środa, 5 czerwca 2013

ZAPRASZAM!!!!!

Cześć kochani :)
Chciałabym Was zaprosić na mojego nowego bloga ;) Oto link: http://they-dont-know-about-us-my-love.blogspot.com/ Mam nadzieję, że historia się spodoba. Piszcie komentarze.
Buziaki. Xx

poniedziałek, 27 maja 2013

Epilog

Nigdy nie sądziłam, że będę miała to co teraz posiadam. Zawsze myślałam, że życie tylko ode mnie wszystko odbiera, non stop oczekując na więcej i więcej, nie dając nic w zamian. Nie chciałam się z tym godzić, dlatego za wszelką cenę walczyłam ze wszystkim co napotkałam na mojej drodze. Nie tylko z przeszkodami w postaci jakichś wydarzeń, ale także przeszkodami, którymi byli ludzie. Mój kontakt z rodzicami, w ciągu tych kilku lat pobytu w Londynie, poprawił się. Nie narzekam. Nawet z matką potrafię porozmawiać bez kłótni. Z ojcem zawsze było dobrze, a teraz jest jeszcze lepiej. Dalej są zapracowani, ale znajdują czas żeby do mnie zadzwonić, czasami odwiedzić. Marysi rodzice podobnie. Teraz wiem, że wina nie stała jedynie po stronie matki, ale również po mojej stronie, jednak jako młoda i głupia nastolatka nie potrafiłam zrozumieć zachowań matki, więc non stop ją oskarżałam. Okazało się, że matka cierpi na "chorobę" psychiczną, chodzi mi o to, że jest strasznie przewrażliwiona. Jej nerwy są skołatane przez ciągłe stresy, dlatego wszystko wyładowywała zawsze na mnie, gdy tylko miała przerwę od pracy. Wybaczyłam jej, ale wiem, że nigdy tego nie zapomnę. Jeżeli chodzi o mnie. Skończyłam Academy of Arts i prawda jest taka, że nagrałam swoją płytę. Nie marzyłam o globalnej sławie. Marzyłam o niewielkiej liczbie fanów, którzy kochają moją muzykę i z wielką chęcią przychodzą na moje koncerty, by móc przeżyć ze mną wielką przygodę. Na scenie zawsze próbuję przekazać wszystkie emocje, które we mnie tkwią. Bardzo się staram, żeby moi fani poczuli to samo, co czuję ja. Mam nadzieję, że udaje mi się to im przekazać, bynajmniej mam takie odczucia, gdy się z nimi spotykam po koncertach. Często słyszę słowa podziękowania, widzę jak mówiąc do mnie płaczą, ale nie są to zły smutku, lecz radości, czy wzruszenia. Jestem chyba najszczęśliwsza na świecie. No tak. Zapomniałabym chyba o najważniejszym, bo przecież "we are nothing without it we are nothing without it we are nothing without love". Dokładnie. Słowa tej piosenki idealnie przekazują najważniejszą rzecz, właściwie to najważniejsze uczucie, bez którego żaden człowiek na tym świecie nie będzie szczęśliwy. Ja mam to szczęście, że mam kogoś, kogo kocham i to z wzajemnością. Nie przeszkadza mi to, że ma mnóstwo fanek, które skandują jego imię i non stop wykrzykują jak to one mocno go kochają. Rozumiem je, sama mam idoli, ale miłość do idola jest inna niż miłość do chłopaka, którego się zna. Ja nie kocham członka zespołu, ja kocham chłopaka, który od czasu do czasu śpiewa w zespole. Jesteśmy już ze sobą długo. W sumie już pięć lat, nie liczę naszych początkowych upadków. Tak, na początku było trudno i nie za wesoło. Wręcz tragicznie. Wydawało się, że nic z tego nie będzie, ale jednak tak miało być i teraz jesteśmy szczęśliwi razem, a nie osobno. Nasz związek opiera się na zaufaniu i choćbym słyszała milion wersji, czego to niby Harry nie zrobił, to i tak uwierzę tylko jemu, bo wiem, że on nie musi mnie okłamywać, bo nie ma po co. Jesteśmy razem szczęśliwi, to jest niezaprzeczalne. Mogę powiedzieć, że jesteśmy też nierozerwalni, bo wszystko robimy razem. Nie jesteśmy przecież tylko parą w sensie, to mój chłopak, to moja dziewczyna. Jesteśmy też najlepszymi przyjaciółmi, mamy wspólne zainteresowania i chyba to jest oprócz zaufania kolejną podstawą naszego związku. Dzięki temu nigdy się ze sobą nie nudzimy. Zdecydowanie i bez żadnej ściemy. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Nie znajdziecie takiej drugiej, Zośki Antynowicz. Mogę powiedzieć, że nie zamierzam nic zmieniać w moim życiu, bo jest idealnie. Chcę żeby tak zostało już do końca.
- Co tam skrobiesz w tym zeszyciku kochanie? - wyrwał mnie z przemyśleń głos mojego ukochanego.
- Nic misiu, nic takiego. - zaśmiałam się.
- Czyżby? - poruszał śmiesznie brwiami.
- Powiem Ci później. - posłałam mu uroczy uśmiech i zamknęłam szybkim ruchem zeszyt.
- Dobrze. Tak w ogóle, gotowa? Zaraz musimy wychodzić. Przecież wiesz.
- Wiem, wiem. Tylko ubiorę sukienkę i buty i możemy wychodzić.
- Dobrze. To raz dwa, czekam. Bo przecież nie będą czekali na nas.
- Jak nie? - zaśmiałam się. - W końcu ja jestem świadkową.
- No dobrze masz rację kochanie. Przecież Ty jesteś świadkową. - uśmiechnął się.
Ubrałam szybko sukienkę i wsunęłam na nogi buty. Stanęłam obok Harry'ego.
- Jestem gotowa.
- Nie mogę się doczekać, kiedy to Ty będziesz w szła do ołtarza w białej sukni. - uśmiechnął się po raz kolejny i pocałował mnie w ramię.
- Weź no, bo się zaczerwienię.
- Już to zrobiłaś. - zaśmiał się. - Chodź, bo się spóźnimy.
Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z domu. Weszliśmy do samochodu pojechaliśmy do kościoła, gdzie Maryśka i Nialler mieli przysięgać sobie: miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że się nie opuszczą aż do śmierci. Gdy zajechaliśmy na miejsce podeszłam do Marysi, która stała i czekała na rozpoczęcie ceremonii i swoje, że tak powiem wielkie wejście,  w kościelnym korytarzu. Miała przerażoną minę. Podeszliśmy do niej.
- Będzie dobrze. - powiedziałam. - Zaraz będzie po wszystkim. Idę pod ołtarz. - musnęłam jej policzek.
- Wyglądasz cudownie. - powiedział Harry i łapiąc mnie za rękę ruszył do wnętrza kościoła, gdzie pod ołtarzem stał już Nialler. Widać było, że też jest przerażony.
- Kocham Cię, Sophie. - powiedział mi na ucho Harry, który usiadł koło Zayn'a.
- Ja Ciebie też. - uśmiechnęłam się i poszłam na swoje miejsce.
Ceremonia była wspaniała. Jedno szczęście. Fanki chłopaków też dojrzały i nie doszło do tego, co kilka lat temu na ślubie brata Nialler'a. W sumie u Liama i Dani, czy Lou i El też nic się nie wydarzyło. Fanki przyszły, ale one są już inne, jak mówiłam dojrzalsze.
Po weselu wróciliśmy do domu. Poszłam się kąpać, a gdy już to zrobiłam, po mnie poszedł się kąpać Harry. Zajrzałam więc jeszcze na moment do mojego starego zeszytu z zapiskami. Na ostatniej już stronie, którą mogłam zapisać znalazłam wpis. Był napisany przez Harry'ego.

Kocham Cię i chcę przeżyć z Tobą resztę życia.
Może to trochę dziwny pomysł na oświadczyny, 
ale czy wyjdziesz za mnie?
Czy zostaniesz moją żoną? Panią Styles? <3

Zaniemówiłam przez chwilę. Oczywiście, że zostanę panią Styles. Powiedziałam na głos i się zaśmiałam. Nagle poczułam czuły dotyk. Odwróciłam się, a za mną stał Harry z uśmiechem od ucha do ucha. 
- Naprawdę? - zapytał.
- Tak. Czy Ty myślałeś, że powiem nie? - zdziwiłam się. 
- Nie.. - zaśmiał się, po czym wziął moją rękę i wyciągając coś z kieszeni wsunął mi na serdeczny palec... Pierścionek zaręczynowy. 
- Harry. - powiedziałam. Czułam jak do oczu napływają mi łzy.
- Nie płacz. Po prostu chcę przeżyć z Tobą resztę mojego życia. Chcę widzieć Cię codziennie, czuć Twój dotyk codziennie. Widzieć jak się śmiejesz, a nawet płaczesz. Chcę żebyś była matką moich dzieci. Nie chcę nikogo innego. 
- Oo! Harry. Też tego chcę. 
Harry przytulił mnie do siebie i złożył na moich ustach czuły pocałunek. Co było dalej chyba już nie muszę Wam pisać. Poza tym nie mam już gdzie tego zapisywać. Po prostu żyliśmy długo i szczęśliwie. Razem, nie osobno. Taka właśnie była nasza historia.











_______________________________________________________
Czytasz-komentuj!
Trochę zaszalałam w epilogu. Ale co tam, przecież można, to tylko moja wyobraźnia :)
Dziękuję każdemu z osobna, za to, że czytaliście moje, że tak to nazwę "wypociny", za każdy komentarz, za to, że po prostu śledziliście losy Zośki i Harry'ego oraz Marysi i Nialler'a. Dziękuję Wam jeszcze raz i po raz kolejny zapraszam na nowego bloga, którego niedługo już zacznę. W zasadzie, krótki prolog już tam jest. http://they-dont-know-about-us-my-love.blogspot.com/ Oto link ;) Zachęcam do czytania i oczywiście do komentowania, oraz do zapisywania się do czytelników, żebym wiedziała, że ktoś chce to czytać!!! Pozdrawiam Was serdecznie. Nawet nie wiecie, jak było mi miło, że ktoś czyta mojego bloga. Naprawdę!!
Buziaki kochani ! Xx

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 27. Czasem życie ma swój Happy End.

*miesiąc później*

Marysia wyleciała do USA. Poleciała do Nialler’a. Zabawne jest to, że za jakąś godzinę wyląduje Harry, który leci właśnie do Londynu. Chłopcy go pytali, gdzie leci, a on im powiedział, że umówił się z mamą i siostrą, że spędzi z nimi trochę czasu. Po części jest w tym trochę prawdy. One jadą z nami na tygodniowy urlop do Chorwacji. Super. Tak się cieszę, że między mną, a Harry’m jest znowu dobrze. Dzwoniłam nawet do babci Gosi, żeby jej podziękować za wspaniałe rady. Dzięki niej tak naprawdę, znowu jesteśmy razem. Dzięki temu, że kazała mi posłuchać serca, a nie rozumu. Oo dostałam sms’a.

Od: Harry .xx 
Za pół godziny wyląduję. Kocham .xx 

Do: Harry .xx 
Jasne kochanie, będę czekała. 

