czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 14. Nie nawidzę pożegnań.

Dzisiejszy dzień, od samego początku, zaczął się inaczej niż każdy do tej pory. Świadomość, że nie zobaczę go przez najbliższe dwa lub trzy tygodnie była przerażająca. Co jeszcze mnie przeraziło? Mianowicie to, że się tak do niego przyzwyczaiłam, zaakceptowałam go, polubiłam. Na chwilę obecną, to CHYBA tyle, na ile mnie stać. Będę za nim tęskniła. Za jego uśmiechem, głosem, jego śmiesznymi i czasem denerwującymi zaczepkami i tekstami. Cholera, jakie to głupie. Jak można się tak do kogoś przyzwyczaić. Chociaż w sumie... jak widać można. Spójrzmy np. na mnie i Marysię. Nie możemy wytrzymać bez siebie dłużej niż tydzień, choć i z tygodniem bywają problemy. Tylko, że Marysia jest dziewczyną, a on chłopakiem. Nigdy nie miałam faceta za przyjaciela, bo każdy z nich, jeżeli już zagadał to pytał się "wyjdziemy gdzieś razem?". To akurat były w miarę miłe słowa. Niektórzy pytali chamsko o np. "bzykanko", co kończyło się zazwyczaj strzeleniem go w twarz. Z Harry'm jest inaczej. Mogę mu powiedzieć wszystko. Wiem, że tego nikomu nie powie, tylko zostawi to dla siebie. Jest jak Marysia, moją ostoją, pocieszeniem.
Dziś z Manią jedziemy się z nimi pożegnać. Mańka ma jeszcze gorzej, bo przecież Niall dopiero co zaproponował jej bycie jego dziewczyną, a już wylatuje. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po którym wysuszyłam włosy i zrobiłam sobie delikatny makijaż. Wróciłam do pokoju i otworzyłam szafę. Wybrałam biały sweterek z nadrukiem, pod który ubrałam biały top. Lubiłam ten sweter. Ubierałam go tylko wtedy, gdy miałam doła. Dziś właśnie nie mam zbyt dobrego humoru, bo nie nawidzę pożegnań. Ubrana zeszłam na dół i wolnym krokiem weszłam do kuchni, gdzie siedziała całkowicie nie podobna do siebie Maryśka. Widać było, już na pierwszy rzut oka, że umiera. Będzie za nim tęskniła każdą częścią swojego ciała, każdą komórką swojego organizmu, podczas każdego oddechu będzie myślała tylko o nim. Podeszłam do niej nic nie mówiąc, pocałowałam ją tylko w policzek i odwróciłam się w stronę lodówki. Wyjęłam jogurt naturalny i położyłam go na blacie. Najpierw wypiłam dwie szklanki wody, potem umyłam sobie banana. Jadłam go w ciszy popijając jogurtem. Mańka milczała, jak nigdy. Ja też się nie odezwałam. Wiedziałam, że jak się o coś zapytam to odpowie jednym słowem, bo nie jest w nastroju na rozmowy. Jej głowa jest owładnięta jedną myślą: "dlaczego teraz?". To zapewne nie jedyne, ale najważniejsze pytanie, które zadaje sobie właśnie teraz Maryśka. Przecież dobrze ją znam. Kończąc jogurt spojrzałam na zegarek. Dochodziła 12. Wyciągnęłam rękę w stronę Maryśki i powiedziałam:
- Chodź. Musimy już wychodzić, bo inaczej się spóźnimy.
- Nie chcę się z nim żegnać. - burknęła.
- Wiem, że nie chcesz, ale dobrze wiedziałaś, że wiążąc się z nim musisz się z tym liczyć. Przecież on jest w najsławniejszym zespole świata, kochanie.
- Przecież wiem. - powiedziała oschle.
- W takim razie, chodź, bo się spóźnimy. - po raz kolejny podałam jej rękę. Tym razem jednak ją złapała i zeszła z krzesła. Ruszyłyśmy do wyjścia. Wychodząc z domu zamknęłam drzwi i nie pozostało nam nic innego jak jechać się pożegnać. Odpaliłam samochód i ruszyłyśmy. Na miejscu byłyśmy po pół godzinnej jeździe. Pożegnanie odbywało się tym razem w domu Niall'a. Wyszłyśmy z samochodu i skierowałyśmy się do drzwi wejściowych. Kiedy stanęłyśmy przed drzwiami Marysia nacisnęła dzwonek. Drzwi otworzył nam Zayn, który z uśmiechem na twarzy zaprosił nas do środka i zaprowadził do salonu, gdzie byli już zapewne wszyscy. Salon był przeogromny, a w nim siedziało pięć rodzin. Jak mniemam rodzina Harry'ego, Niall'a, Zayn'a, Liam'a i Louis'a. Jedyne znane mi osoby, oprócz chłopaków, to Dani, Perrie i El, które jeżeli dobrze odczytałam siedziały z rodzinami swoich chłopaków. Gdy tylko Niall zobaczył Marysię, rozpromienił się, a jego uśmiech sięgał od jednego ucha, do drugiego. Haha, no prawie. Podszedł do nas, przywitał się i zabrał Marysię. Widocznie chce ją przedstawić swoim rodzicom i bratu. Marysia mi mówiła, że ma starszego brata. Do mnie podszedł Harry, który czule mnie przytulił.
- No hej Sophie.
- Cześć Curly. - spuściłam wzrok. - Jak samopoczucie przed wylotem? - zapytałam podnosząc wzrok.
- W zasadzie, to niezbyt ciekawie. - powiedział. - Chodź, chciałbym Cię komuś przedstawić.
O mój Boże! Czy on chce mnie przedstawić swojej rodzinie?! Nie no, ale masakra. Serce biło mi jak szalone. Gdy stanęłam przed dwiema pięknymi brunetkami, zamarłam w bezruchu.
- Mamo - zaczął Harry - To Sophie, moja bardzo dobra przyjaciółka, ta o której Ci tyle opowiadałem.
Spojrzałam na Harry'ego ze zdziwieniem. Opowiadał o mnie swojej mamie?! O w mordę!
- Sophie poznaj, to moja mama Anne.
- Bardzo mi miło panią poznać. Jestem Sophie. - uśmiechnęłam się.
- Witaj Sophie. Jednak Harry nie kłamał mówiąc, że jesteś taka ładna. Miał rację. - uśmiechnęła się i przytuliła mnie.
- Teraz poznaj moją siostrę - zaczął znowu Harry - Sophie to Gemma, Gemma to Sophie.
- Hej. Bardzo mi miło Sophie. - rozpromieniła się brunetka.
- Cześć. Mi również jest bardzo miło.
Na nic nie zważając Gemma również objęła mnie przyjaźnie.
- A to jest mój ojczym Joe.
- Dzień dobry.
- Witaj. - uśmiechnął się mężczyzna.
- Siadaj - powiedziała mama Harry'ego, wskazując miejsce między nią, a Gemmą. O Boże. Jeszcze mam usiąść między nimi? Wydają się bardzo miłe i urocze. Zapewne takie są, ale ja jak to ja, boję się nawiązywać nowe znajomości.
- No siadaj - powiedziała Gemma - Nie wstydź się. Porozmawiamy, lepiej się poznamy. No, nie krępuj się.
Usiadłam więc między mamą Hazzy, a jego siostrą. Z początku myślałam, że umrę, ale z biegiem toczącej się rozmowy było coraz lepiej. Moje przewidywania zdecydowanie się potwierdziły. Obie są niesamowite. Jedak czas nie stoi w miejscu. Kiedy chłopcy oznajmili, że musimy się już żegnać, spojrzałam na zegarek. Dochodziła 5pm. Matko, nawet nie poczułam tego, że tak szybko ten czas zleciał. Pożegnałam się z całą czwórką. Czekając na Harry'ego przyglądałam się żegnającym się Marysi i Niall'owi. Maryś stała na przeciwko Niall'a non stop płacząc. Łzy leciały jej jak puszczona woda w kranie. Patrząc na nią, sama poczułam, że po policzku spłynęła mi łza. Jednak w momencie, kiedy chciałam ją zetrzeć, ktoś złapał mnie od tyłu i mocno przytulił. Znałam ten uścisk, ten zapach. Słysząc jego oddech od razu wiedziała kto to. Nie musiałam go widzieć. Odwróciłam się w stronę Harry'ego. Spojrzałam mu głęboko w jego piękne zielone oczy i ledwo co powstrzymując łzy powiedziałam:
- Będę tęskniła.
Przytulił mnie mocno i wyszeptał do ucha:
- Tak samo ja. Niedługo wrócę.... przyjaciółko.
Ostatnie słowo brzmiało jakoś sztucznie. Wydawało mi się, jakbym była dla niego kimś więcej niż tylko przyjaciółką. Sama nie wiem, co o tym myśleć. W sumie nie mam pewności, nigdy mi tego nie powiedział. Z naszego uścisku wyrwał nas głos Anne.
- Jak Wy słodko ze sobą wyglądacie. - powiedziała. - I szczerze mówiąc - spojrzała na mnie z uśmiechem - nie pogniewałabym się, nawet byłabym szczęśliwa, gdybyście kiedyś mi powiedzieli, że jesteście razem.
Zamurowało mnie z lekka i nie wiedziałam, co powiedzieć. Spojrzałam na Harry'ego, który szczerzył swoje białe zęby. Dołączyła do nas również Gemma.
- Zgadzam się z mamą. Taką bratową, to ja z chęcią zaakceptuję. To co Sophie. - dodała - Kiedy wypad na zakupy?
- Hmm, no nie wiem. A kiedy chcecie? - uśmiechnęłam się.
- Zdzwonimy się jeszcze. - powiedziała z uśmiechem Gemma, z którą wymieniłam się numerami. To samo zrobiłam z mamą Hazzy. Zazdroszczę mu takiej rodziny. Są cudowni.
- Dobra. To oficjalnie jesteś na liście mojej rodziny. - zaśmiała się Gemma.
- Miło mi. Na serio, bardzo miło.
- Dobra, na mnie już czas. - wyrwał nas z miłej rozmowy Harry.
- Już? - zapytałam i momentalnie uśmiech zniknął z mojej twarzy.
- Tak już jedziemy.
Przytulił się jeszcze raz do mamy i siostry. Na końcu podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Kiedy znowu stanęliśmy przed sobą, pocałowałam go w policzek i lekko się uśmiechnęłam. Później ruszyliśmy w stronę ich tour bus'a, który wiózł ich na lotnisko. Stanęliśmy przed samochodem chłopaków. Ostatnie wzrokowe pożegnanie. Spojrzałam na Maryśkę. Ledwo stała na nogach. Podtrzymywała ją mama Niall'a, non stop ją uspokajając i mówiąc, żeby nie płakała. Ja stałam koło Anne, która też płakała. Nagle powiedziała.
- Mam tak za każdym razem, jak gdzieś wylatują.. Boję się, że go więcej nie zobaczę.
- Spokojnie. Będzie dobrze. Zobaczy pani, wróci.
- Oby. I kochanie nie mów do mnie pani, tylko Anne.
- No dobrze. - posłałam jej uśmiech.
Chłopcy wsiedli do samochodu. Jeszcze tylko raz zdążyłam machnąć ręką i momentalnie samochód ruszył. Biegłam wzrokiem za odjeżdżającym pojazdem. Gdy zniknął, moje oczy nachalnie próbowały go znaleźć w jak najdalszych miejscach. Jednak na marne im to się zdało. Pojechali. Nie ma go. Wiem, że wróci, ale teraz go nie ma. Próbowałam powstrzymać się od płaczu. Podeszłam do Marysi, która non stop patrzała w dal.
- Kochanie - powiedziałam - Chodź. Przecież nie będziesz stała tu całe dwa lub trzy tygodnie.
- Nie, Zoś. Ja chcę Niall'a.
- Wiem co czujesz.
- Niby skąd? - odepchnęła moją rękę.
Nie powiedziałam ani słowa. Mania spojrzała na mnie. Próbowała przeprosić. Odeszłam od niej i pożegnałam się ze wszystkimi, głównie z mamą i siostrą Harry'ego, a także z Dani, Perrie i El. Wsiadłam do samochodu. Za mną szybko weszła Marysia.
- Przepraszam Cię Zoś! Wybacz. Po prostu strasznie się czuję. Zrozum.
- Nawet nie wiesz, jak dobrze Cię rozumiem. Nic nie wiesz Maryś, nic.
Włączyłam silnik i ruszyłam. Gdy dojechałyśmy do domu poszłam od razu do siebie. Zamknęłam drzwi i położyłam się na łóżku. Zamknęłam oczy. Przed moimi oczyma stawały co chwilę inne obrazy, ale każdy z nich miał w sobie osobę Harry'ego. Czyżby to było coś więcej niż przyjaźń?! Nie wiem. Czas pokaże. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Otworzyłam ją.

