Wybiegłyśmy z domu zatrzaskując za sobą drzwi. Biegłyśmy dłuższy czas. Nie chciałyśmy już słyszeć ich krzyków, chciałyśmy zapomnieć o tej całej sytuacji. Uciekałyśmy, byle jak najdalej od nich. W głuchej ciszy można było tylko usłyszeć nasz ciężki oddech i szum fal oceanu. Nic więcej... Zatrzymałam się na chwilę i w końcu powiedziałam:
- Jak ona mogła mnie uderzyć i nazwać mnie suką? Czy ja jej coś złego zrobiłam?
- Nie wiem kochanie. - odpowiedziała Maryśka - Ona po prostu nie wie, jakim wspaniałym człowiekiem jesteś, to dlatego. - mówiąc to objęła mnie bardzo mocno.
- Nie chcę żeby się dowiedziała jaka jestem... Niech myśli, że jestem taka, jak jej się wydaje.
Usiadłyśmy na piasku i spoglądałyśmy na szumiący ocean. Mania zerknęła na zegarek.
- Zoś idziemy na tą imprezę, bo już się zaczęła? Czy może na spacer? - zapytała.
- Powiedziałabym spacer, bo to mi bardziej odpowiada, ale muszę wypić coś mocniejszego...
- No ja tak samo. Czyli impreza?
- Tak. Ale tylko na chwilę, a potem spacer.
- Ok. W takim razie chodźmy.
Maryśka stanęła nade mną, a ja jeszcze przez chwilę przyglądałam się uderzającym o brzeg delikatnym falom. W końcu przed moim nosem pojawiła się dłoń Maryśki, którą ochoczo chwyciłam. Skierowałyśmy się w stronę klubu, gdzie była impreza. Przed lokalem i tak samo w środku było tak głośno, że nie mogłam zebrać swoich myśli. Kupiłyśmy wejściówki i weszłyśmy do środka. Wewnątrz klubu nawet nie było jak normalnie przejść. Trzeba było się przeciskać. Ludzi było mnóstwo. Podeszłyśmy do baru i najpierw wypiłyśmy pięć szybkich kolejek, a potem wzięłyśmy jeszcze po jednym drinku. Nie chcąc dłużej siedzieć w zatłoczonym lokalu, pośród tłumu wrzeszczących ludzi, wyszłyśmy na taras i zajęłyśmy pusty stolik, trochę oddalony od wejścia.
- No to zdrówko kochanie! - powiedziała Maryśka.
- Zdrowie! Za nas, żeby rodzice się nie czepiali. Szczególnie matki.
- Dokładnie!
Siedziałyśmy, gadałyśmy o różnych bzdetach. Humor jakby się poprawił, ale to chyba za sprawą alkoholu, który nawet w małej ilości działa "cuda". Maryśka przyglądała się mi uważnie.
- Coś się stało, że się tak dziwnie na mnie patrzysz? - zapytałam.
- Nie nic. Tylko patrzę na Twój policzek. - odparła - Wiesz, że jeszcze jest czerwony.. nieźle Cię uderzyła.
- Bolało.. i dalej piecze, więc mogłam się domyśleć, że dalej jest czerwony.
- Co za.. dobra nie skończę. A pamiętasz, jak przybiegłam do Ciebie z płaczem jak moja mi przywaliła?
- No pamiętam. To było przecież całkiem niedawno.
- Racja. Ale mniejsza z tym. Pamiętam, że wtedy babcia ją opieprzyła.
- Masz chociaż babcię, a ja...
- Mnie i babcię - zaśmiała się Mańka.
- No tak, a Ty masz jeszcze mnie. - uśmiechnęłam się - Ale wiesz chciałabym, żeby moja babcia żyła. - lekko posmutniałam.
- Wiem, że jeszcze mam Ciebie.... Co do Twojej babci, to była podobna do mojej Gośki, tak samo o Ciebie walczyła i widzisz ostatecznie wszystko Ci przepisała. - powiedziała Maryśka. - Dobra, bo znowu zamulamy. Zdrowie!
- Zdrowie.
Siedziałyśmy sącząc drinka i śmiejąc się. Nagle do naszego stolika podeszło dwóch chłopaków.
- Można się dosiąść? - zapytał jeden.
Mimo że było ciepło, mieli kaptury zarzucone na głowę. Już miałam powiedzieć nie, ale Maryśka, największa dusza towarzystwa, dodatkowo lekko już wstawiona, bo ma słabą głowę do alkoholu, mnie uprzedziła.