To od Hazzy. Muszę się iść przebrać i jechać na lotnisko. Pobiegłam szybko do pokoju zmieniłam moje kochane dresy na jeansy, założyłam t-shirt i kurtkę na wierzch, na nogi trampki. Wzięłam telefon, portfel i klucze do auta. Wyszłam z domu i odpalając samochód ruszyłam na lotnisko. Na miejsce zajechałam równo z wylądowaniem samolotu. Słyszałam jak przez megafon babka mówi, że samolot z Nowego Jorku właśnie wylądował. Pośpiesznie zamknęłam samochód i pobiegłam na lotnisko. Stanęłam w miejscu, gdzie wszystko mogłam ogarnąć swoim wzrokiem, a co lepsze, ja mogłam stać niezauważona. Czekałam aż z korytarza wyjdzie Harry. Ogarniałam każdego przechodnia. Jest! Idzie mój loczek. Ruszyłam w jego stronę. Harry mnie też zauważył, bo pomachał mi i przyśpieszył kroku. Gdy doszłam do niego przytuliliśmy się. Nic więcej. Nie chcieliśmy się narażać na fotoreporterów, których wzrok czułam na każdym kroku.
- Hej skarbeńku. – powiedział Harry.
- Cześć kochanie. – uśmiechnęłam się – Jak tam?
- Dobrze, ale tylko dlatego, że Cię widzę. – posłał mi uroczy uśmiech.
- Oj tam, jasne. Już mi tak nie słódź. Chodźmy do samochodu.
- Ja Ci nie słodzę, tylko mówię prawdę.
- No dobra, dobra. Idziemy.
- Tak, już chodźmy.
Doszliśmy do samochodu. Harry włożył swoją torbę na tył auta, a sam usiadł na miejscu pasażera obok mnie.
- Pierwszy raz będę z Tobą jechał.
- Nie bój się. – zaśmiałam się. – Nie jeżdżę jak większość kobiet.
- No zobaczymy jak jeździsz kochanie. Zobaczymy.
- Żebyś się nie zdziwił skarbie.
Ruszyłam z parkingu. Z początku jechałam powoli, bo przez miasto. Przecież są tu nieustanne korki. Jechaliśmy po Anne i Gemmę, także poza miastem mogłam pokazać co potrafię. Na autostradzie jechałam swoim „wolnym” tempem. Tylko 120km/h. Przecież mało. Spojrzałam na Harry’ego.
- I co? jeżdżę jak typowa kobieta?
- Nie możesz jeździć jak typowa kobieta. – zaśmiał się – Przecież jesteś jedyna w swoim rodzaju.
- Jasne, jasne, ale wymyśliłeś. – zaśmiałam się.
- Nie kłamię. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Jesteś też moją dziewczyną, więc drugiej takiej na świecie nie ma.
Spojrzałam na niego i zaśmiałam się po raz kolejny.
- Dobra, niech Ci będzie. – wytknęłam mu język.
- No co?
- Nic, nic kochanie.
Przegadaliśmy całą drogę do Holmes Chapel i powrotną do Londynu. Na drugi dzień z samego rana wylecieliśmy na zasłużony wspólny urlop. W końcu będziemy mogli spędzić trochę czasu razem.
Chorwacja przywitała nas wspaniałą pogodą. Przepiękny krajobraz zachęcał do podróżowania, a gorąca woda i non stop grzejące słońce zachęcało do leżenia na plaży i do opalania się. Ja oczywiście wybiorę podróżowanie, będzie można pobyć samemu, a nie wśród ludzi znajdujących się na plaży. Nie lubię spędów. Pojechaliśmy do swojego hotelu i rozpakowaliśmy się w naszych pokojach. Anne i Gemma miały jeden pokój, a ja z Harry’m mieliśmy drugi. Ubrałam strój kąpielowy, na którego narzuciłam długą i zwiewną koszulę, a na nogi ubrałam japonki. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Ubrałam jeszcze okulary przeciwsłoneczne i byłam gotowa do wyjścia. Czekałam na Harry’ego, który też szykował się do wyjścia. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Tak? – zapytałam.
- To my. – zaśmiała się Gemma.
- Wchodźcie. – powiedziałam.
Do pokoju weszła Anne, a za nią Gemma. Uśmiechnięte od ucha do ucha.
- Sophie powiedz Harry’emu, że my nie będziemy wam przeszkadzać, będziemy chodziły swoimi ścieżkami. Możemy tylko widywać się na śniadaniu i obiedzie no i kolacji.
- Dlaczego? Przecież wcale nam nie przeszkadzacie.
- Proszę Cię kochanie. – zaczęła Anne – Wiem, że wam nie przeszkadzamy, ale chcemy żebyście sobie spędzili trochę czasu sam na sam, a nie non stop z nami. Potrzebujecie teraz tego. – uśmiechnęła się Anne. Spojrzałam na nie i odwzajemniłam uśmiech.
- No dobrze. W takim razie bądźmy pod telefonami jak coś.
- Jasne. – zaśmiała się Gemma.
- W takim razie my lecimy. Pa kochanie. Do zobaczenia. – powiedziała Anne i pocałowała mnie w czoło i wyszła, a za nią poszła Gemma.
Zostałam sama w pokoju. Zajrzałam na telefon. Dostałam wiadomość od Maryś <3 Ciekawe, co pisze.

Od: Maryś <3 
Cześć Misiaku, jak żyjesz? Mam nadzieję, że wszystko ok. 
Rozmawiałam z Niall’em i stwierdziliśmy, że może wpadniesz do nas, 
a nie będziesz siedziała sama w Londynie. Co Ty na to? 
Kocham i tęsknię <33 

Zaśmiałam się w duchu. Siedzę sama w Londynie, a to mi dopiero wiadomość. Pośpiesznie jej odpisałam.

Do: Maryś <3 
A jest spoko, jak na razie. ;) Oczywiście, że wpadnę, z chęcią!! 
Tylko, że chyba dopiero za tydzień, bo jeszcze mam kilka spraw 
do załatwienia. Co Ty na to? 
Kocham i też tęsknię <3 

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, bo momentalnie mi odpisała. 

Od: Maryś <3 
Jasne skarbie <3 Mi pasuje. Cieszę się, że wpadniesz. 
Wgl Harry’ego nie ma. Wrócił do Londynu, bo mówił, 
że się z Anne i Gemmą umówił, że na urlop pojadą. 
Wiesz coś o tym? 

Do: Maryś <3 
Tak, Gemma mi mówiła. ;) Prawdopodobnie na tydzień 
wybierają się do Chorwacji. 

Od: Maryś <3 
Aha! Jak super :D Też chciałabym pojechać do Chorwacji. 
Zajebiście. Dobra skarbie kończę, bo jedziemy z 
Nialler’em zwiedzać. Buziaki .xx i do zobaczenia <33 

Do: Maryś <3 
No baw się dobrze!!! Do zobaczenia <3 xoxo 

Trochę źle się czułam, że ściemniam swojej najlepszej przyjaciółce, ale chciałam żeby mój powrót do Harry’ego był niespodzianką. Tak z nim ustaliłam, więc chciałam żeby tak było. Wydaje mi się jednak, że Maryśka coś i tak podejrzewa, dlatego się pytała o to, czy wiem coś o wyjeździe Hazzy z Anne i Gemmą. Wiem, że ona coś czuje, przecież zawsze wiedziała kiedy zmyślam. Siedziałam tak zamyślona z komórką w ręku. Nagle poczułam tylko czuły pocałunek na swojej szyi. Odwróciłam się i spojrzawszy na Harry’ego pocałowałam do czule w usta.
- Nad czym tak rozmyślałaś skarbie?
- Mary pisała.
- I?
- Pytała, czy do nich wpadnę…
- Co Ty na to?
- Napisałam, że wpadnę z chęcią, ale dopiero za tydzień. – zaśmiałam się, ale momentalnie znowu posmutniałam.
- Co znowu kochanie?
- Trochę źle się czuję z tym, że ściemniam swojej najlepszej przyjaciółce. Wiem, że tak chciałam, ale wiesz..
- No wiem, co czujesz. Przecież ja też chłopaków okłamywałem.
- Kurcze, chciałam żeby to była niespodzianka.
- I będzie. – uroczo się uśmiechnął – Zobaczysz. Napiszemy dzień przed wylotem, że mamy dla nich niespodziankę, wiesz. Ty napiszesz Mary, a ja chłopakom. Prawdopodobnie będzie tam też Dani, Perrie i El, więc im też możesz napisać.
- Wszyscy będą? Super. – zaśmiałam się.
- No, będą.
- Zrobię tak jak mówisz. – uśmiechnęłam się.
- Dobra kochanie, może pójdziemy coś pozwiedzać, co Ty na to? – zapytał Harry biorąc do ręki aparat i zakładając okulary przeciwsłoneczne.
- Jasne. Z chęcią.
- To chodźmy. – uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę rękę, którą ochoczo złapałam i wstałam.
Wyszliśmy z hotelu i udaliśmy się na wycieczkę. Szliśmy powoli brzegiem morza non stop trzymając się za ręce. Mieliśmy nadzieję, że fotoreporterzy jeszcze nie wiedzą, gdzie znajduje się teraz Harry i tak szybko tu nie trafią. To chyba jedyny problem z jakim możemy się borykać.
- Oo! Zobacz jaki piękny krajobraz. – powiedział Harry.
- Faktycznie cudowny. Zrób zdjęcie.
- Masz rację, trzeba to uwiecznić na zdjęciu. – zaśmiał się.
- No wiadomo.
Spacerowaliśmy tak aż do wieczora. Koło 8pm. poszliśmy do hotelu na kolację, na którą umówiliśmy się z Anne i Gemmą. Po 9pm. rozeszliśmy się po pokojach. Walnęłam się na łóżko, a Harry zamykając pokój zrobił to samo.
- W sumie – zaczęłam – to jeszcze słońce nie zaszło, dopiero będzie zachodzić. Może pójdziemy nad morze na zachód słońca?
- Dlaczego nie. – uśmiechnął się Harry i pociągnął mnie za sobą.
Wyszliśmy znowu z hotelu. Poszliśmy w najbardziej wyludnione miejsce i usiedliśmy na brzegu morza.  Patrzeliśmy jak słońce powoli znika za horyzontem.
- Cieszę się, że jesteś tu ze mną. – zaczął Harry. – Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że znowu jesteś moją dziewczyną, że między nami jest znowu tak jak kiedyś. – kończąc swoją wypowiedź pocałował mnie w szyję. Bardzo lubiłam, gdy tak robił.
- Też się cieszę, że między nami znowu jest ok. Tęskniłam za Tobą, ale Ty to już wiesz, bo mówiłam Ci to już z milion razy. – zaśmiałam się i odwracając się w jego stronę złożyłam na jego ustach czuły pocałunek, który zmienił się w namiętny. 
Później zaczęliśmy się turlać po piaskowym brzegu. Śmialiśmy się jak małe dzieci. Gdy słońce całkowicie zaszło wróciliśmy do pokoju hotelowego. Poszłam wziąć szybki prysznic zaraz po tym, jak zrobił to Harry. Gdy wróciłam do pokoju Harry już słodko spał. Bynajmniej mi się tak wydawało. Spojrzałam na jego twarz, wyglądał tak słodko kiedy spał, jak małe dziecko. Zegarek wskazał północ. Jakoś sen mnie jeszcze nie chciał zmorzyć. Wyszłam więc na moment na nasz taras. Na dworze nadal było ciepło, mimo że słońce dawno zniknęło gdzieś za horyzontem. Położyłam się na leżaku i zaczęłam wpatrywać się w niebo. Gwiazdy świeciły dziś nadzwyczaj mocno. Piękne było to niebo. Zaczęłam się zastanawiać nad swoim życiem. Ile to się wydarzyło w ciągu jednego roku. Ile radości, miłości, a zarazem ile bólu i łez przelanych w tych najgorszych momentach. Zdaje mi się, że moja gruboskórna natura zniknęła. To chyba przez tego chłopaka. Mogłoby się wydawać, gwiazda, wysokie mniemanie o sobie, głowa w chmurach, pan świata, a jednak nie. On jest najsłodszym facetem pod słońcem. To on nauczył mnie prawdziwie kochać, bo on mi dał tą prawdziwą miłość. Niemalże ją straciłam, ale widocznie byliśmy sobie pisani przez Tego na górze, bo mimo wszelkich niepowodzeń wróciliśmy do siebie i jesteśmy szczęśliwi. Z przemyśleń wyrwał mnie delikatny dotyk, a następnie muśnięcie mojej jakże delikatnej i czułej małżowiny usznej. Wzdrygnęłam się lekko i odwróciłam. Za moimi plecami stał mężczyzna mojego życia. Prawda jest taka, że wolę go nazywać chłopakiem, bo jeszcze jesteśmy młodzi. Jak przyjdzie już ten wiek, to będę go nazywać moim mężczyzną. Księżyc oświetlał jego nagi tors. Loki opadły delikatnie na jego jedno oko. Uśmiechał się.
- Czemu nie śpisz? – szepnął mi do ucha, a po moim ciele przeszły miłe dreszcze.
- Musiałam trochę porozmyślać. – uśmiechnęłam się do niego.
- Mogłaś rozmyślać w łóżku, a nie na dworze. Myślałem, że coś Ci się stało.
Widziałam jak jego twarz posmutniała.
- Przecież nic mi nie jest Harry. – dotknęłam palcem jego podbródka na co on na mnie spojrzał.
- Wiem, ale się martwiłem.
- Przepraszam. – powiedziałam i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. Uśmiechnął się.
- Może wrócimy do środka. – powiedział. – Jest już późno kochanie. – wyciągnął w moją stronę rękę.
- No dobrze już, niech Ci będzie. Chodźmy. – złapałam jego dłoń i weszłam z nim do pokoju.
Położyłam się w ciepłym łóżku obok Harry’ego. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, na co Harry mnie przytulił, a ja poczułam się tak bezpiecznie, że nie wiedząc kiedy zasnęłam.