Od: Harry
Już tęsknię ;< .xx






__________________________________________
Czytasz - komentuj x
Oczekuje waszej opinii :) 
Jeżeli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach: zostaw nazwę twitter'a w komentarzu :) 
xx

poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 13. Ale, że niby kiedy?!

Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Dzień zapowiada się więc bardzo słonecznie. Dziś 13, impreza urodzinowa Niall'a. Ciekawe, czy są już oficjalnie parą. W sensie Maryśka z Niall'em. W sumie wydaje mi się, że tak. Wczoraj jak rozmawiałyśmy przez telefon, to miała tak rozanielony głos, że jestem pewna, że nie kto inny jak sam Niall Horan, z obecnie najsławniejszego zespołu One Direction, wyznał jej miłość i zapytał, czy zechce być jego dziewczyną. Marysia na 100%, nawet się nie zastanawiając, powiedziała tak. Nic dziwnego, przecież czekała na to od momentu, gdy tylko wyczaiła go w X-Factor, nawet jak jeszcze nie był przydzielony do zespołu, od razu jej się spodobał. Jednak wydaje mi się, że tylko w najskrytszych snach marzyła o takim przebiegu wydarzeń. Nie sądziła, że kiedykolwiek zdarzy się to na prawdę. A jednak. Marzenia się czasem spełniają, jak widać. Zeszłam do kuchni. Co najdziwniejsze Marysia nie krzątała się po dole. Nie no, raczej nie śpi, więc może nie wróciła na noc? Poszłam więc na górę zobaczyć, czy jest w pokoju. Weszłam po cichu do Mańki. Ooo, nie przeszkadzam. Szybko wyszłam z pokoju, bo w nim była Marysia z Niall'em. Leżeli objęci, ubrani w to co wczoraj. Widocznie Marysia zasnęła mu w ramionach i nie miał serca jej budzić, więc ostatecznie został z nią na noc. Wróciłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać śniadanie dla siebie i moich gołąbków. Zrobiłam jajecznicę i grzanki, a także zaparzyłam herbatę owocową. Zjadłam trochę, a resztę zaniosłam na górę. Dalej spali słodko. Zostawiłam śniadanie i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam prezent dla Niall'a, który spróbowałam jak najładniej zapakować. Potem trochę sprzątnęłam w pokoju. Układając ostatnią rzecz na biurku sprawdziłam jak stoję z czasem. Było 20 minut po 3pm. Czyli nie najgorzej. Zajrzałam do szafy i zaczęłam szukać czegoś do ubrania na imprezę. Jak zwykle wydawało mi się, że nic nie ma, chociaż ostatnio Mania zrobiła mi "zapasy" jeżeli chodzi o nowe ciuchy. Ostatecznie wybrałam jasno czerwoną sukienkę, co jest dziwne jak na mnie. Wybrany strój położyłam sobie na łóżku. Poszłam do łazienki. Wzięłam gorącą kąpiel. Wysuszyłam włosy, zrobiłam sobie lekki, ale dobrze podkreślający kolor moich oczu, makijaż. Położyłam się na łóżku, jeszcze dużo czasu. Dopiero 6pm., tak o 7pm. będziemy wychodziły. Zamknęłam więc na chwilę oczy.
- Zosiu, śpisz? - usłyszałam głos Mani. Otworzyłam oczy.
- Nie, umiałam tylko zamknięte oczy. - uśmiechnęłam się. - Coś się stało? Wchodź, a nie stoisz w drzwiach. Siadaj. - poklepałam miejsce obok siebie.
- Tak, muszę Ci coś powiedzieć. - mówiła siadając obok mnie.
- Zamieniam się w słuch.
- Więc, jestem z Niall'em.
- Serio? Nie domyśliłam się - zaśmiałam się - Od kiedy facet, z którym byś NIE była, spałby w Twoim pokoju? - wytknęłam jej język.
- Cieszysz się zatem?
- Jasne, że tak. - uśmiechnęłam się - No proszę Cię. Skoro jesteś szczęśliwa, to ja też kochanie.
- Super. A jesteś na mnie zła, że nie zrobiłam z Tobą prezentu dla Niall'a?
- Nie no, już mam prezent dla niego.
- Tak, a co?
- Patrz. - pokazałam jej zdjęcie.
- Super!
- A no, wiadomo. - wytknęłam jej język. - Słuchaj, tylko mi przez tą miłość, o mnie nie zapomnij.
- Nie, oczywiście. No, coś Ty! Kochanie. Nigdy!
- Mam nadzieję.
- Jeszcze jedno, ale nie bądź zła.
- Co znowu?
- Harry po Ciebie przyjedzie, bo ja jadę już teraz z Niall'em. Trzymaj się go, bo zjedzą Cię fani i fotoreporterzy.
- No ej!
- Proszę, bądź miła. Ok?
- Dobra. Dla Ciebie wszystko. - udałam wkurzoną minę.
- Ok. Do zobaczenia. - dała mi buziaka w policzek i wyszła.
Harry męczył mnie przez dwie bite godziny o to żebym z nim jechała na urodziny Niall'a. Jednak poprosiłam go żeby po mnie nie przyjeżdżał, bo będę jechała z Maryśką, a tu co? Gówno. Haha. I tak wyszło na jego. Zaczęłam się szykować. Trochę przed 7, zadzwonił do mnie telefon.
- Tak?
- No hej Sophie! - powiedział zadowolony.
- No siema, siema. I co szczęśliwy?
- Jak najbardziej.
- Tylko wiesz, że Mary jeszcze nie wie i będę Cię olewała jak ona będzie patrzeć.
- Serio?  A może jej powiesz? No weź, bo tak głupio już udawać.
- Czy ja wiem. - zaśmiałam się. - Może. Pomyślę nad tym.
- Ok. Wracając, szykuj się, bo będę po Ciebie za 15 minut.
- Jasne. Już właściwie to kończę się szykować. Pa.
- Pa. Do zobaczenia za moment.
Rozłączyłam się. Poprawiłam jeszcze kilka detali w moim wyglądzie. Gotowa zeszłam na dół i czekałam na Harry'ego. Pięć po 7pm. zapukał do moich drzwi. Otworzyłam. Moim oczom ukazał się Harry. Wyglądał po prostu. Wow. Serio nic więcej nie wydukam z siebie. Przytulił mnie z uśmiechem na twarzy. Pachniał tak wspaniale, że wcale nie chciałam wyjść z jego uścisku. Zośka! Ogarnij się! Już! Momentalnie się od siebie oderwaliśmy.
- Um.. hej.. wow. Cudownie wyglądasz. - powiedział Harry.
- Zatkało, jak widzę. - zaśmiałam się - Ty też niczego sobie Curly! Teraz potrzymaj ten prezent Niall'a, a ja zamknę dom.
- Jasne. Jak panienka sobie życzy. - zaśmiał się.
- Ej no! Już oddaj, skoro nie chcesz trzymać.
- Nie. Zostaw, już go zaniosę do samochodu. - uśmiechnął się. - Panienka pozwoli. - podał mi ramię żebym się złapała. Przy samochodzie otworzył mi drzwi, które następnie za mną zamknął. Sam wsiadł po drugiej stronie.
- No to jedziemy.
- Ok, ruszaj kierowco. - uśmiechnęłam się.
Włączyłam radio. Leciały nawet fajne kawałki, do których Hazza zaczął śpiewać.
- Aa, to Ty masz tą chrypkę w głosie. Zawsze się zastanawiałam, jak Mary słuchała Waszych piosenek, do którego z Was ona należy.
- A co, nie podoba się? - zapytał się Harry.
- Szczerze, to bardzo się podoba. Jest taka, może to głupio zabrzmi, ale według mnie jest seksowna. Lubię oryginalne głosy u wokalistów.
- Dziękuję. To dla mnie bardzo duży komplement. Jeszcze dodatkowo, że dostałem go od Ciebie. - uśmiechnął się.
- Oj tam, oj tam. Nie podlizuj się. Pewnie nie jedna fanka Ci to już mówiła. - wytknęłam mu język.
- Fanka tak, ale Ty jeszcze nie. - puścił mi oczko. - Dojeżdżamy.
Zegarek wybił godzinę 8pm. Wyszłam z samochodu, gdy tylko Harry zaparkował na miejscu przeznaczonym dla gości. Czekałam jeszcze chwilę na Harry'ego, który brał prezent dla Niall'a.
- Idziemy? - zapytał z uśmiechem.
- Oczywiście. - odwzajemniłam uśmiech.
- Tylko idź blisko mnie.
- Ok.
Przed wejściem do klubu roiło się od tłumów piszczących fanek i nachalnych fotoreporterów, którzy robili mnóstwo zdjęć.
- Złap mnie za rękę, bo inaczej wciągnie Cię ten ogromny tłum. - mówiąc to wyciągnął w moją stronę swoją dłoń. Złapałam ją momentalnie, nie chciałam zginąć w tłumie rozkrzyczanych fanek. Idąc do klubu Harry uśmiechał się i machał do fanów, jednak mnie nie puszczał, tylko trzymał jeszcze mocniej.
- Trzymaj się Sophie, bo na prawdę zginiesz w tym tłumie.
- Ok. Trzymam się, trzymam.
Harry pociągnął mnie za sobą i po chwili znaleźliśmy się w bezpiecznym klubie. Mimo grającej głośniej muzyki, było tu o wiele ciszej niż na zewnątrz. Podwórkowe decybele mogą doprowadzić do utraty słuchu. Puściłam rękę Hazzy i poszliśmy dalej szukając solenizanta.
- O! Tam jest! - powiedziałam wskazując na przytulającą się parę. - W zasadzie tam są. - zaśmiałam się.
- A no, no. Widzę dwa gołąbki. Chodźmy. - zaśmiał się Harry.
Podeszliśmy do siedzącej zakochanej pary.
- Siema solenizant! - krzyknął Harry, a blondyn momentalnie oderwał się od Mańki.
- Sie..siema Hazz! Cześć Sophie!
- Hej! - uśmiechnęłam się.
- To dla Ciebie Niall! - powiedział, wyciągając prezent, Harry - Od nas! - spojrzał na mnie Harry.
Mania miała bardzo zdziwioną minę, ale nic nie powiedziała. Może pomyślała, że Harry zmyśla.
- Dokładnie, od nas. - potwierdziłam. - W takim razie, Niall. Chciałabym Ci życzyć spełnienia najskrytszych marzeń, dużo zdrowia i miłości. - dałam buziaka blondynowi.
- Dziękuję bardzo. - uśmiechnął się blondyn, przytulając mnie. - Zapraszam do tej sali, tam są już prawie wszyscy.
- Ok, idziemy.
Mańka podeszła do mnie i złapała mnie pod ramię. Zwolniłyśmy trochę kroku.
- Od nas? Zoś, jak to? Przecież Ty i Harry się nie lubicie? - powiedziała zdziwiona.
- No od nas. Długo by opowiadać, ale między mną, a Harry'm jest ok. W sensie kolegujemy się. - uśmiechnęłam się.
- Serio? To cudownie. Czemu więc nic nie mówiłaś?
- No jakoś tak nie było kiedy. - wytknęłam jej język.
- Oj Ty. Powiesz mi wszystko w domu.
- Oczywiście.
Impreza była świetna. Wybawiłam się i nagadałam. Rozmawiałam z Perrie, Dani i El. Na prawdę przemiłe dziewczyny. No i oczywiście oprócz nich rozmawiałam bardzo dużo z Harry'm. Pod koniec imprezy zabrał głos Niall i reszta zespołu, w sensie Harry, Zayn, Liam i Louis. Jestem z siebie dumna, zapamiętałam ich imiona. Aa!
- Dziękuję za najlepszą imprezę urodzinową. Wszyscy jesteście świetni. Chciałbym ogłosić coś oficjalnego, mianowicie, ta oto blondynka - wskazał na Maryśkę - o imieniu Mary, skradła mi serce. Mogę śmiało powiedzieć, że jej oddam każdego ostatniego chipsa. - zaśmiał się.
Wszyscy zaczęli klaskać. Niall oddał mikrofon Liam'owi.
- Niestety, to chyba wszystkie miłe wiadomości, ponieważ wylatujemy do USA, po raz kolejny z resztą. Na około dwa, może trzy tygodnie.
Oniemiałam. Co proszę? Nie no, dopiero zaczęło się układać między mną, a Harry'm. W sensie zaczęliśmy się przyjaźnić, a on wylatuje. Na serio bardzo miło mi się spędza z nim czas. Jak zawsze... Chłopcy zeszli ze sceny. Harry od razu podszedł do mnie.
- Ale, że niby kiedy?! - spytałam
- Jutro. - powiedział.
- Coś Ty! Serio?
- Mhm.. - wymamrotał z wyraźnie smutną miną.
- No cóż. Tak miało być, co nie? -  wymusiłam uśmiech.
- Znowu nieszczery uśmiech. - powiedział.
- Dobra, nie marudź. - wytknęłam mu język. - Będę za Tobą tęskniła i dziwię się temu.
- Czemu się dziwisz?
- Dziwię się, że Cię polubiłam. - zaśmiałam się.
- O Ty! - wytknął mi język i zaczął gilgotać.
- Przestań! Tu i tak na mnie nie działają. Dobrze, że nie znasz mojego czułego miejsca. - zaśmiałam się.
- Kiedyś je znajdę! Zobaczysz. - wyszczerzył swoje białe zęby Styles.