- Jasne. Siadajcie. - powiedziała zadowolona Maryśka, którą zmierzyłam wzrokiem. - No co? - zapytała spoglądając na mnie.
- Ty wiesz co.. Ale niech Ci będzie.
Uśmiechnęła się do mnie w ramach podziękowania. Mańka zaczęła trochę gadać z dwójką nieznajomych. Ja, zważając na mój niezbyt przyjemny charakter, siedziałam kończąc drinka, przy okazji mierzyłam non stop chłopaków wzrokiem. Chcąc się ich pozbyć zagadnęłam do Maryśki:
- Maryś, chodźmy na ten spacer, bo już nie chce mi się tu siedzieć.
- Jasne. - uśmiechnęła się - Idziecie z nami na spacer? - zapytała spoglądając na chłopaków.
- Oczywiście. - odpowiedzieli z zadowoleniem słyszanym w ich głosach.
Wzięłam Maryśkę na bok.
- Czyś Ty dziewczyno oszalała? Przecież ich nie znasz i nie wiesz, do czego są zdolni?
- Ej no, Zoś, chill out! Nie wyglądają na takich.
- Czasami pozory mylą. Dobrze o tym wiesz.
- Bez ryzyka nie ma zabawy.
- Tobie na serio alkohol szkodzi.
- Proszę Cię. Zoś! Jutro wyjeżdżamy i już ich nigdy nie spotkamy, także luz.
- Dobra. Ale żeby mi to było ostatni raz.
- Oczywiście kochanie.
Wróciłyśmy do chłopaków, którzy najwyraźniej też rozmawiali pod naszą nieobecność. Maryśka kiwnęła na nich ręką, a oni ruszyli za nami. Mój humor znowu się pogorszył. Mańka często wymyślała jakieś głupoty. Podobne do tej. Gdy już oddaliliśmy się sporo od klubu, gdzie nie było nikogo prócz naszej czwórki, Maryśka zarzuciła pytaniem:
- Po co Wam kaptury? Jest ciepło.. Jeżeli się przed kimś ukrywacie, to tutaj i tak jest bezpiecznie i nikt Was nie zobaczy. Poza tym rozmawiałam z Wami, ale jakoś nie zapytałam o Wasze imiona.
Chłopcy przez chwilę milczeli. Spojrzeli na siebie i równocześnie ściągnęli kaptury. Czy mój dzień nie mógł być jeszcze gorszy niż do tej pory? Jednak mógł. Co to za pieprzony przypadek, że akurat ta dwójka to chłopcy z Maryśki ukochanego boys band'u. FUCK! HOLY SHIT! Spojrzałam na Maryśkę. Stała oniemiała, z otwartą buzią, wpatrzona w chłopaków. Mi było obojętne, kto stoi przede mną. Zastanawiało mnie to, że chociaż z nimi gadała to od razu ich nie poznała po głosie, ale mi "wielka fanka", powiem jej to kiedyś. Haha. Nie chcąc żeby Maryś zrobiła sobie siarę przed "jej" facetami, musiałam wkroczyć.
- Maryśka ogarnij się! Zamknij buzię, bo Ci mucha wleci. - zaśmiałam się.
Maryśka zamknęła buzię, ale teraz zaczęła skakać i krzyczeć.
- Moje marzenie się spełniło! OH YEAH!
- Zamknij się, proszę! Poproś o autograf i spadamy.
- Jasne.
Gdy znowu odwróciła się w ich stronę, po raz kolejny ją wmurowało. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.
- Dobra - zaczęłam - Więc to jest Maryśka - wskazałam na nią ręką - Wasza chyba największa fanka, jaką kiedykolwiek widziałam. Chciałaby autograf i zdjęcie, jeśli łaska.
Posłałam w ich stronę wymuszony uśmiech.
- Jasne, nie ma sprawy. - zaśmiał się blondyn, widocznie zauroczony, a przy tym rozbawiony całym zachowaniem Maryśki.
- Tak?! To spoko. - powiedziałam. Wyciągnęłam z torebki Maryśki, jej notesik na autografy, który zawsze miała przy sobie, jak to ona mówiła "Tak na wszelki wypadek, bo nigdy nic nie wiadomo". Dzisiaj się przyda. - Maryś, masz tu Twój notesik i zbieraj sobie autografy. 2/5 będziesz już miała.