*tydzień później*


Tydzień w Chorwacji minął jak szalony. Nie zdążyliśmy zwiedzić tylu rzeczy, dlatego stwierdziliśmy, że kiedyś jeszcze tutaj wrócimy. Cóż. Mam taką nadzieję. Marysia do mnie dzwoniła i powiedziała, że już nie może się doczekać aż przylecę do niej i reszty do USA. Zastanawiam się, czy przypadkiem nie wpadły jej w ręce jakieś zdjęcia z naszego wspólnego pobytu w Chorwacji, bo dwa dni temu paparazzi nas znaleźli. Cóż, Harry’emu trudno się schować, nawet jak wyjedzie, w szybkim czasie go znajdują. Widziałam te zdjęcia. Całkowicie oddają naszą obecną sytuację. Trzymanie się za ręce, słodkie pocałunki. Nie zdziwię się jak jeszcze dzisiaj Maryśka do mnie napisze. W telewizji pewnie też o tym huczy. Bogu dzięki Maryśka, nie ogląda zbyt dużo telewizji, szczególnie gdy ma co robić. Staliśmy na lotnisku. Anne i Gemma leciały do Londynu, a my do Nowego Jorku. Rozdzieliliśmy się już, bo lot do Londynu jest pół godziny wcześniej, więc za jakąś minutę będą odlatywały. Siedzieliśmy w poczekalni. Było dosyć spokojnie. Czekałam tylko na atak fanek, które w każdej chwili mogły się tu pojawić. Bałam się tego, bałam się reakcji fanek, choć jak wspominam moment, gdy dowiedziały się, że Harry „chodzi” ze Swift tweet’owały do mnie, jak im przykro, i że zawsze shippowały mnie i Harry’ego i mają nadzieję, że to niedługo nastąpi.
- O czym tak myślisz? – przerwał mi po raz kolejny moje przemyślenia Harry i pocałował mnie w odsłonięte ramię.
- Boję się, że zaraz zjawią się tutaj Twoje fanki i skończy się spokój.
- Panikujesz kochanie. Przecież one nie są takie straszne.
- No wiem, że nie są, ale mimo wszystko strach się bać, jak zareagowały na mnie. Przecież nasze zdjęcia obiegają Internet i telewizję. Wiesz o tym… - spuściłam głowę w dół.
- Sophie. Prawdziwe fanki zaakceptują osobę, którą kocham. Bo prawdziwi fani pragną szczęścia swojego idola. Oczywiście znajdą się Ci „niby fani”, którzy zadają ból, ale nimi nie warto się przejmować, bo bez względu na wszystko, ja pozostanę z Tobą. Rozumiesz? – kończąc złapał mnie za dłoń i delikatnie pociągając w swoją stronę zmusił do spojrzenia na niego.
Gdy już nasze oczy patrzyły na siebie, powtórzył:
- Musisz uwierzyć w to, że prawdziwi fani Cię pokochają. Ja w to wierzę. – uśmiechnął się do mnie ukazując swoje dołeczki. Odwzajemniłam uśmiech.
- Może masz rację. – zaśmiałam się.
„Pasażerowie lotu do Nowego Jorku zapraszamy do miejsca odpraw”
Uniosłam głowę i spojrzałam na ogromny zegarek. Faktycznie już czas. Teraz około 11h lotu. Męczącego lotu. Wstaliśmy i trzymając się za ręce ruszyliśmy do miejsca odpraw. Po niecałych dziesięciu minutach siedzieliśmy już w samolocie. Spojrzałam przez okno.
- Sophie – zaczął Harry.
- No? – odwracając się w jego stronę posłałam mu uśmiech.
- Przygotuj się na spotkanie z mnóstwem fanów na lotnisku w Nowym Jorku. Wiedzą, że wracam.
Moja mina widocznie zrzedła, bo Harry się aż zaśmiał.
- No nie stresuj się tak. Będzie dobrze. Przyjadą po nas. – zaśmiał się po raz kolejny.
- Super. Ale mnie uspokoiłeś. – wytknęłam mu język. – Nie mogłeś mi powiedzieć tego już na miejscu? Będę miała koszmary przez Ciebie. – zaśmiałam się.
- Nie będzie tak źle. Obiecuję. – uśmiechnął się.
- Jasne, jasne.
Napisałam jeszcze sms'a do Maryśki.

Do: Maryś <3
Za moment wylatuję xx Dam znać jak będę na miejscu.
Mam dla Ciebie niespodziankę ;) <3

Gdy tylko napisałam wiadomość, położyłam głowę na ramieniu Harry'ego. Nocy prawie nie przespałam, dlatego teraz szybko zasnęłam.
- Przepraszam. Panie Styles. Wstajemy, już jesteśmy na miejscu. – usłyszałam głos stewardessy. – Obudzi pan również swoją ukochaną.
Kątem oka widziałam jak się uśmiechnął, gdy kobieta wypowiedziała słowo „ukochaną”.
- Oczywiście. Dziękuję bardzo. – powiedział Harry. – Kochanie wstawaj. – mruknął mi do ucha, przez co poczułam jak moje ciało przechodzi miły dreszcz.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na Harry’ego.
- Dobrze kochanie. Dziękuję, że mnie budzisz. – zaśmiałam się i delikatnie puknęłam palcem jego nos. Harry uśmiechnął się do mnie.
Kilka minut później wyszliśmy z samolotu i udaliśmy się w stronę lotniska. Co dziwne, Harry non stop trzymał mnie za rękę. Nie puszczał, jakby chciał pokazać całemu światu, że jestem jego dziewczyną i wynagrodzić mi wszystko to, co się zdarzyło wcześniej. Gdy tylko wyszliśmy z lotniska, słychać było tylko piski i krzyki fanów. Cóż się dziwić, był dzień, poza tym widziały swojego idola. Gdybym ja poznała swojego też prawdopodobnie bym się tak zachowywała. Chociaż mam nadzieję, że nie. Zaśmiałam się sama do siebie. Ochrona zaprowadziła mnie do samochodu, a Harry porozdawał trochę autografów i porobił trochę zdjęć z fanami. Jednak bardzo szybko przyszedł do samochodu otoczony innymi ochroniarzami. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi kierowca ruszył z piskiem opon, żeby jak najszybciej uciec od non stop narastającego tłumu. Jednak byłam pewna, że pod hotelem będzie to samo. Tak jak myślałam. Pod hotelem roiło się od kolejnej przeogromnej grupy fanów. Głównie płci żeńskiej. Harry złapał mnie za rękę i powiedział.
- Tym razem nie będę rozdawał autografów. Wchodzimy prosto do hotelu. Ok? – uśmiechnął się, gdy zobaczył moją przerażoną minę.
- Jasne. – odwzajemniłam uśmiech.
Ochrona otworzyła delikatnie drzwi. Gdy tylko fanki zobaczyły wystawioną nogę Harry’ego zaczęły spazmatycznie krzyczeć. Jak pojawił się cały dochodziło nawet do omdleń. Nie powiem. Mój facet to ciacho niczego sobie, ale bez przesady. Wyszłam zaraz za nim, a on non stop trzymając za rękę pociągnął mnie za sobą prosto do hotelowego wejścia. Przepuścił mnie w przejściu i pomachał fanom, po czym wszedł do środka. Ściągnął okulary i kapelusz. Złapał mnie znowu za rękę i poszliśmy na górę, gdzie zapewne jest cała reszta.
Dojechaliśmy na ostatnie piętro hotelu, które było zarezerwowane tylko dla chłopaków. Gdy wysiedliśmy z windy słychać było dobiegające, z któregoś pokoju śmiechy. Harry spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Dobrze wiedział, gdzie kto śpi. Najpierw poszliśmy do niego. Zostawiliśmy tam swoje rzeczy. Potem poszliśmy do pokoju, z którego wydobywały się dźwięki. Stanęłam z boku, żeby przy otworzeniu drzwi nie było mnie widać. Harry otworzył drzwi pokoju i nagle śmiechy się uciszyły.
- Hazz! Wróciłeś! – usłyszałam krzyk Niall’a. – Właź bro.
- Wiesz, że Sophie też przylatuje dziś. – wtrąciła się do rozmowy Maryśka.
- Serio? – spytał Harry udając głupiego. – Czekajcie, zadam Wam pytanie. Nie ogarniacie prasy, neta, ani TV?
- Czemu niby? – zapytał się Zayn.
- No tak. Bawicie się znakomicie bez tego.
- Dokładnie. – powiedział Niall.
- W sumie to dobrze. – zaśmiał się Harry.
- Dzięki temu nasz plan wypalił. – zaśmiałam się wchodząc do pokoju.
- Wiedziałam! – krzyknęła Maryśka. – To ta niespodzianka? - zapytała - Wiedziałam! Niall, a nie mówiłam, że do siebie wrócili?! To od początku mi na to wyglądało. A przed sekundą się upewniłam.
- Jak to? – zapytałam.
- Jak Harry zapytał, czy ogarniamy prasę, neta lub TV, szybko weszłam na neta i moim oczom od razu rzuciło się wasze wspólne zdjęcie z wakacji. Ale czemu nie powiedziałaś wcześniej?! – powiedziała Maryśka z lekkim wyrzutem.
- Chciałam żeby to była niespodzianka.
- No to Wam się udała. – zaśmiali się wszyscy, a Marysia przytulając mnie szepnęła:
- Jestem taka szczęśliwa. Ale żeby mi to było ostatni raz, że nic nie mówisz!
Zaśmiałam się. Harry złapał mnie za rękę i usiedliśmy obok Maryśki i Nialler’a.











_________________________________________________________
Czytasz - komentuj!
Po długiej nieobecności ostatni rozdział dodany!! Jeszcze tylko epilog i stwierdzenie "TEN BLOG UWAŻAM ZA ZAKOŃCZONY" będzie prawdziwe. Już dziś pragnę Was zaprosić na mojego nowego bloga oto LINK ---> http://they-dont-know-about-us-my-love.blogspot.com/ :) Będzie to wakacyjna opowieść, więc w sam raz na nadchodzący czas. Mam nadzieję, że się spodoba. Wydaje mi się, że będzie on dobry, szczególnie dla wielbicielek Harry'ego. Zachęcam Was serdecznie do czytania.
Na chwilę obecną, dziękuję za każdy komentarz i liczę na kolejne ;)
Buziaki. Xx

środa, 1 maja 2013

Rozdział 26. Zawsze o tym marzyłam.