___________________________________________
Czytasz - komentuj!
Kolejny rozdział za mną :) Muszę nadrobić zaległości :)
xx

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 12. Muszę Cię zobaczyć!


Przetarłam swoje zaspane oczy. Zegar wskazywał godzinę 10. Wstałam i od razu poszłam pod prysznic. Potrzebowałam tego jak powietrza. Musiałam też przemyśleć to i owo, a pod prysznicem najlepiej mi się myśli, no i z pewnością nikt mi tu nie będzie przeszkadzał. Woda leciała delikatnym strumieniem i oblewała moje ciało od góry ku dołowi. Moja głowa była pełna nowych myśli, wydarzeń, których nigdy bym się nie spodziewała. Rozmawiać ze Styles'em, a co dopiero być z nim sam na sam. Mnie chyba do końca pojebało. W sumie chłopak jest sympatyczny i ma ciekawą przeszłość, w niektórych przypadkach podobną do mojej. Niesamowite jest też to ile nas łączy. Od podobnych upodobań muzycznych tj. wspólne zespoły, czy solowi wokaliści oraz zamiłowanie do długiego spania, czy próbowanie rozwiązywania swoich problemów samemu. Mimo puszczonej wody usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Szybko skończyłam się myć. Wyszłam spod prysznica, wytarłam się i ubrałam w dresy i bokserkę. Następnie zabrałam się za suszenie włosów. Po wysuszeniu szybko je ułożyłam i nałożyłam tusz na rzęsy. Wzięłam telefon i otworzyłam wiadomość.

Od: Harry
Niemożliwe staje się możliwe.
Dzięki za danie szansy śliczna. To kiedy powtórka? .xx

Jak mi go szkoda. W sumie fajny chłopak się okazał, a zainteresował się mną. No proszę, przecież ze mną nie ma przyszłości. Jestem zimna jak lód, twarda jak głaz. Bynajmniej mi się tak wydaje. Nie dam mu tego, czego chce. Ja nie potrafię kochać. Nie potrafię darzyć nikogo tym uczuciem. Nie chcę go zranić, więc nie chcę się angażować w coś więcej niż przyjaźń. On zasługuje raczej na kogoś lepszego niż ja... kogoś z wyższej półki np. na jakąś modelkę, aktorkę, piosenkarkę, czy też tancerkę, jak jest w przypadku Liam'a. Na pewno nie na mnie. Leżałam na łóżku patrząc w ekran iPhone'a, na wiadomość od Harry'ego przez dobre dziesięć minut. Zastanawiałam się co mu odpisać.

~Harry~

Siedziałem w fotelu oczekując na wiadomość od Sophie. Niestety nic nie przychodziło. Zostawiając telefon na stoliku przed telewizorem, poszedłem coś zjeść. Zrobiłem sobie naleśniki, a co mi szkodzi. Polałem je musem truskawkowym i zabrałem się za jedzenie. Po około trzydziestu minutach wróciłem do salonu po telefon. Spojrzałem na ekran. NIC. Jedna wielka pustka. Czyżby znowu się zamknęła i nie chce ze mną gadać? Oby nie. Poszedłem do sypialni i walnąłem się na łóżko. Myślałem tylko o niej. Widziałem tylko ją. Zawróciła mi w głowie jak żadna inna. Cóż. Była wyjątkowa. Nie była kopią milionów, była jedyna w swoim rodzaju, a ja lubię indywidualności. Dźwięk przychodzącego sms'a poderwał mnie na równe nogi. Spojrzałem na ekran i otworzyłem wiadomość.

Od: Operator

Nawet nie czytałem. Jednak ma mnie dość. Czemu? Przecież było tak miło. Znowu padłem na łóżko. Zamknąłem oczy i po raz kolejny widziałem ją. Jej oczy, w których chciałbym się znowu zanurzyć, choć na chwilę. Jej uśmiech, którego chciałbym być prowodyrem. Chciałbym znowu poczuć dotyk jej dłoni, jak wczoraj w lesie. To było coś niesamowitego, takie miłe dreszcze jak przy żadnym innym dotyku. Znowu zabrzmiał dźwięk mojego telefonu. Kolejny sms, pewnie znów operator. 

Od: Sophie .xx
Dałam Ci szansę? Ciekawe kiedy Curly? ;> 
Chyba Ci się przyśniło. ;p :) .xx

Na sam widok sms'a serce zabiło mi mocnej. Chcę ją znowu spotkać. Muszę. Ona działa na mnie jak narkotyk.

~Zośka~

Napisałam i od razu dostałam odpowiedź.

Od: Harry
Muszę Cię zobaczyć. Po prostu muszę! .xx

Ok. Nie wnikam. Wiadomość zdecydowanie była dziwna. No sorry. Harry, proszę Cię, nie. Nie chcesz tego. Tobie się tylko wydaje, że coś do mnie czujesz. To tylko złudzenie skarbie. Nie pomogą Ci te zielone oczy, oj nie pomogą.... Oj Harry, Harry. Wybrałeś niewłaściwą dziewczynę.
- Czemu się przed chwilą uśmiechałaś do telefonu, a teraz masz dziwnie smutną minę? - zapytała stojąca przede mną Maryśka.
- Ja się wcale nie śmiałam, a teraz nie jestem smutna. - powiedziałam szybko wyłączając sms'a od Harry'ego i blokując telefon. - Chyba Ci się wydawało. 
- Nic mi się nie wydawało. Z kim tak romansujesz, co?
- Z nikim. Po prostu patrzałam na nasze wspólne zdjęcia, jeszcze z Gdańska.
- Mhm.. - wytknęła mi język - Kręcisz coś, ale na chwilę obecną odpuszczę. A teraz chodź na śniadanie.
- Ok. Już idę.

