpuścisz mnie do środka, czy mam tu tak stać? - zaśmiał się Irlandczyk.
- No, czy ja wiem... - zastanowiłam się
- Kotku... - powiedział Nialler.
- Co? Mówiłeś coś?
- Tak, Kotku, wpuść mnie. - powiedział znowu.
- No dobra, wchodź. - zaśmiałam się i wpuściłam go do środka.
Wszedł i zamknął za sobą drzwi. Później złapał mnie od tyłu, obrócił w swoją stronę i pocałował bardzo namiętnie.
- Horan, coś Ty, tak się stęskniłeś, że tak mnie całujesz?
- A co, nie podobało się? - zapytał zdziwiony.
- Wręcz przeciwnie kochanie, było super.
- No, to ja rozumiem. - zaśmiał się i powtórzył pocałunek.
Gdy oderwaliśmy się od siebie zerknęłam na zegarek, było trochę po 2.
- Skarbie musimy jechać, bo się spóźnimy.
- Dobrze Kotku. Ubieraj się, ja idę odpalić auto.
- Ok.
Szybko się ubrałam, zamknęłam dom i pobiegłam do samochodu. Weszłam do środka, a Niall ruszył w stronę kina. Na miejsce zajechaliśmy tuż przed 3pm i jedyne co mogliśmy zrobić, to szybko się przywitać i biec do kina, bo równo o 3 rozpoczynał się seans. Kupiliśmy w pośpiechu bilety i weszliśmy na salę. Film
trwał dwie godziny. Po wyjściu z sali kinowej czekały już na Niall'a tłumy fanek. Nie chcąc zostać poturbowana odeszłam na bok z Alice i Josh'em, chociaż on zaraz musiał podejść do Nialler'a, bo fanki też chciały z nim zdjęcie. Po około piętnastu minutach ruszyliśmy do Nandos, bo gdzie indziej chciałby iść Niall. W drodze do Nandos robiliśmy sobie zdjęcia, oprócz tego co jakiś czas musieliśmy się zatrzymywać, bo non stop jakieś fanki chciały zdjęcie, autograf. No wiem, narzekam. Zawsze będę narzekała, niestety. Rozumiem to, że dziewczyny, bardzo chcą chociaż dotknąć swojego idola i serio nie
mam im tego za złe, ale to przecież normalne, że mnie to męczy. Po długo trwającej drodze doszliśmy do Nandos, gdzie zamówiliśmy dużoooo jedzenia, nie tylko ze względu na Nialler'a, ja też lubię sobie dobrze zjeść. Po dwóch godzinach siedzenia, gadania i jedzenia w Nandos postanowiliśmy przejść się jeszcze na spacer. Niestety Alice i Josh nie mogli już z nami iść, bo mieli coś jeszcze do załatwienia, dlatego poszliśmy sami. Słońce miało się już ku zachodowi i nadawało przepiękne barwy na horyzoncie. Szliśmy bardzo powili trzymając się za ręce. Wiedziałam, że ta chwila może szybko się skończyć, bo w każdej chwili mogą przed nami pojawić się fanki. Oczywiście się nie pomyliłam. Kilka minut później pojawiła się przed nami grupka dziewczyn, w wieku mniej więcej 13-15 lat.
- Hi Niall! - krzyknęła jedna.
- Hello! - odpowiedział Niall.
- Umm. - zaczęła druga - If it won't be a problem, can we take a photo with you?
Niall spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową na tak. Nie wiedziałam, dlaczego się mnie pyta. Nigdy tego nie robił.
- Sure. - uśmiechnął się i zaczął pozować do zdjęć.
- Shame, that we can't have a photo together. - usłyszałam jedną dziewczynę.
Spojrzałam na nią i powiedziałam.
- I can make you a photo with Niall. - uśmiechnęłam się.
- Really? - zapytały wszystkie.
- Yeah, sure. - mówiąc to wzięłam ich aparat i zrobiłam im wspólne zdjęcie z Niall'em.
- Thank you so much, Mary. You're cool. - powiedziały dziewczyny i pożegnały się z nami.
Złapaliśmy się znowu za ręce i ruszyliśmy w powrotną drogę. Przez chwilę szliśmy w ciszy. Spoglądając na Niall'a widziałam, że się z czegoś non stop cieszy.
- I co się tak cieszysz? - zapytałam.
- Cieszę się, że tak zrobiłaś.
- Że niby jak?
- No, byłaś dla nich taka miła. Na pewno to doceniły.
- Wiesz, one też były miłe, to ja też byłam.
- Mimo wszystko, dziękuję Kotku. - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
Robiło się coraz chłodniej, cóż listopad, to przecież normalne. Gdy doszliśmy do samochodu wsiedliśmy szybko do środka i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Na miejsce dotarliśmy trochę po 9pm. Weszliśmy do domu i wchodząc do salonu klapnęliśmy na sofie.
- Zostajesz na noc? - zapytałam.