- Zosienia ja jadę dziś do Nialler’a, bo jutro wylatują. – tak brzmiały słowa Marysi.
- Jasne, jasne. Pozdrów go i ucałuj ode mnie.
- Dobra, dobra. Ja już go wycałuję. – zaśmiała się. – Nie gniewasz się, że Cię zostawiam znowu? Kolejny już wieczór, tym razem też i noc.
- Nie no, coś Ty skarbie. Wszystko ok. – krzyknęłam z łazienki.
- Ale na pewno?
- Na milion procent. – powiedziałam otwierając drzwi od swojego pokoju.
- To dobrze. – uśmiechnęła się Marysia, która stała cały czas pod moimi drzwiami.
- No już, leć! Bo się spóźnisz kochanie. – wytknęłam jej język. – Nialler pewnie już czeka na Ciebie w samochodzie co nie?
- Nie wiem, chyba nie.
- Na pewno? – zapytałam. – Mi się wydawało, że właśnie podjechał czarny samochód Twojego faceta.
- Serio?
- Tak. – zaśmiałam się.
Marysia zbiegła szybko na dół, ubrała kurtkę i wzięła leżącą w przedpokoju torbę. Wyjrzała przez okno.
- Masz rację. Czeka już na mnie.
- No widzisz. Mówiłam. – powiedziałam schodząc powoli po schodach. – Leć już!
- Ok, ok. Pa kochanie. Do jutra. 
- No do zobaczenia jutro roztrzepańcu. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Dobra lecę. Pa.
Trzasnęła za sobą drzwiami. W oknie widziałam, jak pędzi do samochodu i wsiadając do środka całuje się z Nialler’em. Jeżeli chodzi o mnie, miałam napisać Harry’emu, że chcę się spotkać, ale zmieniłam zdanie i tego nie zrobiłam. Wiem, że mogę później tego żałować, ale cóż. Patrzałam przez okno i przyglądałam się spacerującym zakochanym. Dobijało mnie to. Pobiegłam do pokoju, zmieniłam dresy w rurki, do których ubrałam top i narzuciłam na niego sweterek. Na nogi ubrałam converse. Wzięłam jeszcze okulary przeciw słoneczne, portfel, telefon i klucze do samochodu. Zeszłam na dół, wyszłam z domu, który szybko zamknęłam. Poszłam po samochód. Wyjechałam z garażu i zamknęłam go pilotem. Chwilę jeszcze zastanowiłam się, gdzie chcę jechać, po czym ruszyłam w wybranym kierunku. Gdy dotarłam na miejsce, zostawiłam samochód, tam gdzie kiedyś stał samochód Harry’ego. Tak, dokładnie przyjechałam do tego lasku, w którym tak naprawdę wszystko się zaczęło, gdzie między nami zaiskrzyło. Wspomnienia, wspomnieniami. Teraz jest tylko szara rzeczywistość. Wyszłam z samochodu i ruszyłam nad nasze jeziorko. Usiadłam na tej samej ławce, co siedziałam prawie rok temu. Wokół było cicho. Żadnej żywej duszy. Prawdę mówiąc miałam nadzieję, że jak tu przyjadę, to na ławce będzie siedział Harry, tak jak wtedy. Jednak go tu nie ma. Zrobiło się trochę chłodno. Uniosłam nogi i położyłam je na ławce. Skuliłam się w kłębek i położyłam sobie głowę na kolanach, po czym zamknęłam oczy. Znowu wróciły wspomnienia. Siedziałam tak i cicho szlochałam. Chciałabym móc cofnąć czas. Chciałabym znowu móc się do niego przytulić, poczuć zapach jego perfum. Nie zwracałam uwagi nawet na to, że robi się coraz zimniej. Mogę być chora, czy kogoś to będzie obchodziło? Nie, na pewno nie. Nie ważne. Siedziałam w skulonej pozycji i z opartą głową. Nagle poczułam, jak ktoś otula mnie swoją kurtką. Byłam zbyt przerażona, żeby móc otworzyć oczy. Nie zaprzeczę, zrobiło mi się znacznie cieplej. Wtuliłam się bardziej w kurtkę i głęboko odetchnęłam. W mojej głowie zapaliło się czerwone światełko, bo zapach kurtki był mi znajomy. Bardzo znajomy. Za tym zapachem tęskniłam. Od razu wiedziałam, kto za mną stoi. Podniosłam się i odwróciłam. Moim oczom ukazał się, nie kto inny tylko Harry. Stał w koszulce z krótkim rękawkiem. Na jego rękach można było dostrzec gęsią skórkę. Spojrzałam na niego, a on spuszczając wzrok powiedział:
- Nie bądź zła, że podszedłem do Ciebie.
- Harry. Popatrz na mnie. – powiedziałam, po czym chłopak uniósł niepewnie wzrok. Podeszłam do niego i spojrzałam mu głęboko w oczy. – Nie jestem zła. – posłałam mu uśmiech, na co chłopakowi zapaliły się te ukochane iskierki w oczach.
- Sophie, co się z nami stało? Dlaczego nie chciałaś mnie słuchać? Może teraz dasz mi się wytłumaczyć?
- Nic mi nie musisz tłumaczyć. – powiedziałam. – Ja wszystko wiem. Wiem swoje, a to najważniejsze.
- W takim razie może ja już pójdę. Przecież wiesz swoje. – spuścił znowu głowę i odwrócił się. Powoli zaczął się oddalać, a ja co? Stałam jak słup i nie miałam nawet sił za nim biec.
- Harry poczekaj! – krzyknęłam. Chłopak obrócił głowę.
- Co? – zapytał z lekką ironią w głosie.
Już chciałam zacząć mówić o czymś innym, ale ostatecznie wypaliłam:
- Zapomniałeś kurtki.
- No tak. – powiedział, po czym ruszył znowu w moim kierunku. Gdy stanął przede mną, ściągnęłam kurtkę i wręczyłam ją Harry’emu. Znowu miał już odchodzić, ale tym razem usłyszałam w głowie głos babci Gosi i przypomniałam sobie jej słowa.
- Harry. Tak łatwo odpuszczasz? Czy już nic dla Ciebie nie znaczę? – łzy zaczęły mi napływać do oczu.
- Ja łatwo odpuszczam? Ja? Kto dzień w dzień, przez te pieprzone pół roku, pisał do Ciebie sms’y, a na żaden nie dostał odpowiedzi? Kto dzwonił, a nikt nigdy nie odebrał jego telefonu? Wybacz Skarbie, ale to Ty odpuściłaś.
- Skąd możesz wiedzieć, że odpuściłam? Czy ktoś Ci to powiedział? To, że nie odbierałam od Ciebie telefonów, nie odpisywałam na Twoje sms’y nic nie znaczy.
- Jak nic nie znaczy? – powiedział z wyczuwalnym gniewem w głosie.
- No nie znaczy. Proszę Cię. Wiem, że źle zrobiłam, że nie odpisałam, czy nie odbierałam. Przepraszam, ale ja chciałam wtedy żebyś się poczuł jak ja. Żebyś czuł się źle.
- Udało Ci się to zrobić. Zrealizowałaś swój cel. Jesteś szczęśliwa z tego powodu?
- Nie. Nie jestem.
- Nie jesteś? Jak to? Przecież to było Twoim celem. – powiedział już delikatniejszym tonem.
- Dobrze powiedziałeś. Było. To było moim celem, ale już tak nie jest.
- A teraz co masz zamiar zrobić?
- Teraz?
- Tak.
- Teraz mam zamiar Ci wybaczyć.
- Zaraz, zaraz. Co masz zamiar zrobić? – spojrzał na mnie zdezorientowanym, ale zarazem zaciekawionym wzrokiem.
- Wybaczyć Ci.
- Ale jak to? Przecież wiesz swoje i nic nie można Ci wytłumaczyć.
- Kiedy mówiłam te słowa, nie sądziłam, że tak źle zabrzmią. Mówiąc wiem wszystko, wiem swoje, miałam na myśli, że wiem, co powinnam wiedzieć. Dziewczyny i chłopaki non stop tłumaczyli mi, że Swift była wymysłem Modest, że to wszystko było na pokaz, bo myśleli, że będzie dzięki niej więcej fanek. Niestety tak nie było, więc kazali Ci z nią zerwać, mimo że naprawdę nie byliście razem. Wtedy mi została kwestia ze striptizerką na urodzinach.
- No tak, ja wytłumaczę. Już m.. – położyłam mu dłoń na ustach.
- Cii Harry. To też wiem, jak było. Tydzień temu pojechałam do Nick’a, do studia i dowiedziałam się, co tak naprawdę się stało na tych Twoich urodzinach i szczerze, ku mojemu zdziwieniu, jesteś, że tak powiem czysty.
- Dokładnie. – powiedział Harry. Wyglądał tak jakby poczuł się bardziej pewnie. Spojrzał na mnie i złapał mnie za rękę. – Pamiętasz moje słowa, które powiedziałem Ci przed wylotem do USA?
- Jakże bym mogła zapomnieć? – zapytałam. Czułam dreszcze, jak trzymał moją dłoń w swojej i delikatnie gładził ją kciukiem.
- A co Ty do mnie czujesz? Ja kocham Cię dalej. Nigdy nie przestałem. Umierałem z tęsknoty za Tobą. To wszystko było takie głupie, ta cała sytuacja była chora. Narobiła tyle zamieszania. Straciłem Ciebie.. Teraz stoję przed Tobą, ale nie wiem jak się mam zachować. Co zrobić…
Poczułam jak co jakiś czas, pojedyncze kropelki deszczu spadają na moją twarz.
- Nic nie rób. Po prostu bądź. – uśmiechnęłam się. – Ja .. ja też tęskniłam. Tęskniłam za Tobą każdą komórką mojego ciała, podczas każdego oddechu tęskniłam, gdy myślałam i spałam również tęskniłam. I wiadome jest to, że wciąż Cię kocham, głuptasie. 
Nagle na twarzy Harry’ego pojawił się ten ukochany przeze mnie uśmiech. Te dołeczki, ten błysk w oku. Przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta. Złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Mógłby trwać wiecznie, ale momentalnie zaczął padać deszcz. Odrywając się od siebie spojrzeliśmy w niebo, a następnie na siebie.
- Zawsze o tym marzyłam. – powiedziałam ze śmiechem.
- Nie tylko Ty. – uśmiechnął się. – Ja zawsze mówiłem, że tą, którą pocałuję w deszczu, w późniejszej przyszłości poślubię.
- Awww. – powiedziałam i złożyłam na ustach Hazzy czuły pocałunek, który zmienił się następnie w bardzo namiętny. Deszcz zaczął padać jeszcze mocniej. Oderwaliśmy się od siebie, po czym Harry złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę samochodów.
- Do mnie jest bliżej – krzyknął. Mia rację. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu Harry’ego. Cały czas padało. Gdy dojechałam na miejsce, szybko wybiegłam z auta i pobiegłam za Harry’m do domu.
- Boże jak leje. – powiedział Harry zamykając drzwi.
- No co Ty nie powiesz. – zaśmiałam się, na co Harry złapał mnie i zaniósł na górę.
- Przyniesiesz mi coś do ubrania, no i ręcznik? – zapytałam. – Pójdę do łazienki się przebrać.
- Oczywiście. – posłał mi uroczy uśmiech, po czym zniknął za drzwiami. Po około pięciu minutach wrócił trzymając w ręku rzeczy.
- Kochanie proszę bardzo to dla Ciebie ręcznik, moja koszulka i koszula.
- Dziękuję Skarbie. – uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek, po czym poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, później ubrałam się w rzeczy od Harry’ego i zaczęłam suszyć włosy. Po około pół godzinie siedzenia w łazience wróciłam do pokoju Hazzy. Leżał na łóżku. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Było po 11 w nocy. Położyłam się obok Harry’ego w łóżku i przytuliłam się do niego.
- Wiem, że się powtarzam, ale tęskniłem za Tobą. – powiedział Harry, a następnie pocałował mnie w czoło i objął ramieniem.
- Ja też. Przecież już Ci mówiłam. – zaśmiałam się.
- Tak, tak wiem. – uśmiechnął się i złożył na moich ustach pocałunek. 
Leżałam tak wtulona w Harry’ego. Zasnęłam momentalnie.