Po zjedzeniu śniadania poszłam do salonu i walnęłam się na kanapie. Włączyłam TV, gdzie leciało akurat Glee. Lubiłam ten serial, dlatego też zabrałam się za oglądanie. Marysia usiadła obok mnie i zagadnęła.
- Muszę Ci coś powiedzieć. - zaczęła.
- Co takiego? - spojrzałam na nią z przerażeniem - Stało się coś?
- Nie, tu chodzi o coś innego.
- Niech zgadnę, o Niall'a. Mam rację?
- Tak, właśnie o niego.
- Ale to chyba pozytywnego coś, co?
- Szczerze to nie wiem do końca. - zastanowiła się - Jeżeli chodzi o mnie, jak najbardziej pozytywne. Wiem, że jestem głupia, ale ja się chyba w nim zakochałam, no ale on się jeszcze nie określił. - posmutniała.
- Jak to się nie określił? - zdziwiłam się - To Wy jeszcze nie jesteście razem? Ja byłam pewna, że już dawno jesteście parą. 
- No coś Ty. Jeszcze nie. Możliwe, że nie będziemy.
- Nie gadaj głupot. Mogę się założyć, że niedługo powie Ci, co czuje. Przecież widzę, jak na Ciebie patrzy. 
- Niby jak? Tak jak na każdą.
- Wcale nie. Pamiętasz jak byliśmy na London Eye razem z nim, Perrie i Zayn'em?
- No, pamiętam. I co z tego?
- Boże! Maryśka. Wtedy jak dorwały nas fanki i zaczęły do niego gadać: "Boże, Niall jak ja Cię kocham, jesteś taki cudowny. Będziesz moim mężem?" I wtedy on tak spojrzał na Ciebie i powiedział: "To zależy, czy wcześniej nie zaproponuję tego mojej ukochanej." One wtedy tak na niego spojrzały dziwnie i on dodał: "Mojej ukochanej, którą może kiedyś znajdę. Wiadomo." I co dalej nie pamiętasz? - zapytałam. - Nie gadaj mi głupot, że on do Ciebie czegoś więcej nie czuje. Powtarzam się, ale mam to gdzieś. Jestem pewna, że już bardzo niedługo, zapyta się Ciebie, czy chcesz być jego dziewczyną i powie Ci, że Cię kocha.
- Weź, Zoś! Coś Ty!
- No co? A nie chcesz tego? Przecież mówię prawdę. - puściłam jej oczko.
- Szczerze, to chciałabym. - zachichotała. 
- Oj przecież wiem, wiem.
Rozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas, aż do momentu, gdy rozbrzmiał w naszych uszach dzwonek do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć. Maryśka była zbyt zajęta myśleniem o Niall'u. Otworzyłam drzwi, a przede mną stał, nie kto inny, jak Niall w całej okazałości.
- Cześć! - uśmiechnęłam się.
- No hej Sophie! - odwzajemnił uśmiech - Cóż za uśmiech. Szczery i w ogóle.
- Widzisz. Jak chcę, to potrafię. - wytknęłam mu język. - Wchodź.
- Dzięki.
Blondyn wszedł do środka. Wzrokiem zaczął, jak mniemam, szukać Mańki.
- Leży na kanapie. - wskazałam palcem. - Możesz do niej iść. Ja nie będę Wam przeszkadzała.
- Dziękuję. Aaa, Sophie, to dla Ciebie. - wręczył mi kopertę.
- Co to? - zapytałam.
- Zaproszenie. Mam nadzieję, że przyjdziesz. - uśmiechnął się. -Teraz idę do Mary. 
- Spoko. Pa.
Poszłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i otworzyłam kopertę. W środku, tak jak Niall mówił, znajdowało się zaproszenie, a jego treść brzmiała następująco:

Serdecznie zapraszam
Zosię Antynowicz
na moje 19-ste urodziny, 
które odbędą się w klubie Egg
o godzinie 8pm., dnia 13.09.2012.
Jesteś wyjątkową osobą, bo tylko wyjątkowi są na liście moich gości.
Nie zawiedź mnie i przyjdź.
Ja czekam.
Nialler Horan xoxo

Napisał moje imię po polsku i w nazwisku nie zrobił błędu. Aww. Słodko. Haha. Oczywiście, że idę. Teraz muszę się zapytać Loczka, co mu kupić. Wybrałam numer do Harry'ego i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Po zaledwie dwóch sygnałach odebrał.
- Hej śliczna! - powiedział - Co jest?
- Dzwonię, bo zostałam zaproszona do Niall'a na 19-stkę i nie wiem, co mu kupić. Doradź mi Curly.
- Właściwie to moglibyśmy mu zrobić coś razem. W sensie, jeżeli chodzi o coś do jedzenia, to zrobić samemu no i coś jeszcze kupić. Co Ty na to Sophie?
- W zasadzie, czemu nie. To kiedy idziemy na zakupy?
- Choćby zaraz. Bo w sumie niewiele czasu zostało. Dziś już 12. Ale późno dał Wam zaproszenie. Pewnie chciał żebyś nie mogła się wykręcić.
- Pewnie tak. - zaśmiałam się. - Co do zakupów to gdzie i o której?
- Będę po Ciebie za pięć minut, bo jestem w okolicy.
- Ok. Czekam. Pa.
- Pa.
Ubrałam converse, wzięłam kartę kredytową, telefon, klucze i wyszłam z pokoju. Schodziłam po cichu, żeby Niall i Mańka nie zauważyli. Siedzieli obok siebie objęci. Więc może już..Haha. Wyszłam cicho z domu. Równocześnie z zamknięciem drzwi podjechał Harry. Podbiegłam do samochodu i wsiadłam do środka. 
- Siema! - powiedziałam.
- Hej! - powiedział Harry posyłając mi ciepły uśmiech.
- To gdzie jedziemy?
- Do najbliższej galerii.
- Spoko. Zdaję się na Ciebie. W ogóle spełniłam właśnie Twoje marzenie. - zaśmiałam się.
- Dlaczego? - zaśmiał się, dobrze wiedział o co chodzi.
- Przecież wiem, że wiesz o co mi chodzi.
- No, wiem. Pamiętam, co Ci napisałem. 
- Czy Ty jesteś normalny? Bo ja się zaczynam Ciebie bać. Cytuję: "Muszę Cię zobaczyć. Po prostu muszę." Czy to miało być normalne?
- Yyy. Tak. To jest u mnie normalne. Musisz się przyzwyczaić. - puścił mi oczko.
- Aha. W takim razie do czego jeszcze mam się przyzwyczaić?
- No, za moment wychodzimy, więc przygotuj się na pytania od fanek typu: "kim jesteś?" , no i w necie później będziesz mogła zobaczyć zdjęcia z naszej wyprawy i pełno domysłów. 
- Tak myślałam, że właśnie coś takiego mnie czeka, jeżeli będę w Twoim otoczeniu. Tak też było, jak z Maryśką byłyśmy razem z Niall'em, Perrie i Zayn'em na London Eye.
- Byliście na London Eye beze mnie?
- To był ten czas, jak jeszcze nie mogłam do końca się do Ciebie przekonać, nie pamiętasz?
- Pamiętam. Na szczęście, już Ci się zmieniło.
- No ja nie wiem. - zaśmiałam się - Może mi jeszcze wrócić do stanu poprzedniego. - wytknęłam mu język.
- Lepiej nie. Dobra. Teraz już chodźmy. 
- Jasne.
Wyszliśmy z samochodu. Na parkingu, na szczęście, jeszcze nie było piszczących fanek. Mam chociaż chwilę wytchnienia. Boże, w co ja się pakuję?! Przecież fanki i paparazzi zjedzą mnie żywcem. Zapewne miałam przerażoną minę, bo Harry patrzył na mnie pytająco.
- No co? - zapytałam.
- Nie, no nic. Boisz się czegoś?
- Ja? Nie, skądże. Przecież to tylko zakupy.
- Ok. Nie wnikam.
Wewnątrz jednak umierałam ze strachu. Weszliśmy do galerii. Po przejściu kilku metrów dorwały nas fanki, które mierzyły mnie wzrokiem od góry do dołu. Nie obyło się też bez zbędnych pytań typu: "kim jestem dla Harry'ego?". Dokładnie jak mówił Harry. Odpowiadałam przyjaciółka. Wydawało się, że wierzyły, ale zapewne nie do końca. Z resztą nie ważne. Kiedy tylko tłum nas opuścił, spędziliśmy resztę czasu bardzo miło. Kupiliśmy najpierw Nialler'owi prezent, potem poszliśmy na gorącą czekoladę. Później jeszcze coś zjeść no i ostatecznie wróciliśmy do samochodu. Harry odwiózł mnie do domu. 
- Do jutra Soph. 
- No do jutra Hazzy. - posłałam mu buziaka.
Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Zamknięte? Ok. Wyjęłam swoje klucze i otworzyłam drzwi. Następnie weszłam do środka. Poszłam na górę z prezentem, bo Harry stwierdził, że ja ładniej zapakuję, a poza tym Niall mógłby go znaleźć u niego w domu. Zdążyłam wejść do pokoju, a już dostałam sms'a.

Od: Harry
Maleńka! Przyjechać po Ciebie jutro?
Zabiorę Cię na urodziny .xx

Odpisałam mu, że nie, bo obiecałam już Mańce, że z nią jadę. Poza tym ona jeszcze nie wie o mojej zmianie dotyczącej postrzegania Harry'ego, że w ogóle się z nim w sumie przyjaźnię. Po wymianie kilku wiadomości, ostatecznie ustąpił. Na zegarku dochodziła godzina 9pm. Wybrałam numer do Marysi. Odebrała po trzecim sygnale:
- Słucham Cię Zoś. - powiedziała.
- Że tak się zapytam, wracasz dziś do domu?
- Tak. - zaśmiała się. - Zamknij dom, ja mam swoje klucze i jak przyjadę, to sobie otworzę.
- Ok. W takim razie mogę spać spokojnie. 
- Oczywiście, a gdzieś Ty była, jak Cię nie było?
- Powiem Ci jutro, może - zaśmiałam się. - Dobranoc.
- Dobranoc. Pa.
- Miłego spędzania czasu z Niall'em. Papatki.
- Dziękuję. - zaśmiała się.
Wiedziałam, że będą razem. Pasują do siebie, więc czy mogło być inaczej? No wiadomo, że nie. Cieszę się, ze Mańka jest szczęśliwa. Po szybkim prysznicu położyłam się spać. Już zasypiałam, kiedy dźwięk sms'a przebudził mnie na nowo.

Od: Harry
Dobranoc .xx
 Przepraszam jeżeli Cię obudziłem ;)

Zabiję go, jak się spotkamy! Uduszę i poćwiartuję. Haha. Mimo wszystko, miło z jego strony.







_____________________________________________
Czytasz - komentuj!
Co u Was słychać? Po dłuższej nieobecności wstawiam kolejny, już 12. rozdział. ;)
Komentujcie .xx Dziękuję za tyle wyświetleń. Mam nadzieję, że się podoba.

sobota, 9 lutego 2013

Rozdział 11. To raczej ja powinienem Cię o to zapytać.