- Jeżeli chcesz. - zaśmiał się blondyn.
- Możesz zostać. - wytknęłam mu język.
- W takim razie zostanę. - mówiąc to objął mnie i włączył TV, gdzie leciał jakiś film.
Film ciągnął się dla mnie w nieskończoność i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

***

Obudziłam się koło 9 w swoim łóżku. Mmm, czyli przyniósł mnie na górę. Oo, urocze. Drzwi pokolu były uchylone. Z dołu dochodził bardzo przyjemy zapach. Wstałam z łóżka, wsunęłam nogi w kapcie i zarzuciłam na ramiona bluzę. Zeszłam na dół. W kuchni paradował Horan pogwizdując do piosenki "Kiss You", która właśnie leciała w radiu.
- A Ty co tak tańcujesz kochanie? - zaśmiałam się, a blondyn momentalnie spojrzał w moją stronę i się uśmiechnął. Tanecznym krokiem podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
- Teraz i Ty będziesz tańcowała. - uśmiechnął się Niall.
Nogi ruszyły same do tańca. Wygłupialiśmy się tak, aż do końca piosenki. Gdy się skończyła i zaczęło lecieć co innego, Niall non stop trzymając mnie za rękę podprowadził mnie do kuchennego krzesła.
- Pani pozwoli - zaśmiał się i pomógł mi usiąść.
- Dziękuję panu. - zaśmiałam się również.
- Dzisiaj proponuję pani jajecznicę w sosie własnym, a do picia sok pomarańczowy. - mówił Niall ze śmiesznym francuskim akcentem - Co pani na to? - uśmiechnął się.
- Hmm. Kuszące, jednak brakuje mi pewnej rzeczy. - odpowiedziałam całkiem poważnie.
- Ależ czego pani brakuje. - dalej mówił z tym akcentem przez co myślałam, że zaraz nie wytrzymam i zacznę się śmiać.
- Czego brakuje? - zapytałam - Panie Horan - powiedziałam próbując powiedzieć z takim samym akcentem jak on - Wie pan, brakuje mi deseru.
- Deser będzie, najsłodszy jaki mógłby być. - zaśmiał się i podał mi śniadanie. - Smacznego. - mówiąc to zaczął zajadać.
- Dziękuję kochanie. Wzajemnie. - zaśmiałam się i zaczęłam jeść.
Śniadanie, palce lizać, pyszne. Serio, serio. Horan ma dryg to gotowania. On jest po prostu idealny. Wspaniały. Po skończonym śniadaniu siedziałam i czekałam na deser. Niall posprzątał po śniadaniu i spojrzał na mnie.
- Czekasz na coś Kotku? - zapytał ze śmiechem.
- Tak. Na deser. Przecież obiecałeś.
- Ach tak, już podaję.
Podszedł do mnie i zasłonił mi oczy jakąś chustką. Wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Położył na łóżku i złożył na moich ustach najczulszy i najsłodszy pocałunek. Odkryłam swoje oczy i zatapiając się w jego niebieskich tęczówkach odpłynęłam. Zaczęliśmy się całować. W mojej głowie latało milion myśli na sekundę, ale jedna powtarzała się non stop "Niech to trwa wiecznie, niech nikt nie przeszkadza". Jednak pech to pech. W jednej chwili zadzwonił Horan'a telefon. Oderwaliśmy się od siebie, a on spojrzał na ekran. Spojrzałam na niego pytająco.
- Paul dzwoni.
- Odbierz. - powiedziałam.
- Tak? - odparł Niall odbierając telefon.
Po około pięciu minutach rozłączył się i ze smutną miną spojrzał na mnie.
- Musisz iść? - zapytałam, mimo że dobrze wiedziałam, że powie tak.
- Taa. - powiedział z widocznym smutkiem w oczach. - Ale obiecuję, wrócę wieczorem i skończymy to co zaczęliśmy. - uśmiechnął się zagryzając wargę, po czym schylił się i pocałował mnie namiętnie.
- A po co was ściągają, skoro Harry'ego nie ma?
- Właśnie jego też ściągnęli i on się spóźni, ale już jedzie. A ściągają nas po to, żeby obgadać wszytko, co dotyczy wyjazdu do USA. Wiesz no.
- Wiem, wiem. A tak przyjemnie zapowiadała się ta niedziela. - zrobiłam smutną minkę, a Niall znowu mnie pocałował i zszedł z łóżka.
- Oj kochanie, wybacz mi. - powiedział zakładając koszulkę.
- Chyba muszę. - zaśmiałam się i puściłam mu oczko.
- Wiesz, że Cię kocham? - zapytał z uśmiechem.
- Wiem. Ja Ciebie też. Już idź, żeby na Ciebie za długo nie czekali.