Rano obudziły mnie promienie słońca i cudowny zapach grzanek i gorącej czekolady. Otworzyłam zaspane oczy. Wstałam z łóżka. Zaszłam jeszcze do łazienki i przemyłam twarz. Rozczesałam włosy i związałam je w niechlujnego koka. Schodziłam na dół wolnym krokiem. Będąc coraz bliżej, coraz mocniej czułam wspaniałe zapachy dobiegające z kuchni. Gdy do niej weszłam, szykujący śniadanie Harry podszedł do mnie i czule pocałował. Złapał za rękę i podprowadził mnie do krzesła, które następnie odsunął, a ja na nim usiadłam.
- Dziękuję. – zaśmiałam się.
- Dla mojej ukochanej pani wszystko.
Posłałam mu uśmiech.
- Proszę bardzo, grzanki, dżem żurawinowy i gorąca czekolada.
- Za tym też tęskniłam. – zaśmiałam się po raz kolejny.
- A ja tęskniłem za Twoim śmiechem. – powiedział Harry siadając naprzeciw mnie.
- Smacznego kochanie. – powiedziałam ze śmiechem.
- Wzajemnie.
Po skończonym śniadaniu poszłam na górę się ubrać w swoje rzeczy. Spojrzałam na zegarek. Była 10. Marysia prawdopodobnie ma wrócić do domu o 12, a wieczorem ma jechać znowu, ale już na lotnisko. Zakładałam właśnie sweterek, kiedy Harry wszedł do pokoju. Objął mnie od tyłu i pocałował w szyję.
- Uciekasz już? – mruknął mi do ucha swoim chrypiącym głosem.
- Muszę, bo Marysia niedługo wróci.
- Nie mówiłaś jej o niczym? Nie rozmawiacie ze sobą?
- Rozmawiamy, tylko od zerwania z Tobą nie mówiłam jej takich najbardziej osobistych rzeczy. No wiesz. Przykładowo nie wie, że byłam u Nick’a. Chciałabym też żeby nasz powrót do siebie, wyszedł dopiero, jak będziecie mieli tą przerwę podczas trasy w USA. Co Ty na to?
- Myślę, że to bardzo dobry pomysł. – uśmiechnął się. – Skoro już tak rozmawiamy, to może jak właśnie będę miał ten swój „urlop” – zaśmiał się – to pojedziemy gdzieś na tydzień, a potem Cię zabiorę do USA? Jak myślisz?
- Zgadzam się. – zaśmiałam się i odwróciłam się w jego stronę, po czym pocałowałam go czule. Harry odwzajemnił pocałunek.
- Weź sobie tą moją koszulkę i koszulę. Będzie tak, jakbyś ze mną spała. – uśmiechnął się zawadiacko.
- Z chęcią zabiorę. – poruszałam brwiami. – Dobra kochanie, muszę uciekać, bo wiesz Marysia.
- No tak, tak. Oczywiście. Już Cię odprowadzam skarbie.
Zeszliśmy na dół. Harry otworzył drzwi i odprowadził mnie do samochodu.
- Przyjedź na lotnisko, proszę. – spojrzał wzrokiem takim, jak kot ze Shrek’a.
- Oczywiście, ale wiesz..
- Tak wiem. Podamy sobie rękę, dla niepoznaki. – zaśmiał się. – A teraz za to musisz mnie pocałować. – puścił mi oczko.
Tak jak chciał, tak zrobiłam.
- Zadowolony? – zapytałam.
- Prawie. – powiedział, po czym pocałował mnie bardziej namiętnie. – Teraz jestem zadowolony. – uśmiechnął się.
- Dobra, uciekam. Pa.
- Kocham Cię Sophie.
- I ja Cię, Harry.
Zamknęłam drzwi i machając pojechałam do domu. Zajechałam do siebie po 11. Bałam się, że Marysia będzie już w domu. Weszłam cicho do mieszkania, ale na szczęście nikogo nie było. Pobiegłam na górę, do pokoju i przebrałam się w dresy i bokserkę, włosy spięłam w niechlujnego koka, czyli tak, jak zwykle upinam je w domu. Zeszłam na dół i zaparzyłam sobie herbatę, po czym usiadłam przed TV. Leciał jakiś serial. Mniej więcej dziesięć po 12 do domu weszła Marysia z uśmiechem od ucha do ucha.
- Cześć Zoś! – krzyknęła zamykając drzwi.
- Hej Maryś! Jak tam? – zapytałam.
- A bardzo dobrze. A Ty jak się masz? Wybacz, że zostawiłam Cię samą.
- Coś Ty. Nic się nie stało. Poszłam po prostu szybciej spać. – uśmiechnęłam się.
- No to dobrze, że się nie gniewasz.
- Czemu miałabym się gniewać Maryś? Przestań gadać głupoty. – zaśmiałam się.
- Dobra, dobra. Już przestaję. – powiedziała Marysia.
- Wiesz co.. chyba pojadę z Tobą na lotnisko.
- Serio? Ale przecież Harry tam będzie. – powiedziała zdziwiona.
- Wiem, ale w końcu trzeba zrobić pierwszy krok. Nie będę non stop go unikała. Przecież kiedyś to i tak będzie się musiało stać. – powiedziałam.
- No tak. Masz rację. Lepiej teraz, przyzwyczaisz się. – uśmiechnęła się Marysia. – W takim razie pojedziemy razem.
- Dokładnie. – odwzajemniłam uśmiech.
Po obiedzie zaczęłyśmy się szykować. Przed 6pm. pojechałyśmy na lotnisko. Dziewczyny były już na miejscu, chłopaki też. Gdy mnie zobaczyli stanęli jak wryci.
- Stało się coś, że tak się patrzycie? – zaśmiałam się.
- Sophie!!! – krzyknął Niall i podbiegł do mnie, po czym mnie przytulił. To samo zrobił Zayn, Liam i Lou. Harry stał nieruchomo.
- A Ty, Harry to co? Nie przywitasz się? – zapytałam się ze śmiechem.
Harry spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, ale zaraz podszedł. Wszyscy patrzeli na nas z niedowierzaniem. Przytuliliśmy się do siebie, a Harry szepnął mi do ucha:
- Co Ty robisz kochanie?
- Spokojnie, przecież to tylko przyjazny uścisk.
- Myślisz, że się nie zorientują?
- Coś Ty skarbie. Dobra już.
Oderwaliśmy się od siebie. Harry wrócił do chłopaków. Później jeszcze przywitałam się z Dani, Perrie i El. Marysia patrzyła na mnie podejrzliwie. Kurcze, mam nadzieję, że moja kochana blondyna się nie zorientowała. Przecież ona mnie zna najlepiej. Po 7pm. chłopcy wylecieli z Londynu. Za miesiąc będą mieli ten swój „urlop”. Gdy wróciłyśmy do domu Marysia podeszła do mnie i zapytała się:
- Czy Ty i Harry.. – przerwała.
- Co Ci przyszło do głowy?! – udawałam zdenerwowaną.
- Nie no, nic, ale to tak wyglądało..
- Jak? Przecież to był zwykły uścisk. Przyjacielski, nic więcej. Proszę Cię.
- Przepraszam Zoś. Głupia ja, co ja sobie ubzdurałam.
- Nic się nie stało. – podeszłam do niej i ją przytuliłam. – To ja przepraszam, że uniosłam głos.
- Spoko. To nic. – powiedziała Marysia i odwzajemniła uścisk.
Już się bałam, że coś podejrzewa. Chociaż z drugiej strony, zbyt łatwo odpuściła, co mogło wskazywać na akceptację mojego zdania, bądź chwilowe uspokojenie sytuacji, że niby się tym nie interesuje, ale naprawdę po cichu będzie szukała dowodów, na to że jestem znowu z Harry’m.













______________________________________________________________
Czytasz-komentuj!
Cześć kochani! Isiia masz rację, może niepotrzebnie pisałam w poprzednim rozdziale po angielsku, dziękuję za Twoją opinię <3 
Tym razem czekam na Waszą opinię dotyczącego tego dosyć wesołego rozdziału. Cieszycie się, że między Harry'm, a Zosią znowu wszystko ok? Piszcie w komentarzach :) 
Buziaki .xx

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 25. Czas nie stoi w miejscu.



*4-miesiące później*

 Czas ucieka jak zwariowany, jednak takie jest życie. Dziś jesteś, jutro cię nie ma. Nawet nie myślałam, że tak szybko minie ten pierwszy rok. Mimo wszystko chyba czas w Londynie mija znacznie szybciej. Piękny, słoneczny czerwiec 2013 roku. Koniec roku akademickiego, jeszcze tylko ostatnie egzaminy i rozpocznie
się dawno wyczekiwany, no i oczywiście zasłużony wypoczynek. Natomiast w sierpniu będzie rok, jak się tutaj przeprowadziłyśmy. Nie mogę w to uwierzyć, a jednak. Przez ten już prawie rok, wydarzyło się wiele. Powiem szczerze, wszystko było mi potrzebne. Teraz patrzę na to z innej perspektywy niż jeszcze cztery miesiące temu. Wtedy byłam rozbita. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, nie wiedziałam nawet jak ja będę dalej żyła. Prawda jest taka, że jestem przekonana na milion procent, że osoba Harry’ego pozostanie w moim sercu na zawsze, bez względu na wszystko. To, co do niego czułam nie było fikcją i tak łatwo się tego nie pozbędę. Był moją prawdziwą miłością. Nie był co prawda pierwszym mężczyznom w moim życiu, ale był pierwszym, z którym nie tylko byłam w związku, ale byłam także jego przyjaciółką, a on moim przyjacielem. Dogadywaliśmy się w każdym aspekcie, byliśmy idealnie dobraną parą, jednak coś nie wyszło. Może to moja wina, że tak łatwo przekreśliłam ten związek. No ale z drugiej strony, nie wiem co było między nim, a Swift, a potem jeszcze ta striptizerka. Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Dziewczyny mówią, że to nie jego wina, że do niczego nie doszło, ale też nie znają szczegółów. Musiałabym się dowiedzieć u źródła, czyli od menagera i Nick’a. Nick na pewno dużo wie. Jutro mam ostatni egzamin i zaraz po nim pojadę do radia do Nick’a i się go zapytam. W sumie co mi szkodzi. Z drugiej jednak strony, chyba nie ma już o co walczyć, Harry się nie odzywa. Chociaż nie, pisał ostatnio, ale nie odpisałam. No tak, znowu moja wina. Nawet nie odczytałam, tylko od razu usunęłam. Kurwa, głupia jestem i tyle.