Wstałam bardzo wcześnie. Na zegarku dochodziła godzina 9. Mimo że z imprezy wróciłam po 3, a poszłam spać około 4, nie jestem zmęczona. Zeszłam na dół, zrobiłam sobie śniadanie, które dosyć sprawnie zjadłam. Maryśka widocznie jeszcze śpi, a może nie wróciła na noc. Nie wiem, nic nie słyszałam. Poszłam do przedsionka. Stały w nim buty Mańki, więc wróciła. Z resztą, nie ważne. Boję się jej pokazać. Pewnie jest na mnie wściekła za wczoraj. W sumie bym się nie zdziwiła. A jak się czuje Harry.. Przesadziłam, wiem. Przez to wszystko mam, krótko mówiąc, zjebany humor. To jakże proste słowo, (którego nie wypada używać w towarzystwie żeby nie wyjść na gbura czy niewyedukowaną osobę, której jedyny zasób słownictwa to wyrazy wulgarne), idealnie obrazuje moje dzisiejsze samopoczucie. Mam dosłownie kaca, nie takiego typowego, po zbyt dużej ilości alkoholu, mam kaca moralnego. Źle się czuję z tym, że tak naskoczyłam na Maryśkę. W końcu nic złego nie zrobiła. Chciała żebym w końcu zaakceptowała Styles'a, ale moje EGO powiedziało NIC Z TEGO. Lol, nawet nie czuję jak rymuję. Nie chciałam go zaakceptować, bo się boję. Boję się, że to właśnie chłopak, w którym się zakocham. Maryśka jak zawsze ma rację. Muszę ją przeprosić. Głupia ja. Wychodzi na to, że najpierw działam, a potem myślę. Chociaż nie zawsze. Tak mam jedynie, gdy chodzi o mnie. W innych przypadkach staram się najpierw myśleć. Jestem niedowartościowana i sama próbuję sobie to zrekompensować. Ale nie powinnam się teraz tłumaczyć. Zrobiłam źle. Wiem to. Swoją chamską postawą sprawiłam przykrość Maryśce, ale przede wszystkim Harry'emu, który starał się nawiązać ze mną kontakt. Czemu ja taka jestem?! Czemu nie mogę być inna, lepsza, milsza, rozsądniejsza?! Aż głupio wymieniać cechy, które nigdy mnie nie dotyczyły. O mnie zawsze mówili: "To ta wredna Antynowicz. Z nią nie wolno rozmawiać, a kolegować się tym bardziej, bo będziesz zły/zła jak ona. Poza tym, ona może Ci krzywdę zrobić. To nieobliczalne dziecko." Jestem jaka jestem i nic tego nie zmieni. Nigdy człowiekowi nie zrobiłam krzywdy, nie potrafiłabym. Weszłam znowu do kuchni i zaczęłam przygotowywać śniadanie na przeprosiny dla Maryśki. Usmażyłam naleśniki, które polałam sosem czekoladowym i musem truskawkowym. Ozdobiłam jeszcze talerz truskawkami, na które nałożyłam odrobinę nutelli. Zaparzyłam gorącą herbatę z cytryną. Wszystko ułożyłam na tacy. Dołączyłam do tego jeszcze krótki liścik o następującej treści:

Marysiu!
Przepraszam Cię za wczorajsze zachowanie. Wiem, że chciałaś dobrze, a ja zachowałam się jak pusta lala z wielkim ego. 
Całuję, Zoś  <3
P.S. Idę na miasto, a potem jeszcze zwiedzę okolicę. Dam Ci ode mnie odpocząć. Wrócę późno. Nie dzwoń. Kocham .xx

Wzięłam tacę i poszłam na górę. Cicho weszłam do pokoju Mańki. Nie miałam zamiaru jej budzić, dlatego jak najciszej położyłam tacę ze śniadaniem na szafce obok łóżka i wyszłam pośpiesznie z pokoju. Biorąc klucze, portfel i telefon wyszłam z domu. Zegarek wskazywał godzinę 11. Pewnie Mańka zaraz wstanie. Ruszyłam powolnym krokiem w stronę centrum. Pochodziłam trochę po mieście. Byłam nawet na London Eye. Łaziłam bez celu po Londynie. Nie wiedziała co ze sobą zrobić, gdzie się podziać. Koło 3pm. poszłam na jakiś obiad, który jadłam przez dobrą godzinę. Potem poszłam do Starbucks'a i kupiłam sobie gorącą kawę na wynos, bo dziś nie było zbyt ciepło. W domu na necie ogarnęłam jakiś lasek na obrzeżach Londynu i mam zamiar tam pojechać. Ze Starbucks'a ruszyłam więc w stronę dworca autobusowego. Sprawdziłam na rozkładzie, który autobus jedzie w tamtą stronę. Na moje szczęście autobus nr 733 za około 2 minuty będzie ruszał, więc pośpiesznie weszłam do środka i kupiłam sobie bilet. Usiadłam przy oknie i założyłam słuchawki, które zawsze miałam przy sobie. Włączyłam muzykę, a autobus ruszył. Na każdym przystanku, co wiadomo jest rzeczą normalną, jedni ludzie wsiadali, a inni wysiadali. Po godzinie dojechałam na upragniony przystanek. Po wyjściu z autobusu spojrzałam jeszcze na rozpiskę odjazdów autobusów. Ostatni autobus mam o 8pm., a teraz jest 6pm. czyli mam jeszcze trochę czasu. Mój wymarzony las było widać już od przystanku. Wyglądał podobnie jak ten mój w Gdańsku. Ruszyłam w jego stronę. Ciekawe czy jest tam jakieś jeziorko. Ale byłoby fajnie. Kilka set metrów w głąb lasu, po minięciu leśnej polany usłanej mnóstwem kwiatów, za małym wzniesieniem znajdowało się małe jeziorko. Przecudowne londyńskie jeziorko. Rozglądnęłam się po okolicy. Na drugim brzegu stała ławka, a na niej siedział, wydawałoby się ktoś mi znajomy. Miał spuszczoną głowę, na szczęście mnie nie widzi. Chciałam chociaż na chwilę usiąść, więc ruszyłam w stronę ławki, ponieważ na trawie nie usiądę, bo jest mokra. Rano padało. Zbliżając się do ławki, coraz bardziej utwierdzałam się w tym, że na ławce siedzi nie kto inny, tylko Harry. Może spotkałam go tutaj, żeby móc go przeprosić za wczoraj. 
- Co Ty tu robisz? - spytałam Styles'a.
- To raczej ja powinienem Cię o to zapytać. - spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ale ja zapytałam pierwsza. - wytknęłam mu język.
- Wiesz co, nie chcę żebyś kolejny raz mnie opieprzyła nie wiadomo za co, więc nie będę Ci przeszkadzał. 
Próbował wstać, ale szybko go zatrzymałam.
- Nie idź. - powiedziałam. - Przepraszam za wszystko. - spuściłam głowę. - Nie chciałam żeby tak wyszło. No cóż, niestety tak się stało. 
- To może zacznijmy od nowa? - zapytał.
- Ok. Spróbujmy. - lekko się uśmiechnęłam. 
- W takim razie zaczynam. - zaśmiał się. - Cześć, jestem Harry, a Ty? - zapytał wyciągając dłoń w moją stronę.
- Sophie. - uśmiechnęłam się, tym razem szczerze. - W takim razie co tu robisz Harry?
- No wiesz, szczerze to przyjechałem tu porozmyślać. Tu jest tak spokojnie. Mogę się skupić. No i to miejsce przypomina mi trochę Holmes Chapel. Już wiesz czemu ja tu jestem. Teraz Twoja kolej. - uśmiechnął się - Ale najpierw sobie usiądź. - wskazał na miejsce obok siebie. - Nie bój się. Nic Ci nie zrobię.
- Nie boję się. - mówiąc to usiadłam obok niego. - Pytasz mnie co tu robię? - spojrzałam na Harry'ego, który kiwnął głową na tak - Już Ci mówię. - spojrzałam na jezioro - Potrzebowałam spokoju. Podobnie jak Ty, chciałam pomyśleć nad wszystkim, co się do tej pory wydarzyło. W tym dość krótkim czasie moje życie zmieniło się prawie o 180 stopni. Dlaczego prawie, zapytasz. Tylko dlatego, że w biegu tych wydarzeń jedynie ja się nie zmieniłam. Zostałam taka sama, oschła, pozbawiona uczuć. Nic w sobie nie zmieniłam. Bo nie potrafię! Po prostu nie umiem. To niezbyt przychylne mi życie, które według ludzi z zewnątrz było idealne, nie nauczyło mnie jak być miłą i sympatyczną osobą. Takim człowiekiem, którego wszyscy kochają. Kurde, po co ja Ci to w ogóle mówię. - spojrzałam na Harry'ego, który patrzył na mnie swoimi zielonymi oczami. 
- Nie no, mów. Ja chętnie posłucham. Spróbuję doradzić.
- Nie będę Cię zanudzała.
- Coś Ty, Soph. Mów! Nie zanudzasz. Więc zacznij od początku. Jak to w ogóle się zaczęło? - uśmiechnął się.
- Więc to było tak...
Opowiedziałam mu swoją całą historię. Potem on opowiadał mi swoją. Niesamowite, że tak się przed kimś, w sumie obcym, otworzyłam. Nigdy bym nie opowiedziała obcej osobie co mi leży na sercu. Co ja gadam, przecież ja nawet bliskim osobom się nie zwierzam, to co dopiero obcemu. Nigdy nie lubiłam się żalić. A tu proszę, powiedziałam mu wszystko ze szczegółami. Całe swoje życie.
- To chyba tyle. - kończył swoją historię Harry. - Miło mi, że mnie wysłuchałaś.
- Coś Ty! Od połowy nie słucham. - wytknęłam mu język, a on jakby posmutniał. - Nie no Hazzy, żartuję! Przepraszam. 
Dotknęłam jego dłoni i poczułam jak przechodzi mnie dziwny dreszcz. Szybko więc zabrałam rękę. Harry podniósł wzrok i szeroko się uśmiechnął. Spojrzałam na telefon. Za pięć 9pm. Co?! Ostatni autobus odjechał o 8pm. i co ja teraz zrobię? 
- Coś się stało? - zapytał Harry.
- Właśnie się okazało, że nie wrócę dziś do domu.
- Jak to?
- Autobus powrotny odjechał godzinę temu.
- No i co?
- To, że nie mam jak wrócić.
- Ja jestem samochodem. Mogę Cię odwieźć, jeżeli się nie boisz ze mną jechać. - zaśmiał się.
- Znam historię Twojego życia i mam się jeszcze bać z Tobą jechać? Proszę Cię. Przy okazji, ratujesz mi życie. 
- To co, zbieramy się? - zapytał.
- Jasne. 
Wstaliśmy i wolnym krokiem skierowaliśmy się w kierunku samochodu. Dochodząc Harry podbiegł do samochodu i otworzył mi drzwi. Gdy wsiadłam zamknął je za mną i sam usiadł po stronie kierowcy.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co. - puścił mi oczko.
Ruszyliśmy. Podróż z Harry'm trwała znacznie krócej niż autobusem. Podjeżdżając pod dom spojrzałam na zegarek. Było przed 10pm. Wyszłam z samochodu zamykając za sobą drzwi. Chciałam już iść, ale puknęłam jeszcze w okno samochodu Harry'ego, które otworzył.
- Dziękuję za dziś. - uśmiechnęłam się. - I jeszcze raz przepraszam za wszystko. Poczynając od wydarzeń w Nowej Zelandii, a kończąc na wczorajszej imprezie.
- No coś Ty, Soph. Luz. Wszystko ok. Nie gniewam się. Nie mam za co. - puścił mi oczko i szeroko się uśmiechnął. 
- To dobrze. W takim razie idę. Cześć. Dobranoc Harry.
- Do zobaczenia piękna. Dobranoc. Słodkich snów.
- Może do zobaczenia, kto wie. - puściłam mu oczko odchodząc. 
Dopiero zamykając drzwi od domu usłyszałam jak Harry ruszył i odjechał. Wchodząc na górę zobaczyła mnie Mańka.
- Gdzieś Ty była złotko? Martwiłam się.
- Przecież pisałam, że wrócę późno. No ale miło, że się martwiłaś.
- Nie myślałam, że aż tak późno. Dziękuję za śniadanie i oczywiście, że się nie gniewam. - uśmiechnęła się. - Znam Cię niemalże na pamięć i spodziewałam się takiej reakcji. 
- Haha, no tak. - zaśmiałam się - Wiesz co, jestem padnięta. Idę spać. Pogadamy jutro, ok?
- Jasne, jasne. Dobranoc kochanie.
- Dobranoc. 
Kładąc się do łóżka po kąpieli, od razu czułam, że za moment zasnę.