Maryśka automatycznie, jakby była do tego zaprogramowana, wzięła notesik i podeszła najpierw do blondyna, a potem do lokowatego.
- Zoś - powiedziała nagle Mańka - Ten blondyn to Niall, a lokowaty to Harry.
- Miło mi. - wymusiłam znowu uśmiech.
Blondyn uśmiechnął się, a lokowaty podszedł do mnie i podał mi rękę na powitanie.
- Harry Styles z One Direction. - uśmiechnął się.
- Wow! Serio?! - zrobiłam minę jakby podnieconej faneczki, ale momentalnie wróciłam do takiej, która wyrażała moje prawdziwe emocje. - I czy Ty myślisz, że to zrobiło na mnie wrażenie?
Chłopak lekko się zdziwił.
- Dobra mniejsza o to. Maryś stawaj koło swoich chłoptasiów. Cykam fotkę. 3,2,1. Już, gotowe. Może teraz chcesz tylko z tym Twoim blondynem. Jak on miał?
- Niall. - krzyknęła Maryśka.
- A no tak, Niall, wybacz - spojrzałam na blondyna - No to sweet fotka z Niall'em. 3,2,1. Ok, done. Chcesz też z lokowatym, jak mu było?
- Harry - odparł lokowaty.
- No tak sorry, z Harry'm.
Maryś stanęła obok Harry'ego.
- 3,2,1. Dobra koniec. Idziemy Maryś.
- Ale czemu? Przecież...
- Proszę Cię Mańka.
- No dobra. - wytknęła mi język. - Miło było chłopaki. - uśmiechnęła się Maryśka.
Chłopcy ją przytulili. Serio to było urocze. Ale ja nie chciałam przytulasków, podałam sobie z nimi tylko rękę na pożegnanie.
- Spotkamy się jeszcze kiedyś? - mówiąc to spojrzał mi w oczy lokowaty, no ten Harry.
- Mam nadzieję, że NIE! Pa. - mówiąc to machnęłam ręką.
- Ja mam nadzieję,że tak. - krzyknął w moją stronę Harry.
Dochodziła 3 rano. Wracałyśmy wolnym krokiem do domku. Maryś miała błogą minę. Widać, że ten krótki, ale jakże owocny czas, poprawił jej nastrój.
- Boże, jakie on ma cudne oczy. - powiedziała nagle. - I faktycznie ten HORAN HUG jest wyjątkowy. - westchnęła.
- Miałaś mi o nich nie gadać, proszę Cię. Spotkać ich to już za wiele dla mnie.
- Ej Zoś, ale przyznaj. Zmieszałaś się trochę jak Hazz spojrzał Ci w oczy.
- Nie, ani trochę! Koniec gadania o tych chłopakach.
- Dobra już milknę. - zaśmiała się.
Weszłyśmy do domu bardzo cicho. Szybkim krokiem skierowałyśmy się do swojego pokoju. Przebrałyśmy się w piżamy i poszłyśmy spać. Na szczęście po południu wracamy do Polski. W końcu.
_______________________________________
Czytasz - komentuj!
Może to trochę dziwnie brzmi, że dialogi, które powinny być po angielsku piszę po polsku, ale nie chciało mi się mieszać, bo bym musiała tak robić w każdym rozdziale, gdzie są chłopcy i w przyszłych rozdziałach, gdzie dziewczyny będą już w Londynie. Dlatego informacja: dziewczyny między sobą i z rodzicami mówią w języku polskim, natomiast reszta dialogów jest "jakby" w języku angielskim. Mogłabym je pisać po angielsku, ale szczerze nie chce mi się :) xx
P.S. Jeżeli podoba Ci się blog i go czytasz, dodaj się do obserwatorów. Dziękuję xx
Zoś i Hazz... ♥
OdpowiedzUsuńJAK NAJBARDZIEJ SIĘ ZMIESZAŁA! :P
Rozdział fenomenalny! ♥
Nie mogę się doczekać kolejnego!
Pozdrawiam ciepło i życzę dalszej weny! ♥
marrymeharrystyles.blogspot.com/
fajne te opowiadanie <3 ;* dawaj następną część :)
OdpowiedzUsuńhttp://szalencze-marzenia-szararzeczywistosc.blogspot.fr/
hm ogólnie rzecz biorąc podoba mi się całość rozdziału :)
OdpowiedzUsuńnie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział :)
______________________________
w wolnej chwili wpadnij i skomentuj u nas
http://turn-back-time-with-one-direction.blogspot.com