***

Egzamin zdany śpiewająco. Dosłownie. Ostatnim egzaminem, był egzamin z wokalu. Oficjalnie rozpoczynam
wakacje. Trzy miesiące odpoczynku. Wspaniale. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam, tym razem nie do domu, tylko do siedziby radia, gdzie pracował Grimmy. Zajechałam pod ogromny budynek. Ciekawe czy ochrona mnie wpuści. Bardzo ciekawe. Przecież nie jestem nikim sławnym, ani też nie pracuję tutaj. Kurcze, trzeba będzie się trochę pouśmiechać, chociaż wątpię, że na ładny uśmiech mnie wpuszczą. Co ja w ogóle mówię, przecież nie mam nawet ładnego uśmiechu. Chociaż Harry mówił, że mam. Mówił. Wyszłam z samochodu i skierowałam się w kierunku wejścia do siedziby radia. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, moje ukochane czarne Ray-Bany. Ubrana byłam w spódnicę przed kolano, z wysokim stanem, do tego biała bluzka i wysokie obcasy. W ręku trzymałam małą kopertówkę. Włosy falowały na wietrze, jak gwiazdom na sesji zdjęciowej. Pewnym krokiem podeszłam do drzwi radia. Ochrona spojrzała na mnie i powiedziała:
- Good morning Mrs. Would you tell us with whom are you meeting?
- Yes, of course. I have a meeting with Mr. Grimshaw. – uśmiechnęłam się ukazując rząd moich białych zębów. Spojrzałam na czterech przeogromnych mężczyzn, którzy stali przede mną, a dokładniej nade mną. W środku byłam przerażona, na zewnątrz grałam pewną siebie. Tacy zawsze mają łatwiej. Ochroniarze spojrzeli po sobie i kiwali głowami. Nie wiedziałam o co chodzi. Pewnie zaraz mnie zabiorą na jakieś przesłuchanie, czy coś. Albo od razu łatwiej zabiją mnie. Po co mają się bawić z jakąś dziewczynką, która udaje, a właściwie gra, że jest jakąś ważną osobistością i umówiła się z panem Grimshaw na rozmowę. Bardzo śmieszne. Grimmy nawet nie wie, że przyjechałam i będę mu zawracała głowę.
- In that case, please, let you come in. – powiedział najwyższy i najbardziej masywny mężczyzna. Zdziwiłam się, że poszło mi tak łatwo. Nie sądziłam, że bez legitymowania wpuszczają do siedziby radia. Uśmiechnęłam się jeszcze raz i weszłam do środka. Zaśmiałam się w duchu i odetchnęłam z ulgą. Nie wiedziałam jednak, gdzie Nick ma swoje biuro i musiałam podejść do recepcji. Siedziała w nim jakaś kobietka, kurcze z kobietami zazwyczaj jest gorzej, już nie można podziałać urokiem osobistym, mimo że według mnie ja go nie posiadam. Już bez grania podeszłam do kobiety i delikatnie się uśmiechając powiedziałam:
- Excuse me. – kobieta spojrzała w moją stronę z uśmiechem. – Can you tell me where is Mr. Grimshaw Office?
- Of course. You have to drive the elevator to the fifth floor, then down the hall to the end. Recent door on the left. – uśmiechnęła się.
- Thank you so much. – posłałam jej uśmiech.
Ruszyłam w stronę windy. Weszłam do niej i nacisnęłam przycisk z cyferką 5. Gdy dotarłam na piąte piętro pośpiesznie ruszyłam do przodu. Miałam iść aż do końca korytarza. Tak jak mówiła kobieta w recepcji, ostatnie drzwi na lewo należały do Nick’a. Zapukałam i gdy usłyszałam słowa: Come in nacisnęłam klamkę. Nick siedział odwrócony. Weszłam do jego biura i stanęłam przed biurkiem. 
- I have to end. Talk to you soon. – powiedział Nick, po czym rozłączył telefon I odwrócił się w moją stronę. – How can I … - przerwał Nick, po czym wstał i podszedł do mnie. – Sophie. What are you doing here? Guards let you in? – zapytał zdziwiony, ale momentalnie dodał – On the other hand, I’m not surprised. You look like a star babe. – uśmiechnął się i przytulił mnie do siebie. – Please, sit down here. – wskazał mi miejsce, po czym poszedł usiąść na swoje miejsce. Usiadłam na wskazanym miejscu i ściągając okulary przeciwsłoneczne uśmiechnęłam się do Nick’a.
- So babe, how can I help you? What you want to know about Harry?
- How you know that I want to know something about this sick situation, which I had with Harry?
- Because babe, I know that you still love him.
- Even if I love him, he doesn’t. – posmutniałam.
- Why you think that he doesn’t love you? – zapytał zdziwiony.
- I don’t know… I’m confused.
- He loves you still. I know that, because he told me.
- What? When?
- He told me about it so many times. You can’t even imagine, how much you mean to him.
- I thought …
- No sweetheart, he still loves you and needs you. I can honestly say, that between him and the stripper nothing happened.
- Are you sure?
- Yes, I am. The stripper, she was my idea. I’m so sorry. Sophie. I thought that she will give him joy, you know? He was so sad, so alone. But he doesn’t even look at her. He drank himself, and then Nialler drove him home.
- And all you said is true?
- Yes. I promise.
- I trust you Grimmy. Even if you are a type of comedian, I trust you.
- Haha, yes I am. – zaśmiał się.
- I will think about this. – uśmiechnęłam się i wstałam. – Now I have to go. See ya soon Grimmy, and thank you.
- Not at all babe. – wstał i podszedł do mnie, po czym mnie przytulił, a ja dałam mu buziaka w policzek. – Come on, I’ll walk you to the exit.
- Ok. – uśmiechnęłam się.
Nick otworzył przede mną drzwi. Wyszliśmy i ruszyliśmy w stronę windy. Gdy zjechaliśmy na dół podszedł na moment do recepcji, po czym podszedł do mnie i się uśmiechnął.
- I’ve done what I had to do, now I can go home. – zaśmiał się.
- Nice. – uśmiechnęłam się.
Wyszliśmy z siedziby radia i pożegnaliśmy się. Poszłam w stronę samochodu. Gdy do niego doszłam weszłam do środka. Usiadłam i przez chwilę myślałam o tym, co mi powiedział Grimmy. Dał mi do myślenia. Pewna jestem, że Harry nie miał do czynienia ze striptizerką, co jest przeogromnym plusem. Jeszcze tylko sprawa ze Swift. Może dziewczyny mają rację. W końcu ich głównym źródłem informacji są chłopcy, czyli najbliżsi Harry’emu. Muszę się z tym wszystkim przespać. Za tydzień chłopcy wracają z tournee po Europie i będą chwilę w Londynie, bo potem będą lecieli do USA, więc wszystko muszę załatwić w przyszłym tygodniu. Powinnam w końcu z nim porozmawiać.
Wróciłam do domu, gdzie przed telewizorem leżała na kanapie Marysia. Gdy tylko usłyszała zamykanie drzwi zerwała się na równe nogi podeszła do mnie pytając:
- Gdzieś Ty była? Odchodziłam od zmysłów! Jeszcze telefon wyłączony. Zośka, no!
- Wybacz. Miałam coś ważnego do załatwienia.
- Niby co takiego? Jeżeli oczywiście mogę wiedzieć. 
- Hmm. No nie wiem, czy mogę Ci powiedzieć kochana. – zaśmiałam się.
- Tęskniłam za tym śmiechem. – powiedziała z wyczuwalną radością w głosie – Coś się musiało stać i to bardzo dobrego, że wrócił Ci humor, oczekiwany przeze mnie już od bardzo dawna. – zaśmiała się.
- Coś Ty! Czekałaś na to? – parsknęłam śmiechem.
- Tak, dokładnie. Czekałam na powrót prawdziwej Zośki. Mów co się stało.
- No, jak to co! Zaliczyłam śpiewająco wokal. – zaśmiałam się – I oficjalnie mamy wakacje. – oznajmiłam. Nie chciałam jej mówić wszystkiego. Dopiero jak pogadam z Harry’m, oczywiście jeżeli mi się to uda, jeżeli się zbiorę w sobie i to zrobię to powiem jej o co chodziło.
- Tylko tyle? Tylko dlatego się cieszysz?
- A czy to słabe uzasadnienie?
- Czy ja wiem. W sumie nie. Ja też się z tego powodu bardzo cieszę.
- No właśnie. Przecież czekałyśmy na te wakacje tak długo. – zaśmiałam się.
- Cały rok akademicki. W ogóle, chyba polecę, jak już chłopcy będą w Ameryce, do Niall’a na kilka tygodni i pozwiedzam sobie z nim. Na pewno Eleanor będzie leciała do Lou, także polecę z nią.
- Oo, fajnie. – uśmiechnęłam się.
- No. Oni będą mieli tam w między czasie jakąś przerwę, chyba trzytygodniową i będą mogli sobie odpocząć.
- To super. Zwiedzisz sobie USA chociaż. – puściłam jej oczko. – Teraz kochanie pozwól mi pójść się odświeżyć i przebrać, bo już nie chce mi się chodzić w tej spódnicy.
- Czy ja wiem. – zaśmiała się Marysia i stanęła przede mną blokując mi schody. – Chyba Cię nie puszczę.
- Proszę Cię skarbie. Daj mi chociaż chwilę. Zaraz wrócę. – uśmiechnęłam się, ale Maryś nie ustępowała. Musiałam podziałać jedynym sposobem, który zawsze działa. Szybkim ruchem pogilgotałam Marysię w oba boczki, na co ona aż podskoczyła i zaczęła się śmiać, dzięki czemu zrobiła mi przejście. Wzięłam szybkim ruchem obcasy i wbiegłam na górę.
- Już mnie nie złapiesz. – stanęłam na końcu schodów i wytknęłam Maryśce język.
- Dorwę Cię, jak tu wrócisz. – zaśmiała się Maryśka.
- Jasne, jasne. Już to widzę.
- Zobaczysz.
- Ok, ok. Idź sobie oglądać TV, ja idę się myć.
Weszłam do pokoju, zamknęłam drzwi i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam do wanny, gdzie wzięłam długą i bardzo relaksującą kąpiel. Po około godzinie wyszłam i ubierając się w dresowe spodnie i bokserkę wróciłam do pokoju. Włosy upięłam w niechlujnego koka. Wzięłam telefon i zeszłam na dół. Usiadłam obok Marysi i zaczęłam z nią oglądać jakiś film. Wiedziałam, że nie zacznie mnie gilgotać, bo to na mnie nie działa, a jak ja bym ją znowu pogilgotałam, to nie mogłaby przestać się śmiać. Zwykle tak ma. Jej nerwy na ciele są bardzo czułe. Spać poszłyśmy po północy. Czułam się jak za starych dobrych czasów. Może powoli wracam do siebie?







____________________________________________________________________
Czytasz-komentuj!
Wybaczcie, jeżeli nie rozumiecie rozmów napisanych w języku angielskim. Próbowałam je napisać jak najprościej. W sumie to też dla Waszego dobra ;) Możecie poszukać sobie w słowniku znaczenia słówka, po czym szybciej go zapamiętacie. Niektórzy zapewne wkleją zdanie po angielsku w google tłumacz. Mówię od razu, oni nie tłumaczą idealnie i może to wszystko dziwnie brzmieć. 
Dziękuję za Wasze komentarze i liczę również, że skomentujecie ten rozdział. :) Powoli zbliżamy się ku końcowi, więc mogę Wam już powiedzieć, że jeżeli lubicie sposób w jaki piszę, będziecie mogli również czytać nowe opowiadanie, które zacznę, gdy tylko zakończę to. Zapraszam Was serdecznie na tą stronę: http://they-dont-know-about-us-my-love.blogspot.com/ <-- Właśnie tutaj będzie nowe opowiadanie. Już jest tam mały wstępik, możecie również oglądnąć filmik prezentujący tematykę bloga. Link do niego znajdziecie na stronie podanej powyżej. Możecie się zapisywać, do czytelników, byłoby mi bardzo miło. 
Pozdrawiam .xx

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 24. "Mo­je złama­ne ser­ce pełne jest nienawiści."

~Zośka~

Całkowity brak chęci do życia. Straciłam wszystko przez jego głupotę. Kochałam i wciąż kocham go jak szalona. Jednak nie potrafię zapomnieć o Swift. O tym, że byli razem. O tym, że mnie z nią zdradził.  Dlaczego ukrywał nasz związek? Przecież miał wszystko potwierdzić. Nie zrobił tego... Jestem typem człowieka, który nigdy nie pokaże, że źle się czuje, że coś jest nie tak. Dokładnie tak samo jest teraz. Na uczelni, podczas spotkań z przyjaciółmi, podczas wszelkich imprez, dosłownie podczas wszystkiego, wyglądam jakby nigdy nic się nie stało. Maryśka zawsze mi mówi: Wiesz, znowu ten i ten podszedł do mnie i mówi, jak Sophie to zniosła. Jest taka pełna życia. Niewiarygodne. Zgodzę się z ostatnim stwierdzeniem, niewiarygodne. Po prostu jestem idealną aktorką. Nauczyłam się tego w czasie mojego, może krótkiego, ale jakże trudnego życia. Zawsze taka byłam, oschła i udawałam, że wszystko jest ok, ale gdy zamykałam się w swoim pokoju zmieniałam się nie do poznania. Diametralnie. Zamykając pokój, ściągam jakby maskę ze swojej twarzy i po prostu tam jestem sobą. Tylko tam tak na prawdę mogę być sobą. To właśnie w pokoju noc w noc wypłakuję utratę osoby, na której dalej mi tak cholernie zależy, ale jestem na tyle wyrachowana, że nigdy nie zrobię pierwszego kroku, jeżeli wiem, że wina stoi po drugiej stronie. Jeżeli chodzi o spotkania z nim. Tak będziemy się widywać, ale tylko można by rzec formalnie, bo będziemy się widywać tylko podczas jakichś wspólnych imprez. Ostatnio go nie widziałam, choć były urodziny Malik'a, ale Zayn nie wyprawiał swojej 20-stki, bo w tym czasie polecieli do Afryki. Całe szczęście, bo nie byłam jeszcze gotowa na spotkanie z Harry'm face to face. Nadal nie jestem gotowa i wiem, że odmówię mu i nie pójdę na jego urodziny. Najbliżsi, czyli Maryśka, Danielle, Perrie i Eleanor, wiedzą, że nie jest ze mną idealnie. Wiedzą, że za nim tęsknię, ale tak na prawdę nie wiedzą wszystkiego. Staram się nawet Maryśce nie pokazywać, jak bardzo mnie to boli, jak cholernie jest mi źle. Prawda jest taka, że bardzo lubię, kiedy Maryś jeździ na noc do Horan'a, teraz zdarza się to częściej, od ich powrotu z Afryki, bo przecież niedługo wyruszą w trasę. Jest mi z tym bardzo na rękę, mogę robić co chcę w domu i tak mnie nikt nie usłyszy. Siedząc sama w domu włączam zawsze wszystkie najsmutniejsze kawałki, jakie mam w swojej playliście. Tak też zrobiłam dzisiaj. Włączyłam "Cry Me a River" Justin'a Timberlake'a. Kocham tą piosenkę i zawsze ją słucham, kiedy mam   problem z moim sercem. Nie pozostało mi nic innego, jak wziąć z zamrażalnika pudełko lodów, usiąść na łóżku i wsłuchiwać się w tekst piosenki. Tak też zrobiłam. W taki sposób próbowałam zapomnieć. Zapomnieć kogoś, kogo nie da się zapomnieć. Przecież to tak samo jakbym próbowała zrobić coś, co jest już zrobione. Rzecz niewykonalna. Nawet lody nie pomagają. Zjedzenie całego pudełka nic nie zdziałało, a mówią, że na smutek najlepsze jest opychanie się słodyczami. No chyba nie. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Przed nimi ukazywały się co chwilę inne obrazy, ukazywały się filmy z przeszłości, a aktorami w nich byłam ja i Harry. Nasze pierwsze spotkanie, drugie spotkanie i w końcu trzecie, przez które go polubiłam. Po jaką cholerę w księdze mojego życia, ktoś zapisał mi spotkanie z Harry'm Styles'em, miłość i koniec jej, złamane serce, załamanie nerwowe... itd. Po co miałam go spotkać? Żeby moje życie było jeszcze gorsze? Na to wygląda. Jakby tego wszystkiego było mało. Od dziecka nikt mnie nie kochał. Wszyscy tylko udawali. Dlaczego on też musiał być jednym z tych, którzy udają, że coś do mnie czują! Zawsze dostaję po dupie. Życie non stop mnie doświadcza. I teraz, jak tu zapomnieć o kimś, kto tyle dla ciebie znaczy? No jak? Niech mi ktoś powie, bo ja naprawdę nie wiem, nie potrafię. Nie umiem zapomnieć, a co dopiero przestać go kochać. Życie jest do bani. Najpierw założy ci różowe okulary i wszystko wydaje się takie idealne, a później dostajesz po dupie. Cacy, cacy, buch po glacy. Pasuje jak ulał. Idealne stwierdzenie tego, co robi życie. Ja to wszystko tak mocno przeżywam, a po Styles'ie to wszystko spływa. Oglądałam niedawno wywiad z nimi. Normalnie jakby nigdy nic. Uśmiechał się, śmiał się z żartów no i sam próbował żartować. Szczęśliwy jak gwizdek. Wychodzi na to, że tylko chciał wykorzystać, a że mu się nie udało zamoczyć zrezygnował i stwierdził, że skoro ona taka, to po co mam z nią dalej być. Przecież i tak jej nie kocham. Kurwa, kłamał w żywe oczy przed wylotem do USA. Tylko Ty się liczysz! Kocham tylko Ciebie! Na zawsze. Pierdolił głupoty i tyle. Słowa puszczone na wiatr. Kłamstwa. Jak ja mogłam być taka ślepa. Normalnie w to nie wierzę. Ja, Zośka Antynowicz, najlepszy detektyw wszech czasów, dałam się złapać w sidła gwiazdce z boysbandu. Nie wierzę. Zawsze znalazłam ten pieprzony haczyk w czyimś zachowaniu, ale on tak dobrze udawał, że nawet ja uwierzyłam. Po prostu powinien zostać aktorem. Marnuje się chłopak w tym zespole. Byłby najlepszy. Żaden by się do niego nie umywał, ani Orlando Bloom, ani Johnny Deep. Żaden. Brak mi już słów na tego człowieka. Muszę się przespać, chyba że znowu będę miała koszmary. Wyłączam już tą muzykę, bo nie wyrobię. Zamknęłam jeszcze drzwi swojego pokoju na klucz i położyłam się do łóżka. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam, mimo że była bardzo wczesna godzina.