~Harry~

Odchodziła z taką lekkością. Była jak anioł, który zstąpił z nieba, żeby mnie uratować z tego, w sumie nowego, dla mnie życia. Wracając do domu, dziękowałem Bogu za ten wieczór. Marzyłem o rozmowie z nią. Do tej pory albo zostawałem przez nią opieprzony, albo po prostu zbywała mnie, traktowała jak powietrze. A tu proszę, dziś nie powiedziała "daj mi spokój". Dzisiaj opowiedziała mi wszystko, całe swoje życie. Mimo że Soph wydaje się być niemiła, to na serio gdzieś bardzo, ale to bardzo głęboko zakopane są cechy cudownej dziewczyny, którą mam zamiar wybudzić. Wiem, że nie będzie to łatwe. Na 100% nie raz jeszcze zostanę przez nią sprowadzony do parteru, po raz kolejny pójdzie mi w pięty. Ale co mnie to obchodzi. Mi na niej zależy. Chcę ją dotykać, całować. Chcę żebym mógł ją nazwać moją dziewczyną. Żebym mógł powiedzieć, że to przy niej moje serce bije jak oszalałe, chce wyskoczyć z klatki piersiowej i uciec do niej. Dosłownie, moje serce chciało by być razem z nią, lecz świadomość, że jeszcze długa droga przede mną, w pewnym sensie mnie przytłacza, ale gdy widzę Soph od razu wraca motywacja. Jej zachowanie, co dziwne nawet to chamskie i oschłe, też mnie motywuje. Ile razy ona mi się już śniła. Od poznania w Nowej Zelandii, w sumie od momentu, gdy ją niechcący przewróciłem na plaży. Pamiętam to jak dzisiaj. Te jej niebieskie oczy, jej uśmiech, włosy, wszystko. Zauroczyła mnie od pierwszego wejrzenia. Ale ja chcę teraz żeby ona też coś do mnie poczuła.





__________________________________
Czytasz-komentuj! .xx
Komentujcie, komentujcie. To najważniejsze ;)

czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 10. Maryśka, chodź na słówko!