Odprowadziłam go jeszcze do drzwi i pożegnałam się z nim. Potem poszłam na górę i się ubrałam. Zegarek wskazał godzinę 10. Może pójdę najpierw do kościoła, a potem zadzwonię do Alice. Tak zrobię. Wyszykowałam się i poszłam na mszę na 11. Po kościele zadzwoniłam do Alice:
- Hej Mary!
- Siemasz Alice?
- A dobrze, dobrze.
- Robisz coś interesującego, czy się nudzisz?
- Raczej to drugie. - zaśmiała się.
- To może wyskoczymy na miasto, hmm?
- Z chęcią. Kiedy i gdzie?
- Za pół godziny, Oxford Street.
- Czyli zakupy?
- Tak. - zaśmiałam się do słuchawki.
- Ok. Będę. Pa.
- Pa.
Rozłączyłam się i wolnym krokiem ruszyłam w stronę Oxford Street. Idąc na umówione miejsce zaczepili mnie fotoreporterzy i zaczęli zadawać pytania.
- Mary! Mary! What's up with Niall and the rest of the band? - zapytał jeden.
- How's it going between you? - zapytał drugi.
- What do you know about this girl, with whom Horan met recently? Who is she to him? - zapytał trzeci i kompletnie mnie tym pytaniem zaskoczył. Przecież Niall z nikim nigdzie nie wychodził. Tylko ze swoją kuzynką, może to o nią im chodzi.
- Wait, guys, one after the other. - powiedziałam. - Ok, first of all what are you talking about? What a girl?
Chyba nie wiedzieli co odpowiedzieć, więc jeden z nich zaczął coś kręcić. Było widać, to w jego oczach, że ściemnia.
- Ok, I see, that you don't have any informations about this girl, so I'm not going to answer your questions, sorry. See ya. - ruszyłam już w stronę Oxford Street, ale zapomniałam im coś powiedzieć - Between me and Niall, everything is fine. - powiedziałam i ruszyłam w swoją stronę, nie zważając na nic innego. Zjedzą żywcem, nie zostawią na tobie suchej nitki, kłamcy i oszuści, tylko plotkami się zajmują.  Masakra. Szybkim krokiem szłam na spotkanie z Alice. Dotarłam na miejsce. Alice przywitała się ze mną i od razu zagadnęła:
- Coś się stało? Jak rozmawiałyśmy to miałaś lepszy humor.
- Taa. Fotoreporterzy mnie dorwali i wiesz zadawali mi głupie pytania i wymyślili coś o jakiejś lasce, że niby Niall z jakąś się spotyka na boku.
- O tym coś słyszałam, ale to było tego samego dnia, jak mówiłaś, że idziesz się spotkać razem z Niall'em z jego kuzynką i pokazałaś mi jej zdjęcia, to była ta sama dziewczyna.
- No właśnie, też sobie o niej pomyślałam, ale wiesz jakie są sępy.. wszystko zmienią.
- Wiem, wiem. Mimo że mnie to aż tak bardzo nie dotyczy, bo jestem tylko dziewczyną perkusisty, więc mam spokój. - uśmiechnęła się. - Dobra Mary, uśmiechnij się i powiedz mi gdzie idziemy.
- Na zakupy, chodźmy.
- Spoko.
Weszłyśmy do galerii i zaczęłyśmy szał po sklepach, później poszłyśmy coś zjeść i koło 6pm wróciłam do domu. W salonie siedziała Zośka i oglądała jakiś serial. Podeszłam do niej i pocałowałam ją w głowę.
- Oo, Maryś, gdzieś Ty była?
- Na zakupach z Alice.
- Tylko? W internecie jest Twoja rozmowa z fotoreporterami.
- Tak wiem, zaczepili mnie jak szłam się spotkać z Alice.
- Dobrze im powiedziałaś. Nie warto z nimi rozmawiać, bo wychwycą całkiem inny sens z Twojej wypowiedzi.
- A Tobie co, skrócili pobyt w Holmes Chapel?
- Taa, mieliśmy wyjeżdżać kilka godzin później, ale nie, Paul zadzwonił i musieliśmy jechać. A właśnie. Masz pozdrowienia od Anne i Gemmy.
- A dziękuję, dziękuję. Muszę im tweet'a z podziękowaniem napisać. - zaśmiałam się.
- Dokładnie. - zaśmiała się też Zośka.
- Co oglądasz?
- A nie wiem nawet co to, ale za raz będą The Pretty Little Liars.
- Oo, to ja idę zanieść zakupy i wracam za moment.
- Zakupoholiczka. - krzyknęła Zośka.
Zaniosłam zakupy i wróciłam na dół do salonu. Usiadłam koło Zośki i zaczęłyśmy oglądać serial. Koło 8pm przyjechali chłopcy i rozeszliśmy się po swoich pokojach.











___________________________________________________________
Czytasz - komentuj!
Wybaczcie, że tak późno! I wybaczcie, że taki krótki. Obiecuję, następny będzie o wiele dłuższy. Dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia. Buziaki .xx