***


Zapraszam Cię na moje urodziny. Bla, bla, bla. I co myślał, że przyjdę? Po tym wszystkim? No chyba nie. Masakra, chyba go kompletnie pogięło. Miałabym przyjść do niego na imprezę, jakby nigdy nic? Błagam. Nawet Maryś nie poszła. Z tego co wiem, to był na nich tylko Niall. Chłopcy też się na niego wkurzyli, a że Niall to taki jednoczący wszystkich ludzi wokół człowiek, to nie chciał zrobić mu przykrości i poszedł. Poza tym jakie zdjęcia krążą po internecie. Harry z jakąś striptizerką. Nie zdziwię się, jeżeli doszło między nimi do czegoś. Już mnie nic nie zdziwi. Dosłownie nic. Nie mam już siły słuchać non stop w telewizji Harry to, Harry tamto. Na uczelni to samo. Znowu powróciła Hurley. Nie dość, że ona, to jeszcze pieprzy głupoty o Styles'ie. Znowu się we mnie zbierze i jej wygarnę. Obiecuję. Przecież jak raz jej nagadałam, to nie odzywała się przez kilka miesięcy. Był chociaż spokój. Myśli, że może tym razem uda się jej mnie zagiąć. Oj wątpię. Odkąd rozstałam się z Harry'm, mam jeszcze bardziej cięty język niż miałam kiedyś. Jestem bardziej wulgarna. Nie wiem dlaczego. Ja po prostu tego nie kontroluję. To wychodzi ze mnie. Może dlatego, że moje złamane serce pełne jest nienawiści. Pewnie dlatego. Jednak jeżeli chodzi o osobę Hurley, to nie będę miała skrupułów, jak się odezwie. Pocisnę jej po raz kolejny. Nie będę patrzyła na to, że to ją boli.
Mnie też wiele rzeczy zraniło. W sumie nie rzeczy tylko osób. Biedna ja. Chociaż może nie taka biedna? Może ma mnie to nauczyć, że nie warto kochać, nie warto się angażować, tylko trzeba być zimnym, mieć serce  z kamienia. Może takim trzeba być.. Chyba jednak nie. Mimo wszystko, on dał mi tyle ciepła i miłości, jakby to wszystko nie było udawane. Czułam się przy nim bezpieczna, naprawdę kochana, akceptowana. Ja nie tylko to czułam, ja to wiedziałam i teraz, mimo że wydaje mi się, że go nienawidzę za to co mi zrobił, to i tak wiem, że kocham go nad życie i mogłabym wrócić do niego w każdej chwili, gdybym miała stu procentową pewność, że to wszystko było przymuszone, że on tego nie chciał, że tak naprawdę kochał i dalej kocha tylko mnie. Głupia ja... Siedziałam tak i rozmyślałam nad tym wszystkim co się stało. Marysia jest dzisiaj na Brit Awards z Nialler'em. Tak, ja też byłam zapraszana przez Harry'ego, ale nie poszłam. Nie chciałam. Włączyłam sobie galę w telewizorze. Za moment powinna się zacząć. Poszłam jeszcze do kuchni zaparzyć sobie herbatę. Właśnie miałam wrócić do salonu, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Kogo tu ciągnie tak późno w nocy. Podeszłam do drzwi i lekko zerkając przez wizjer zobaczyłam białe włosy. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się babcia Gosia.
- Babcia!! - krzyknęłam i objęłam z całych sił babcię. 
- Zosieńka! Jak się czujesz?
- W miarę babciu, wchodź. - zaprosiłam ją do środka. - Herbatki?
- Poproszę. 
Zaparzyłam babci herbatę i poszłyśmy do salonu, gdzie w TV właśnie rozpoczynała się gala.
- A Marysia gdzie?
- Marysia jest na tej muzycznej gali. Jest tam ze swoim chłopakiem, który jest muzykiem. Pokażę go babci. Mam nadzieję, że i Marysię będzie widać.
- A Ty nie jesteś z nimi? - spytała się babcia.
- No nie, jakoś źle się czuję. 
- Aha. No to dobrze, że przyjechałam. Chociaż się Tobą zajmę kochanie. 
- Dokładnie. - uśmiechnęłam się.
Oglądałyśmy galę. W kilku momentach nie zdążyłam nawet pokazać ich dokładnie babci, a podczas występu też nie było jak. Jednak na szczęście dostali nagrodę za Globalny Sukces i można było ich zobaczyć dłużej.
- O ten blondynek, to Niall, Marysi chłopak. - pokazałam babci.
- Śliczny jest. - zaśmiała się babcia. - Podobny do jej dziadka, a mojego męża. 
- Oo. Uroczo.
- A reszta? 
Stojąc koło telewizora wskazywałam.
- Ten to Zayn, ten Liam, ten Louis, a ten Harry. - spuściłam głowę i usiadłam na swoim miejscu. Babcia przysunęła się do mnie i obejmując mnie ramieniem powiedziała:
- Nie martw się, wróci. Dobrze wie, kogo stracił. Po nim też widać, że cierpi. Uwierz mi, babcine oko wie najlepiej.
- Ale o co babci chodzi? - wmurowało mnie.
- Już nie udawaj skarbie, że ten w loczkach Harry nie był Twoim chłopakiem.
- Skąd babcia wie?
- Patrzyłaś na niego z taką czułością, mimo że był tylko w telewizorze. Jakże ja, żyjąca już na tym świecie ponad osiemdziesiąt lat, kobieta nie miałabym tego wyczuć?
Spojrzałam na babcię z podziwem.
- Nie wierzę. Jestem w szoku. - powiedziałam. - Ale my raczej już nie będziemy razem. - spuściłam wzrok.
- Nigdy nie mów nigdy. Jednak ja wiem i czuję, że byliście w sobie bardzo mocno zakochani i prawda jest taka, że Ty wciąż go kochasz, tylko próbując zapomnieć, udajesz, że go nienawidzisz. Czyż nie kochanie?
- Dokładnie. Tak jest.
- Więc posłuchaj babci teraz. Ja i dziadek Marysi mieliśmy podobną przygodę. Myślałam, że zdradził mnie z jakąś dziewczyną, która zawsze wydawała mi się o niebo lepsza ode mnie, jednak to był tylko jej wymysł. Gdyby nie moja babcia, nie wróciłabym do dziadka Marysi, przez co nie było by teraz Twojej ukochanej przyjaciółki na świecie. Życie czasem plącze, ale jeżeli macie być ze sobą, to na pewno wasze drogi znowu się skrzyżują, a wtedy oddaj się chwili. Rób to co karze zrobić Ci serce, a nie rozum, bo on mimo że posiada wiedzę, czasami może popsuć wszystko. Obiecasz mi, że jeżeli do czegoś takiego dojdzie, to będziesz słuchała serca?
Spojrzałam na babcię i nie wiedziałam co powiedzieć. Zastanawiałam się, mimo że miałam słuchać serca.
- Powiedziałabym nie, ale... - urwałam.
- Ale serce mówi zdecydowane tak, prawda?
- No. 
- Więc? - zapytała znowu babcia.
- Posłucham serca. 
- Obiecujesz?
- Obiecuję. - uśmiechnęłam się.
Poczułam się, jakby cały ciężar, który do tej pory nosiłam w moim sercu nagle spadł. Poczułam się wolna, jakbym wcześniej była więźniem własnej osoby. Teraz znowu mogę być sobą. Może wszystko się ułoży. Zaprowadziłam babcię do pokoju, w którym przyszykowałam jej pościel. Było już dosyć późno, dlatego obie położyłyśmy się spać. Jeszcze tylko przed snem napisałam do Marysi.

Do: Maryś <3
Mamy wspaniałego gościa!! Nie uwierzysz :D
Miłej zabawy. Kocham <3

Od: Maryś <3
Mów kto!! <3

Do: Maryś <3
Mówię, że niespodzianka! Takich rzeczy się nie wyjawia.
Dobranoc. Pozdrów Anne i Gemmę no i je ucałuj, a także resztę. <3

Od: Maryś <3
Jasne, jasne, ucałuję i wyściskam. Ty też masz od nich buziaki.
W sensie od Anne, Gemmy, Eleanor i Perrie. :) <3

Do: Maryś <3
To Dani nie ma? .xx

Od: Maryś <3
No nie, przecież jest X-Factor Tour, a Dan tam tańczy. :) XX

Do: Maryś <3
A no tak. Widzisz jaką ja mam pamięć :)
Dobranoc <3

Od: Maryś <3
Dobranoc Kochanie <3



***

Wizyta babci trwała do zeszłej niedzieli. Zdążyła poznać Nialler'a, którym była wręcz zachwycona, na co Marysia bardzo się cieszyła. Nialler również był bardzo szczęśliwy, że mógł poznać babcię Gosię, mimo że Marysia musiała wszystko tłumaczyć, ale Niall'owi to nie przeszkadzało. W zeszłą sobotę zaczęła się ich trasa koncertowa, na chwilę obecną koncertują w Anglii. Marysia chciała mnie wyciągnąć na koncert, ale ja powiedziałam, że jeszcze nie jestem gotowa, żeby się z nim spotkać, a jestem pewna, że tak by było. Jak będę miała chęci i siłę, żeby to zrobić, to na pewno się z nim spotkam i porozmawiam. Póki co musi zostać tak jak jest, nie chcę niczego zmieniać. Muszę najpierw się zastanowić nad tym wszystkim. Dziewczyny mi powiedziały, że to wszystko wina Modest. Wysłuchałam ich, ale prawda jest taka, że muszę to wszystko sobie poukładać. Chcę być pewna, że to co mówiły dziewczyny jest w stu procentach prawdą. Nie chcę znowu się sparzyć, bo na pewno bolałoby to dwa razy gorzej. Jednak obiecałam sobie, że jak wszystko się okaże prawdą to zaryzykuję po raz drugi.