Rano obudziłam się cała obolała. Masakra, jakbym się z kimś biła w nocy. Niestety nic nie pamiętam z mojego snu. Spojrzałam na zegarek, dochodziła 10. Czyli wstałam dość wcześnie, jak na mnie, bo przecież zaliczana jestem do śpiochów. W piżamie zeszłam na dół. W salonie grał telewizor, a przed nim na kanapie siedziała Maryśka. Wyglądała na zachwyconą. Spojrzałam co leci. No tak, wywiad z One Direction i to na żywo, więc co się dziwię. Nie będę jej przeszkadzała, niech się napatrzy dziewczyna. Poszłam więc do kuchni i zaczęłam robić sobie śniadanie. Maryś była jak w transie i wcale nie zwracała uwagi na to, że już wstałam, że w ogóle jestem na dole. Wzięłam małą miseczkę, nasypałam płatków, które zalałam zimnym mlekiem. Wzięłam moje śniadanie i usiadłam w fotelu za kanapą w salonie. Także widziałam wyraźnie telewizor, jak i każdą reakcję na widok, gesty i słowa chłopaków. Wyglądała jak "psychicznie chora", no ale cóż, kocha ich tak mocno, że nie powinnam się z niej śmiać. Chłopaki mówili coś o nowym albumie, który nagrywają już od maja, że będzie całkiem inny od Up All Night i będzie nosił nazwę Take Me Home. Kurwa, ale romantico, ciekawe co mają na myśli nazywając album Take Me Home. Haha. Nie ważne. Mniejsza o to. Mówili też, że tak na serio, to nagrali dopiero dwie piosenki, resztę piszą. Czy np. słowa Niall'a: "To niesamowite, że poznając nowych ludzi możemy napisać tekst do piosenki." Ciekawe czy myślał w tym momencie o Mańce. W sumie pasowali by do siebie. Maryśka i Niall. Aww słodko. Jeżeli chodzi o ten związek to pewnie bym popierała go w 100%, bo wiem że Mańka byłaby z nim szczęśliwa. Dobra wracając, mówili też coś o swoim pierwszym singlu z nowej płyty, Live While We're Young, że niedługo go usłyszymy i zobaczymy teledysk. O mój Boże, Mańka znowu nie będzie spała po nocach, tylko non stop będzie zawracała mi dupę. Już słyszę jej słowa: "Aww. Zobacz jacy oni słodcy, jacy przystojni. No kurwa Zośka, chociaż spójrz na nich, co Ci szkodzi." Będzie jeden wielki REPEAT. W sumie się jej nie dziwię. Kocha swoich idoli, to się też dla nich poświęca. Ja też tak mam, jak np. wyjdzie nowa piosenka Ed'a, Hurts'ów czy innych, których kocham. Siedziałam oglądając, myśląc i zajadając płatki dobre pół godziny, jak nie dłużej. Wywiad oglądałam cały. W końcu jednak się skończył, a Maryśka wstała z kanapy. Gdy mnie zobaczyła zrobiła wielkie oczy.
- No co?! Ducha zobaczyłaś? - zaśmiałam się.
- Długo tu jesteś?
- Głupie pytanie. A czy pozwoliłabym Ci oglądać wywiad ze swoimi chłopaczkami, dłużej niż pięć minut? - zapytałam.
- No, nie. - odparła.
- Właśnie, więc nie zadawaj takich pytań. Proszę Cię. Ostatnie pięć minut mi nie zaszkodziło, jak widać.
- Mam nadzieję. - zaśmiała się - Dzięki za wyrozumiałość, wiesz jak ich kocham.
- Oj wiem, wiem. Lepiej niż Ci się wydaje. - puściłam jej oczko. - Nie musisz mi za nic dziękować, byłam zbyt pochłonięta konsumowaniem moich pysznych płatków, żeby móc skupić się na tym co mówią, a co dopiero jeszcze patrzeć się na ekran telewizora. Proszę Cię. - wytknęłam jej język.
Przecież jej nie powiem, że oglądałam z nią cały wywiad, bo zacznie gadać "Oo, jednak ich polubiłaś, haha wiedziałam, że kiedyś to nastąpi." Nie chciałam tego, więc trzeba było jej trochę nawciskać. Nie to, ze ich polubiłam. Po prostu jakoś już aż tak mnie nie drażnią. To chyba dobrze. No, ale nie chciałabym ich znowu zobaczyć. Oj nie.
- Pamiętaj! - krzyknęła Maryśka z kuchni.
- O czym?
- O imprezie, która jest dziś o 10pm.! Mówiłam Ci wczoraj.
- Aaa, no coś sobie przypominam. Jasne, już pamiętam. Spoko. A teraz która godzina?
- 11. Ja idę do pokoju. See ya.
- No idź, idź.
Wstałam z fotela, poszłam do kuchni, gdzie umyłam miseczkę po płatkach, wytarłam ją i wstawiłam do szafki. Poszłam na górę do pokoju i ubrałam się w jeansowe szorty, czarny luźny top z napisem LOVE IS ENOUGH. Włosy spięłam w kłosa, a rzęsy lekko musnęłam maskarą. Wzięłam telefon i zeszłam na dół. Usiadłam w salonie przy fortepianie i zaczęłam grać ostatnio usłyszaną melodię.
Koło 1pm. do salonu weszła Maryśka, ubrana również w jeansowe szorty, białą koszulkę ze SpongeBob'em i do tego zielone vans'y. Włosy miała upięte w koka.
- Zoś. - odezwała się. - Idziemy na miasto? Musimy kupić coś do lodówki, bo niedługo będzie świeciła pustkami.
- Wiesz co - nie chciałam iść, musiałam coś wymyślić, rozejrzałam się dookoła. - Może ja zostanę i posprzątam w domu, bo już nie jest zbyt czysto.
- No dobra. - powiedziała zadowolona Mańka, nigdy nie lubiła sprzątać, ale ja wolałam to od łażenia po sklepach - To ja idę na zakupy, a Ty sprzątasz.
- Dokładnie. - uśmiechnęłam się. - Weź klucze, bo zamknę dom i włączę głośno muzykę jak będę odkurzała, więc mogę nie usłyszeć dzwonka, a co dopiero pukania.
- Spoko, spoko. To idę. Pa.
- Pa.
Wyciągnęłam odkurzacz z szafy pod schodami, zamknęłam drzwi. W salonie włączyłam na wieży stereo Pink Floyd'ów i zaczęłam sprzątać. Najpierw od góry do dołu przetarłam kurze, potem odkurzyłam, a na końcu zmyłam podłogi. Wycieńczona wyłączając muzykę padłam na kanapę w salonie. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Dochodziła 5pm. Boże, co ona jeszcze robi w tych sklepach. Chociaż z drugiej strony, nie powinnam się dziwić, że jeszcze jej nie ma. Mańka kocha zakupy, więc takie długie chodzenie po sklepach to jej specjalność i zarazem hobby. Ja należę do tych ludzi, którzy najpierw ogarniają co chcą kupić, później idą, kupują i wychodzą. Nie lubię tracić czasu w ten sposób, już wolę spać. Łażenie od sklepu do sklepu bez celu jest męczące. Może też nie lubię łazić po sklepach, dlatego że zawsze mam wrażenie jakby wszyscy zwracali na mnie uwagę, że się non stop ktoś na mnie patrzy i coś o mnie gada.
Koło godziny 7pm. do domu wparowała Maryśka obładowana torbami z zakupami. Oczywiście, jakże mogłoby być inaczej, oprócz produktów do jedzenia nakupowała też pełno ciuchów.
- Zośka kupiłam Ci sukienkę na imprezę. Tą z Top Shop'u, która tak Ci się podobała. - wysapała zdyszana.
- Wow. Serio dziękuję. Ale powiedz mi, masz zegarek?
- Tak, czemu zadajesz takie głupie pytanie? - zaśmiała się.
- Mhm, głupie pytanie. W takim razie zobacz, która godzina.
Dochodziła 7:30pm.
- Holy shit! Niemożliwe! Przecież niedawno była 1pm.!
- Mówiłam Ci tyle razy, że Ty się zatracasz w czasie, jak idziesz na zakupy.
- No, na to wygląda. - zastanowiła się - Już późno - dodała szybko - Chodźmy się szykować, bo już mało czasu.
- No co Ty? Serio? - zaśmiałam się.
- Weź, nie odgryzaj się. Lepiej idź się szykuj wredoto. - wytknęła mi język.
- Mhm. Już idę. - puściłam jej oczko.
Koło godziny 9pm., no może trochę po, byłam już gotowa. Wyszłam z pokoju i poszłam do Maryśki. Zapukałam i weszłam do środka.
- Gotowa? - zapytałam.
- Tak, już wychodzę. - krzyknęła z łazienki.
Wychodząc, jeszcze poprawiała sukienkę.
- No, Zoś! Wyglądasz cudownie. - powiedziała. - Dawaj zrobię Ci zdjęcie.
- Dzięki, dzięki. Ty też wspaniale. Potem ja zrobię Tobie.
Cyknęłyśmy szybko dwa zdjęcia i ruszyłyśmy do wyjścia. Do centrum nie miałyśmy daleko, a do tego klubu było w sumie nawet jeszcze bliżej. Idąc wolnym krokiem na miejsce dotarłyśmy za dziesięć 10pm. Czyli nawet przed czasem. Weszłyśmy do środka i pierwsze co zrobiłyśmy to poszłyśmy do baru i strzeliłyśmy sobie dwie szybkie rundki, a potem kupiłyśmy po drinku i usiadłyśmy w jednej loży. Ogarniałam wchodzących ludzi, siedząc na wygodnej kanapie i sącząc drinka.
- Siema laski! - słysząc znajomy głos spojrzałam w lewo. Tylko nie to, niech on mi nie mówi, że są razem z nim wszyscy.
- Siema Niall! - powiedziała radosna Maryśka wstając i podchodząc do blondyna. Przytulili się, a Niall powiedział patrząc ze zdumieniem na Mańkę:
- Wyglądasz.... Wow! Cudownie.
- Dzięki - zaśmiała się Mańka i lekko poczerwieniała.
- Ty też Soph, wyglądasz ślicznie.
- Dziękuję Nialler, bardzo mi miło. - spróbowałam się uśmiechnąć.
- To co Niall, może usiądziesz z nami? - zapytała Maryśka.
- Z chęcią - uśmiechnął się blondyn - W sumie to czekałem aż mi to zaproponujesz - puścił jej oczko, a ona znowu lekko poczerwieniała. Haha, urocze jak on na nią działa.
Zaczęli rozmawiać. Mnie zignorowali, jakby mnie tu nie było. W sumie to dobrze, w końcu to oni mieli się ku sobie, ja nie byłam im do niczego potrzebna. Szczerze, obecność blondyna jeszcze mnie nie irytowała, ale jeżeli przyjdzie tu Loczek, to kurwa nie wyrobię. Spuściłam wzrok i zanurzyłam się w myślach. Prosiłam Boga, żeby to lokowate stworzenie o zielonych oczach się tu nie zjawiło. Ja tego nie zniosę.. Proszę niech on tu się nie pojawi. On mi działa na nerwy. Ta jego pewność siebie...
- Siema! - usłyszałam głos Niall'a i odruchowo spojrzałam w górę.
Nie!! Chyba mam zwidy... Tylko nie Loczek!
- Witam piękne Panie! - spojrzał na mnie i potem na Maryśkę - Siema Nialler.- uśmiechnął się do kumpla i zajął wolne miejsce obok mnie. - Nie przeszkadzam Ci? - spojrzał mi w oczy jak kot ze Shrek'a.
- Niestety tak, ale skoro musisz siedzieć, to siedź.
Oparłam się i zaczęłam dalej pić drinka. Przez nasz stolik przewinęła się jeszcze pozostała trójka, której jeszcze nie znałyśmy, ze swoimi dziewczynami, z której jedną znałam i bardzo lubiłam. Mianowicie Perrie z Little Mix. Nie wiedziałam, że chodzi z Zayn'em. Słodko razem wyglądali. Poza tym poznałam Liam'a i jego ukochaną Danielle oraz Louis'a i jego miłość Eleanor. Piękne dziewczyny i chłopcy też przystojni. Zayn jest mega uroczy, Liam bardzo miły, a Lou niesamowicie zabawny. Nie to co Harry. Jego ciągłe nawijki w moją stronę zaczęły mnie już drażnić i miałam ochotę iść do domu.
- Możesz się kurwa odczepić? Nie widzisz, że nie mam ochoty gadać? - powiedziałam w końcu.
- Ale czemu? - uśmiechnął się zawadiacko.
- Bo mnie irytujesz tą swoją nachalnością. Nie lubię tego.
Wstałam i poszłam na parkiet trochę odreagować. Byłam kłębkiem nerwów. Wkurzył mnie. Nie lubię takiej nachalności. Czy on tego nie rozumie?! Po około dziesięciu minutach w moją stronę kierował się nie kto inny jak znowu Harry, który uprzednio rozmawiał o czymś z Niall'em i Maryśką. Szukałam ratunku, ostatecznie uciekłam do toalety. Wchodząc usłyszałam rozmowę dwóch dziewczyn.
- Wiesz może, czemu nie wpuścili niektórych ludzi?
- Przecież to impreza zamknięta. Tylko dla zaproszonych gości. Cindy Ci nie mówiła?
- Nie, nic nie wspominała. 
- Mhm, w takim razie już Ci mówię. Znasz Nialler'a Horan'a z One Direction, no nie?
- Jasne, że tak.
- Właśnie. To on zorganizował imprezę i wchodzą na nią tylko zaproszeni goście, tacy jak ja czy ty, no i inni, którzy znają Horan'a. - zaśmiała się.
- Aha. Teraz wszystko rozumiem. W sumie coś tam Cindy wspominała. Teraz sobie przypominam. Wiesz przecież jak z moją pamięcią.
- No tak.
Czyli wychodzi na to, że Maryśka zrobiła to specjalnie. Wiedziała, że nie poszłabym na imprezę gdybym wiedziała, że będzie na niej Harry. Chciała się zobaczyć z Niall'em, no ok. Ale moim kurwa kosztem. Ja się musiałam męczyć z nachalnym Harry'm. Ugh! Muszę z nią pogadać. Teraz. Wróciłam do naszej loży, w której siedział oprócz Mańki i Niall'a, oczywiście Harry.
- Przepraszam Was, moje gołąbeczki - uśmiechnęłam się do Niall'a. - Maryśka, chodź na słówko!
- Stało się coś? - zapytała gdy oddaliłyśmy się od loży.
- Tak! Czemu nie powiedziałaś, że to impreza tylko dla zaproszonych gości przez Horan'a? Jak się domyślam, to przyszłyśmy tu tylko po to żebyś mogła się spotkać z Nialler'em, nie prawda?
- No, tak. Nie bądź zła. Zrobiliśmy to też dla Was.
- Jakich nas?
- Ciebie i Harry'ego?
- Co kurwa?! Ja z nim nie jestem. Nie będę, bo nie chcę.
- Zośka, kurwa, nawet z nim nie chcesz gadać, a on tak się stara. - widocznie się zdenerwowała.
- To chyba Wy się staracie. Kocham Cię i możesz być z Niall'em, spotykać się z nim i w ogóle, ale w moją swatkę się nie baw! Rozumiesz?
- Dobra, przepraszam. Ale Ty nawet nie potrafisz mu dać szansy! Boisz się, że możesz się zakochać!
Nie wiedziałam co powiedzieć. Miała rację. Boję się zakochać. Cholernie się boję. Do tego w nim mogłabym się zakochać, przez te jego zielone oczy i uroczy uśmiech, no i ta chrypka w głosie. Zośka ogarnij się do cholery!
- Wiesz co, idę do domu. W zasadzie jadę. Zamówiłam sobie taxi. - powiedziałam nagle. - Niall niech Cię później odwiedzie. Pa. - dałam jej buziaka i ruszyłam do wyjścia.
Szłam szybko, żeby nikt mnie nie dogonił. Nagle jednak ktoś złapał mnie za ramię.
- Gdzie się wybierasz? - zapytał jakże znajomy głos.
- Do domu? - mówiąc to spojrzałam na Harry'ego.
- Czemu nie chcesz ze mną pogadać? Hmm? Co ja Ci takiego zrobiłem? - zapytał całkiem poważnie.
- Harry, nie teraz.
- A kiedy? Ile mam czekać?
- Tak długo, jak będziesz miał siłę i ochotę. - mówiąc to wyszłam z klubu.
W domu byłam po dziesięciu minutach od wejścia do taksówki. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać. Chciałam żeby ten dzień dobiegł już końca.






__________________________________________
Czytasz-komentuj!
Jak wrażenia? ;) Liczę na Waszą opinię. xx

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 9. Wow! Znowu się widzimy...

Po weekendzie w Londynie musiałyśmy jeszcze raz wrócić do domu, do Gdańska. Musiałyśmy zamówić firmę przewozową, która zabierze część naszych rzeczy
tj. instrumenty, torby z ubraniami, sztalugi, płótna itd. No wszystko oprócz mebli, bo kupiłyśmy sobie nowe do domu. Stare zostaną w Polsce i jak będziemy czasem wracały, to będziemy miały na czym spać, haha. Do Londynu wracamy w środę, a firma przewozowa wyrusza z rzeczami we wtorek. My musimy jeszcze załatwić kilka spraw, między innymi sprawy urzędowe.

