- Wróciliśmy! - rozbrzmiał nagle czyjś głos w moich uszach.
Obejrzałam się za siebie. Moim oczom ukazał się mój ojciec, a za nim stała matka. W głębi serca cieszyłam się, że ich widzę, rzadko kiedy to się zdarza, ale na zewnątrz nie pokazałam ani krzty radości.
- Super! Ciekawe na jak długo?! - parsknęłam.
Zalałam sobie herbatę i wyszłam z kuchni. Wydawało mi się jakby rodzice wcale się tym nie przejęli , bo zaczęli już wykonywać telefony do pracy, co jak dla mnie jest żałosne. Wracają do domu i zamiast zająć się mną, zajmują się od razu pracą, mimo że dopiero z niej wrócili. Nigdy nie poświęcili mi nawet kilku minut, nie usiedli ze mną, nie zapytali co słychać, nie przytulili. Jak nie ma ich w domu, to ojciec czasem zadzwoni, ale to mało ważne. CO TO ZA RODZICE?!!
Pobiegłam na górę. Weszłam do pokoju, zamknęłam za sobą drzwi. Włączyłam laptopa i zalogowałam się na tt. Ogarnęłam swoje interakcje, jak zwykle zapełnione. Od czasów, kiedy z Maryśką zaczęłyśmy wrzucać covery na yt tak jest zawsze. Chociaż Maryś oprócz tego ma też nieustanny spam o jej UKOCHANYM zespole 1D. Dziwnie się składa, że ja też mam spam związany z nimi, mimo że ich nie follow'uję. WIERD! Umieściłam na tt jednego tweet'a takiej treści:
Wylogowałam się, wzięłam telefon i wybrałam numer Maryśki.
- Co tam Zośka? - po sekundzie usłyszałam głos Maryśki w słuchawce.
- Rodzice przyjechali...
- Aha, no to nie ciekawie.
- A no nie.. Wpadniesz?
- Jasne! Za chwilę będę. - mówiąc to rozłączyła się.
Dwie minuty później do drzwi zadzwonił dzwonek. Jak usłyszałam, stojąc przy schodach, drzwi otworzyła matka.
- Cześć Marysiu.
- Dzień dobry. Ja do Zośki, mogę?
- Oczywiście, wchodź.
Matka była dziwnie miła. Nigdy Maryśki tak "słodko" nie nazwała. "Marysiu"?! WTF. I am shocked.
- Cześć kochanie! - powiedziała Maryśka pokonując ostatni schodek. - Mówiłam Ci, że nienawidzę Twoich schodów, tak samo jak moich? - zaśmiała się.
- Hej kochana blondyno! Tak mówiłaś, nie raz. Ja Tobie też tak samo mówiłam.
Zaczęłyśmy się śmiać. Weszłyśmy do pokoju, usiadłyśmy na łóżku i zaczęłyśmy gadać. Po jakimś czasie Maryśka powiedziała:
- Tak w ogóle, to może sprawdzimy pocztę. Już po 14, może odpisali.
- No jasne, już sprawdzam.
Zalogowałam się na pocztę Maryśki. Był tam wyczekiwany e-mail. Otworzyłyśmy go i zaczęłyśmy czytać. "Dear Lady Olechowicz.... We accepted your application... We will be honored to have you at our Academy..."
- Przyjęli mnie!!! - krzyczała tańcząc z radości po całym pokoju.
- Jej! Super! - zaśmiałam się.
- Teraz Ty zobacz. - powiedziała pośpiesznie Maryśka.
Wylogowałam się z poczty Maryśki i weszłam na swoją. Też dostałam odpowiedź i również pozytywną. Cóż. Szkoda. Maryśka nie wie, że składałam też do NY i L.A., nie chciałam jej mówić. Tam też się dostałam. Ale skoro się tu też dostałam, to idę tu, z nią. Moją walniętą Maryśką.
- Będziemy razem! Będziemy razem!
Maryśka rozpoczęła swój taniec szczęścia. Wiedziała, że do końca nie jestem szczęśliwa, bo wolałabym być w Ameryce, ale cóż. Dla przyjaźni wszystko.
Liczę na wasze komentarze xx
Wow.! Fantastyczny początek.! *_*
OdpowiedzUsuńOpowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie : )
http://xxstereoheartsxx.blogspot.com/
masz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))
OdpowiedzUsuńZapowiada sie bardzo ciekawie x.
OdpowiedzUsuń