
- Boże kochany, jak ten czas leci! - krzyknęłam do słuchawki.
- No hej kochanie! Miłe powitanie. - zaśmiała się dzwoniąca do mnie Maryśka.
- A nie, to nie było do Ciebie. Jak zadzwoniłaś, to dopiero ogarnęłam, która godzina. No i wiesz...
- Doznałaś szoku, że już 20.
- Jak Ty mnie dobrze znasz. Dokładnie.
- No widzisz, ale ja nie w tej sprawie.
- Wal.
- A więc, mam pietra przed wyjazdem.
- No co Ty nie powiesz, ja też.
- Weź mi tu nie wal sarkazmami laska, bo ja na serio mam stresa. Rodzice i ja w jednym miejscu, to niezbyt dobre połączenie.
- Tak samo tutaj. I to nie był sarkazm, choć może tak zabrzmiało bejb.
- Właśnie... coś mi się wydaje, że nie będzie za wesoło. Bo wiesz, oni jeszcze nie wiedzą...
- O Arts?
- No... będą się srać, że mam być prawnikiem, albo lekarzem..
- No tak. Mówiłam Ci jak moi zareagowali.
- Mówiłaś, ale w końcu zaakceptowali.
- Wątpię, ale wiesz mam to gdzieś, co myślą. Nigdy się mną nie przejmowali, a tu nagle niby im zależy? No proszę Cię...
- Masz rację. Muszę bronić swoich racji, poglądów, planów!
- Dokładnie bejb. Także do jutra.
- No do jutra. Przyjdę po Ciebie. Kocham, pa.
- Też kocham. Pa.
Nie pozwolę rodzicom Maryśki zabronić jej spełniać marzeń. Przecież to ona od zawsze marzyła o Academy of Arts w Londynie. Babcia Małgosia zawsze ją do tego namawiała. Mówiła żeby szła za swoimi marzeniami, za głosem serca, a nie słuchała co mówią rodzice, bo to jej życie, a nie ich. Babcia przecież żyje na tym świecie już tyle lat i dobrze wie co mówi. Często zastanawiałam się czemu jej córka, mama Maryśki, jest taka bez serca, że nie potrafiła dać miłości Maryśce, chociaż babcia Małgosia jej tyle dała... Nie wiem. Dziwne to. Po skończonej rozmowie i późniejszym rozmyślaniu zerknęłam znowu na zegarek. Dochodziła północ. CHOLERNY czas, czemu tak pędzi?! Poszłam do łazienki i wzięłam gorącą kąpiel. Po kąpieli weszłam jeszcze na tt i zobaczyłam co słychać w wielkim świecie. Szybko jednak się wylogowałam i wyłączyłam komputer, bo byłam mega zmęczona. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Budzik obudził mnie przed 7. Zaspana przetarłam oczy i wyjrzałam przez okno. Niebo było czyste, więc zapowiadał się piękny dzień. Poszłam więc do łazienki i wzięłam szybki prysznic, żeby się obudzić. Później związałam włosy w niesfornego koka, lekko się pomalowałam i wróciłam do pokoju. Spakowałam resztę potrzebnych rzeczy: kosmetyki, laptopa, telefon. Zniosłam na dół swoje bagaże i poszłam do kuchni coś przegryźć. Zajadając kanapkę z nutellą czekałam na Maryśkę. Upragniony dzwonek rozbrzmiał w moich uszach po chwili. Podbiegłam do drzwi i szybkim ruchem je otworzyłam.
- Siema! - krzyknęłam.
- No cześć Zoś! To co, gotowa? Wujek czeka na nas już w samochodzie.
- Jasne, już idę.
Na lotnisko odwoził nas "wujek". Dokładniej kumpel mojego taty i Maryśki taty. Znamy go od lat, dlatego mówimy na niego wujek, albo po imieniu, Grzesiek. Wchodząc do samochodu Grzesiek zagadał:
- Co tam dziewczyny? Jak samopoczucie?
- A jako tako. - powiedziałam.
- Nie najgorzej. - dodała Maryśka.
- Coś nie w sosie jesteście. - odparł Grzesiek. - Więc nie będę Was więcej zagadywał. Ruszamy.

Z samego rana obudziły nas jakieś odgłosy, jakby głośne tupanie, trzaskanie drzwiami. Pewnie rodzice. Przecież tylko oni potrafią narobić tyle hałasu. Szybko więc wstałyśmy i przebrałyśmy się w potrzebne na plażę rzeczy. Zeszłyśmy na dół. Myśląc, że nikt nas nie zauważył szybkim krokiem skierowałyśmy się do wyjścia.
- Marysia, Zosia. - krzyknęły mamuśki. - Cześć!
- Hej! Bo tego, my właśnie wychodziłyśmy.
Znowu ruszyłyśmy w stronę wyjścia.

Yyy, że co proszę?! Czego one chcą...
- Co to jest? - zapytała matka Maryśki i moja chwytając w tym samym momencie nasze lewe dłonie.
- Co takiego? - zapytałam. - To na waszych dłoniach.
- Chyba tatuaż, nie widać?
- Zośka, wyrażaj się! - krzyknęła matka.
Nie wytrzymałam.
- Czy ja coś źle powiedziałam, hmm? Odpowiedziałam, że TATUAŻ, a mama od razu krzyczy!
- Macie zamiar zaśmiecać sobie wasze ciała? - krzyczała dalej matka.
- Tak! To moje ciało, więc mam prawo robić z nim co chcę!
Maryś stała i nic nie mówiła, ale trzymała mnie za rękę, więc wiedziałam, że jest ze mną. Matce całkowicie puściły nerwy:
- A pieprzyć też się będziesz z kim popadnie, bo to twoje ciało?
Przez chwilę mnie zatkało... o_o
- Nie twój interes...
- Właśnie, to nasza sprawa. - dodała Maryśka.
- Pilnuj się gówniaro, jak się wyrażasz do matki. I jedna i druga. - powiedziała matka Maryśki.
- SZCZERZE?! To, mam to gdzieś!
Wykrzykując ostatnie słowo wybiegłam z Maryśką z domu. Jak najdalej od nich, w stronę plaży.
____________________________________________
Jak się podoba? xx
Na osłodę LT w innym wydaniu, dziś ogarnęłam *_*
Little Things ♥♥
podoba mi się wygląd bloga, jak tylko znajdę wolną chwilę to zabiorę się za czytanie ;) dam znać co i jak... ^^ Teraz chciałabym zaprosić cię do mnie ;) http://hope-love-truth.blogspot.com/ pojawił się prolog, może cię zainteresuje. xx
OdpowiedzUsuń