~*~

Obudziłam się przed 11. Słońce, którego promienie wpadały przez okna do mojego pokoju, delikatnie muskały moje ciało. I pomyśleć, że to była moja ostatnia noc w tym pokoju, domu, mieście i kraju. Nie wierzę. Samolot mamy o 13. Wstałam, ogarnęłam się, zjadłam śniadanie, spakowałam bagaż podręczny. Zeszłam na dół i wyszłam z domu. Zamykając za sobą drzwi, zakończyłam pewien etap w moim życiu. Teraz zaczynam wszystko na nowo. Wolnym krokiem szłam do Maryśki. Chciałam pożegnać się z babcią Gosią. Na 100% będę za nią tęsknić. Zadzwoniłam do drzwi. Na moje szczęście otworzyła właśnie babcia.
- Cześć babciu!
- Cześć kochanie! Wchodź. - wpuściła mnie do środka i na powitanie dała mi buziaka w policzek.
- W zasadzie to wpadłam się pożegnać. - posmutniałam - Na pewno babcia wie o wszystkim, więc nie muszę mówić czemu.
- Oczywiście. - powiedziała - Ale nie smuć się! Ja jestem, mimo wieku, dosyć nowoczesną babcią moja droga i na pewno będę Was odwiedzała - zaśmiała się - Wiem przecież co to samolot.
- I całe szczęście babciu! Dziękuję Ci za wszystko. Głównie za akceptację..
- No proszę Cię, Zosiu! Jesteś wspaniałą osobą, tylko trzeba Cię lepiej poznać, bo od razu to trudno dostrzec. Zbyt głęboko zakopałaś to w sobie maleńka. - uśmiechnęła się - Teraz zaczniecie nowe życie. Oby było jak najlepsze.
- Oby babciu, oby.
Uwielbiałam gdy mówiła do mnie "maleńka". Tak śmiesznie brzmiało to w jej ustach, może dlatego, że byłam od niej prawie o dwie głowy wyższa. Tuż przed 12 zeszła na dół wyszykowana Maryśka. Przywitała się ze mną, a potem jeszcze raz pożegnałyśmy się z babcią. Na lotnisko dojechałyśmy trochę przed czasem, więc zdążyłyśmy jeszcze zamówić sobie kawę. Potem udałyśmy się na miejsce odpraw. Lot, jak zwykle minął szybko, bo przecież to tylko lot do Londynu. Z londyńskiego lotniska na miejsce zawiozła nas taksówka. W domu czekali na nas ojcowie. Jak się okazało, nasze rzeczy już dojechały, całe i nieuszkodzone, na szczęście. Do godziny 8pm. siedzieli u nas nasi tatuśkowie i pomagali nam do końca poskręcać i poustawiać meble i sprzęty. Kiedy poszli my postanowiłyśmy opić nasz nowy dom.
- Za nasz wspólny dom! - powiedziała Maryśka.
- I za naszą przyjaźń! - dodałam.
W TV ogarnęłyśmy jakiś film. Koło 1am. poszłyśmy spać.

Rano obudziłam się pełna energii i ze świetnym humorem, co do mnie wcale nie jest podobne. Jak zawsze naszło mnie na przemyślenia. Szczerze powiem wam, że to już sierpień. OMG! Przecież ten czas leci jak szalony. Zegarek wskazał właśnie 10:30am. Dziś nawet ładna pogoda. Wiadomo, w Londynie bywa często brzydko i deszczowo. Zeszłam na dół do kuchni. Tam krzątała się już Maryśka.
- Cześć Maryś! - krzyknęłam schodząc po schodach.
- O, cześć śpiochu! - powiedziała ze śmiechem.
- Jaki śpioch?! Wstałam przed 11.
- A no, no. Racja bejb. Teraz chodź, masz śniadanko.
- O! Dziękuję Aniele! - puściłam jej oczko - Idziemy gdzieś po śniadaniu?
- Możemy iść ogarnąć okolicę i potem zakupy. Co Ty na to?
- Z chęcią. Wyczuwam zachaczenie o MilkShake City.
- Jasne! Wiadomo.
Po zjedzeniu śniadania, czyli po dość długim czasie, poszłyśmy się ogarnąć, żeby wyglądać jak człowiek.
W końcu jesteśmy w Londynie i wgl. Koło 1pm. wyszłyśmy gotowe z domu. Łaziłyśmy w sumie bez celu. To poszłyśmy do jakiegoś parku, to odwiedziłyśmy muzeum, czy jakieś znane i lubiane przez turystów miejsce. Koło godziny 5pm. poszłyśmy na obiad, a zaraz potem skierowałyśmy swoje kroki w kierunku MilkShake City. Kocham to miejsce, wiadomo z jakiego powodu. Słodycze to coś co Zosia lubi najbardziej, no oczywiście nie licząc muzyki, sztuki i wkurzania innych wokoło. Weszłyśmy do środka. Maryśka od razu zamówiła, ja musiałam się chwilę zastanowić. Ostatecznie wybrałam połączenie z M&Ms'ami. Zapłaciłam za shake'a i ruszyłam w stronę wyjścia, gdzie czekała na mnie Mańka. Wychodząc usłyszałam, że Maryś z kimś rozmawia. I ten głos był mi nawet znajomy. Już go kiedyś, gdzieś słyszałam. Chciałam słyszeć o czym rozmawiają, więc się skupiłam zapominając o reszcie świata.
- O hej Mary! Co tam?
- Wow. Nie sądziłam, że się spotkamy. U mnie ok, a u Ciebie?
- Też dobrze. Już na stałe z Soph w Londynie?
- A tak, tak. W sumie od wczoraj.
- To fajnie. Będziemy mogli się widywać. 
Mniej więcej tak brzmiała rozmowa Mańki z kimś, kogo na pewno znałam, bo znał moje imię. Byłam tak skoncentrowana na rozmowie, że nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje i niechcący wpadłam na kogoś.
- Najmocniej przepraszam. - mówiąc to podniosłam wzrok do góry.
Moim oczom ukazał się Loczek, ten z Maryśki zespołu. Dzięki temu id razu skojarzyłam z kim gadała Maryśka. Loczek spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami i momentalnie się uśmiechnął.
- Witaj Soph! - powiedział nagle.
- Wow! Niesamowite. Znowu się widzimy...
Loczek zrobił wielkie oczy ze zdziwienia, widocznie zabrzmiałam jak na mnie zbyt miło. Przez to, na jego twarzy malował się coraz większy uśmiech.
- Co za niemiła niespodzianka.
Ostatecznie dowaliłam i minęłam Loczka z zespołu 1D. Podeszłam do Maryśki, która bacznie przyglądała się sytuacji wraz z Niall'em.
- Hej. - powiedziałam do blondyna, pociągnęłam Mańkę za rękę i ruszyłyśmy w stronę domu.
- Zośka, ale Ty jesteś! - odezwała się Maryśka.
- Że niby jaka? - zrobiłam pytającą minę - Normalna, chciałaś rzec, prawda?
- No tak.
- Mam nadzieję, że poszło mu w pięty.
- Nie sądzę. Wydaje mi się, że jeszcze bardziej zmotywowałaś go do działania. - zaśmiała się.
- Jakiego działania? I w ogóle znowu zapomniałam jego imię. To jak mu było?
- Harry - wytknęła mi język - Wydaje mi się, że on na Ciebie leci i mega wkurwia go to, że Ty na niego NIE.
- Uuu. Ale ja nie chcę tego Harry'ego. Proszę Cię. Te Twoje NIEKTÓRE Directioners, to jak morderczynie się zachowują. Pamiętam niektóre sytuacje i wypowiedzi, o których mi czytałaś.
- A no. Ale to nie zmienia faktu, że Hazzy na Ciebie leci.
- Oj weź już mi nie truj.
Taki oto temat towarzyszył naszej drodze powrotnej do domu. Harry Styles... po cholerę wkroczył do mojego życia, po co mi znajomość z nim? Może i jest przystojny, ale proszę, mnie on nie jara. Oj zdecydowanie nie. W domu byłyśmy koło 7pm. Harry Styles popsuł mi humor. Co ta Maryśka gada. Przecież to nie jest możliwe, żebym ja kiedykolwiek z nim była. Mogę go zaakceptować, bo może się okazać spoko kolesiem. Wychodzę z założenia, że nie oceniam ludzi skoro ich nie znam. Także i jego nie oceniam. Bo np. teraz powiem, ze to gwiazdka o wielkim ego, a potem się okaże, że będzie moim najlepszym przyjacielem, bo się tak zgramy charakterami i co wtedy? Jego fanki powiedzą, że jestem dwulicową i zakłamaną suką, której zależy na sławie. Oo. Dlatego nigdy nie wypowiadałam się na temat żadnego z One Direction na forum większym niż rozmowa z Maryśką. Dobra koniec rozmyślań o Harry'm Styles'ie.
Maryśka siedziała przed laptopem, w tym samym czasie kiedy ja rozmyślałam na temat Loczka. Nie chciałam jej przeszkadzać, bo z kimś pisała, więc postanowiłam pójść do pokoju. Wyciągnęłam sztalugę, płótno, pędzle, farby i zaczęłam malować. Po ukończonej pracy spojrzałam na mój obraz. Przedstawiał on oczy, odcień przyjemnej zieleni z lekkimi, mało widocznymi plamkami szarości. "Obramówka" była ciemniejsza, a męskie, grube i dosyć ciemne brwi idealnie z nimi komponowały. Hmm. Namalowałam je, bo siedziały mi w głowie. Ale do kogo one należą? Żeby mnie kto zabił, nie pamiętam. Tak intensywnie nad tym myślałam, że nawet nie zauważyłam, że do pokoju weszła Maryśka. Spojrzałam na nią.
- No co?! - powiedziała - Pukałam, ale nikt nie odpowiadał, więc weszłam.
- Nie no, spoko. Malowałam, jak widzisz.
- Widzę. - powiedziała - Piękne oczy... Skąd ja je znam? - zastanowiła się Mańka.
- Właśnie, ja też nie mogę ich do nikogo dopasować.
- Czekaj! Ty, Zośka, przecież to oczy Styles'a! Lol, zakochałaś się czy co?
- Na pewno nie Styles'a! - próbowałam odgonić od siebie te myśli - Weź przestań. Nie zakochałam się i nie mam zamiaru.
- Jak nie Styles'a, skoro je kojarzę. Oj nie wypieraj się! - zaśmiała się. Wiedziała, że mnie wkurza.
- Nie wiem, czy to jego oczy, czy nie. Malowałam je, bo mi utkwiły w pamięci. Wiesz na co zawsze zwracam uwagę u ludzi, szczególnie mężczyzn.
- Wiem, wiem. Oczy są zawsze pierwsze.
- No właśnie. Weź mi nie wmawiaj, że to oczy Styles'a.
- Ja już swoje wiem. - zaśmiała się po raz kolejny - Dobra, mniejsza o to, ja tu ze sprawą przyszłam.
- Mów.
- Ogólnie ogarnęłam, że w centrum jutro jest impreza. Idziemy? O 10pm. się zaczyna.
- Jasne. Z chęcią.
- Spoko, luz. A teraz już idę, bo północ dochodzi. Zostawiam Cię z oczami Harry'ego. - wytknęła mi język.
- Wredota.
- Też Cię kocham. Dobranoc.
- Dobranoc.
Spojrzałam jeszcze raz na mój obraz. Faktycznie, Maryśka ma rację, że to oczy Harry'ego. Kurwa. Czemu ma takie ładne oczy, że je aż zapamiętałam. Fuck, akurat jego... Co za. Idę spać. Wrzuciłam obraz do szafy z innymi obrazami i poszłam się wykąpać. Po kąpieli położyłam się do łóżka i zasnęłam. Miałam jakieś dziwne sny...





_______________________________________
Czytasz - komentuj!
Kolejny rozdział za mną. :) Liczę na komentarze .xx