__________________________________________________________________
Czytasz - komentuj! 
Dziękuję za wszelkie komentarze. Za wyświetlenia. Dzięki za wszystko!! Liczę na komentarze również przy tym rozdziale .xx

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 23. Ser­ce od początku chciało działać na własną rękę.

~Harry~


Urodziny urodzinami, ale bez niej nie mają sensu. Bez niej nic nie ma sensu. Wiem, że dzisiaj muszę iść, ładnie przywitać się z gośćmi i pobyć z nimi chwilę, ale jakoś nie mam ochoty. Ostatnio nawet pokłóciłem się z chłopakami, bo próbowałem bronić moich racji, co do idiotycznej sytuacji związanej ze Swift. W co ja się wpakowałem? Czemu w ogóle się zgodziłem na ten pieprzony pomysł, który całkowicie zrujnował moje życie prywatne. Jestem wrakiem emocjonalnym, chociaż podczas wywiadów świetnie gram szczęśliwego jak zawsze Styles'a. Ile kłamstwa jest teraz w moim zachowaniu, ile gry. Kiedy byłem z Sophie świat wydawał się być lepszy, bardziej kolorowy. Teraz stracił wszelkie barwy. Jest ponury. Prawda jest taka, że gdybym nie był sławny i nie musiał robić tych wszystkich rzeczy, jak spotkania z fanami, wywiady i inne duperele, to bym wcale nie wychodził z domu. Siedział bym tam dwadzieścia cztery godziny, siedem dni w tygodniu, bo po co miałbym z niego wychodzić, skoro moje życie nie ma sensu? Z drugiej strony jednak, gdybym ze sobą skończył może z początku wywołałoby to falę rozpaczy, ale potem fani by zapomnieli, chłopcy by zapomnieli, może tylko rodzina by nie zapomniała. Na Sophie nie zrobiłoby to najmniejszego wrażenia. Przecież ma mnie całkowicie gdzieś. Nie zwraca na mnie uwagi, nie rozmawia ze mną. NIC. Wszyscy dookoła mówią, jaka ona pogodna, pełna życia, wielce mi się przejęła naszym rozstaniem. W sumie nie dziwię jej się, to wszystko moja wina. Mogłem nie słuchać menagmentu i wszystko między nami byłoby dalej ok. Dalej mógłbym ją przytulać, całować, dotykać, a tak jedyne co mogę robić, to patrzeć na jej zdjęcia. Nic więcej nie mogę.


***


Było już po południu kiedy wywlokłem się z łóżka. W gardle miałem pożar, więc ostatkiem sił poczłapałem do kuchni po butelkę wody. Prawie nic nie pamiętam z moich 19-stych urodzin. Nic poza początkiem, czyli przyjściem gości. Oczywiście chłopcy nie przyszli. Tylko Niall. Blondyn nigdy się nie obrażał, nie lubił kiedy się między nami psuło. On zawsze był tym, który nas jednoczył. Mam nadzieję, że będzie tak samo tym razem. Wróciłem do pokoju i wziąłem do ręki aparat. Włączyłem album i zacząłem oglądać zdjęcia. Kurwa. Striptizerka?! No chyba ich do końca pogięło. Jestem pewny, że to robota Nick'a i Theo. Nie pamiętam jej. Skąd ona się tam wzięła. Wyciągnąłem telefon i wykręciłem numer do Nick'a.
- Harry! Żyjesz stary? - odezwał się głos po drugiej stronie.
- Najwyraźniej. - powiedziałem z lekką ironią w głosie.
- Coś się stało, że dzwonisz?
- Tak. Chciałem się dowiedzieć o co chodzi z tą striptizerką.

- Aaa. No to Twój prezent.
- Co proszę? Czy między mną, a nią do czegoś doszło?
- Proszę Cię, nie pamiętasz? - powiedział całkiem poważnie Nick.
- Nie mów. Serio? - już całkowicie się załamałem.
- No jasne.
Nie odezwałem się.
- Harry? - zapytał z lekkim niepokojem Nick.
- Czego?
- Żyjesz?
- No w sumie już nie mam po co. Skoro się z nią przespałem, to już nie ma mowy, żeby Sophie kiedykolwiek mi przebaczyła.
- A Ty dalej o niej. Biedaczyna.
- Weź się wypchaj. Przez Ciebie wszystko stracone.
- Ej no Styles. Żartowałem.
- Jak to?
- Byłeś tak schlany, że nie było mowy o niczym. Niall odwiózł Cię do domu. Proszę Cię, nie dałbyś rady w tym stanie nic zrobić.
- Już kompletnie nic nie ogarniam.
- Ta druga wersja jest prawdziwa i już mi się nie załamuj. Nie kłamię.
- Oby. Spytam Horan'a. Dzięki. Kończę, bo mi w gardle zaschło. Cześć.
- Cześć.
Rozłączyłem się i od razu napiłem się wody. Nie dość, że w gardle susza, to jeszcze głowa mnie nawala jak nigdy dotąd po imprezie, więc musiało być grubo. Musiałem napisać do Niall'a i zapytać się, czy mnie odwoził do domu.

Do: Nialler 
Siema! Odwoziłeś mnie po imprezie do domu? .xx 

Od: Nialler 
Tak dokładnie Curly. A jak się czujesz? 

Do: Nialler 
Mam Saharę w gardle i przeogromny ból głowy, a tak to spoko. 

Od: Nialler 
No to nie jest tak źle. Trzeźwiej. XX 

Ten to potrafi podnieść na duchu. Ostatni sms, Niall Horan wygrał. Napiłem się znowu wody i położyłem do łóżka. Sophie by wiedziała co na to poradzić. Myśląc o niej zasnąłem.


***


Czy to możliwe, że coś co się kochało od dziecka, przestaje nagle dawać ci satysfakcję i nie chcesz, a w zasadzie nie masz sił, żeby to dalej robić? Gdyby ktoś zadał mi to pytanie przed poznaniem miłości mojego życia, chyba bym go wyśmiał. Zapytałbym czy dobrze się czuje, przecież to nie możliwe, że z dnia na dzień tracisz chęci do wykonywania zawodu, który tak mocno się kochało. Jednak patrząc z perspektywy czasu i wydarzeń zmieniłbym swoją wypowiedź. Dziś powiedziałbym, że jak najbardziej jest to możliwe. Sam widzę to na swoim przykładzie. Nie mam ochoty koncertować, nie teraz. Muzyka koi mój ból, ale krzyki, mimo że najwspanialszych fanów, rozdzierają nie tylko moje serce, ale i duszę. Czemu człowiek, gdy się zakocha, nie słucha rozumu tylko idzie za głosem serca? Ja zrobiłem tak samo. Dałem się ponieść mojemu sercu, które od początku działało na własną rękę. Niestety mu nie wyszło. Wpadło w przepaść i nie może z niej wyjść. Czuję się bardzo dziwnie, jakby moje serce nie było we mnie, jakby było gdzieś daleko stąd, jakby było dalej przy niej. Nie poddawaj się. To słowa mojej mamy, która nadal wierzy, że ja i Sophie wrócimy do siebie i będziemy szczęśliwi. Prawda jest taka, że gdybyśmy do siebie wrócili, ja mógłbym ją kochać tak jak kochałem wcześniej. Płomyk jeszcze się żarzy. Nie wygasł. Potrzeba tylko tego tchnienia, które go wzmocni, sprawi, że rozbłyśnie z podwójną siłą. Nie mam zamiaru szukać innej dziewczyny. To nierealne, żebym mógł patrzeć na inną tak, jak patrzyłem na Sophie. Kochać inną, jak kocham Sophie. Z rozmyślań wyrwał mnie Paul.
- Harry, spotkanie na dole teraz.
- Jasne, idę.
Zszedłem na dół za menagerem. W pomieszczeniu siedzieli już Zayn, Lou, Niall i Liam. Usiadłem z brzegu i spojrzałem na Paul'a, który zaczął:
- Dobra chłopaki, dalej tak być nie może.
- Ale jak? - zapytał Lou.
- Tak jak jest. Jesteście pokłóceni z Harry'm prawda?
Chłopcy nie odpowiadali.
- Mhm. - odpowiedziałem, a w zasadzie mruknąłem. 
- O co poszło?
- Harry nie chciał nam wytłumaczyć całej sprawy ze Swift - zaczął Liam - Jesteśmy zespołem i chore jest to, że coś przed sobą ukrywamy. Skoro zespół ma dalej trwać, musimy wiedzieć wszystko co się dzieje.
Paul spuścił głowę. Wiedział co się szykuje. Wszystko to wina Modest i przy okazji jego.
- Wiec Paul - zaczął tym razem Louis - Jesteś naszym menagerem, więc wiesz o co chodzi z tą sprawą, prawda?
- Wiem. - powiedział cicho Paul.
- W takim razie zamieniamy się w słuch. - odparł Zayn.
- Modest wszystko wymyślił. Powiedzieli żebym zakazał Harry'emu mówić o jego prawdziwej dziewczynie w radiu, kilka miesięcy temu. Chcieli go zeswatać z Taylor. Myśleli, że przyniesie to ogromne korzyści, że zespół będzie jeszcze bardziej popularny. Harry nie chciał się zgodzić, ale ja akcentując słowa "to dla dobra zespołu" ostatecznie go przekonałem. Zgodził się więc na wszystko. W późniejszym jednak czasie, Modest zauważył, że ten pomysł był kompletnym niewypałem. Postanowili wtedy, że Harry ma zakończyć związek ze Swift. Nie było to trudne, ponieważ Taylor kontrolowała na każdym kroku Harry'ego, a on tego bardzo nie lubi. Dzięki czemu rozstanie wyglądało bardzo realistycznie. To chyba wszystko, tak w skrócie. 
Chłopcy spojrzeli po sobie, a potem spojrzeli na mnie. Wstali z miejsc i skierowali się w moją stronę, po czym skoczyli na mnie tworząc jedną wielką kanapkę. 
- Tęskniliśmy Curly. - zaczął Lou.
- Hazz biedaku, a powiedziałeś o tym Sophie? - zapytał Zayn.
Spojrzałem na niego. 
- I tak mi nie uwierzy. - powiedziałem.
- Oj, my już Ci pomożemy, żeby Ci uwierzyła. - uśmiechnął się Liam. - Zaangażuję w to Danielle.
- Ja Eleanor.
- A ja moją Perrie.
- No a ja oczywiście Mary. Zobaczysz damy radę. Nie ważne jak długo będzie to trwało. Ważne żeby zadziałało. - spuentował Nialler.
- Ok. - uśmiechnąłem się. - Dzięki chłopaki. 
- Czyli wszystko między wami już ok? - zapytał Paul.
- Tak. Tylko następnym razem nie masz godzić się na takie głupoty. Harry przez to cierpi. - powiedział Liam. - No i nie tylko on. - dodał.
- Jak to? - zapytałem. - Przecież Sophie taka pełna życia, pogodna.
- Żartujesz sobie? - zbulwersował się Malik. - Ona traci chęci do życia z dnia na dzień. 
- Nie ma już tego blasku w oku, tej iskierki, która powodowała, że się uśmiechali wszyscy wokoło. Ona też się nie uśmiecha. - dodał Liam. - Wiem od Dani. 
- Ja ją widziałem i jest masakrycznie. Nie jest to widoczne z zewnątrz. Jednak da się to odczuć, jak przebywasz z nią. - posmutniał Niall. - Mary nie wie co robić.
- Dobra kochani, musimy im pomóc, a nie tylko gadać. Do roboty. - powiedział Lou. - Ale najpierw koncert.
Wstaliśmy i poszliśmy się szykować do pokojów. Usiadłem na chwilę na łóżku w pokoju hotelowym. Nie mogłem uwierzyć, w to, że ona też tęskni. Przecież nie było tego po niej widać. Wyglądała jakby nic nigdy się nie stało. Chociaż z drugiej strony, nie patrzyłem dawno w te jej piękne niebieskie oczy. Może faktycznie ten płomyk w nich powoli gaśnie. Nie można do tego doprowadzić...










___________________________________________________________________
Czytasz - komentuj!
W sumie napisałam troszkę do przodu i może kolejny dodam trochę szybciej niż zwykle dodaję. Możea nie jest nie wiadomo jak długi, ale też chyba nie jest aż taki krótki. :)
Pozdrawiam was .xx