*oczami Izabelli*
- Co za gówniara! Jak ona śmie się tak do mnie odnosić!
- Maryśka nic lepsza! One obie są takie same. - dodała Wioletta.
- Iza - przerwał Michał - Ty chyba nigdy nie byłaś młoda.
- I Ty przeciwko mnie? - zdziwiona zapytałam męża.
- Nie. Tylko wydaje mi się, że Cię poniosło kochanie.
- Że niby jak?
- Nagle zaczęłaś się nią interesować. Dopiero teraz? Przecież ona ma już skończone 19 lat. Idzie na studia. Nawet się nie obejrzysz jak założy rodzinę.
- Co Ty wiesz?! Myślisz, że będziesz tym lepszym?
- Nic z tych rzeczy, ale mimo wszystko mam z nią lepszy kontakt. Powiedz mi, czy tatuaż komuś zaszkodził? Sama kiedyś miałaś, ale usunęłaś... Nie pamiętasz już? A tak w ogóle to ciesz się, że bez nas wyrosła na wspaniałą kobietę, która nie pali, nie pije, nie zażywa. Czego chcieć więcej! To, że zrobiła sobie durny tatuaż, nie znaczy NIC!
- Zgadzam się w 100% z Michałem. - dodał Kacper. - Ty też przesadziłaś Wiola. - mówiąc to spojrzał na swoją żonę.
- Skąd niby wiesz, że nie pali, nie pije, nie ćpa... Oj, żeby Was...
Wyszłam z Wiolą z pokoju i poszłyśmy na taras. Musiałyśmy ochłonąć. Co za gówniary! A nasi mężowie, stoją po ich stronie. Nagle tacy dobrzy tatusiowie się z nich zrobili. Oj ja jeszcze Zośce pokarzę, kto tu rządzi.
*Zośka*
Doszłyśmy na plażę. Walnęłam koc w najbliższy kąt i położyłam się na nim. Maryś zajęła miejsce obok mnie. Wokół nas chodziło pełno ludzi. Co się dziwić. Lato.. sezon.. wiadoma sprawa. Jednak w tym momencie przydałby mi się nasz lasek z jeziorkiem, gdzie byłoby cicho i spokojnie. Nic więcej nie potrzebuję.
- Nie dam się tak traktować! - powiedziałam po dłuższym milczeniu.
Maryśka aż podskoczyła. Widocznie się zamyśliła.
- No ja też nie. Co one od nas chcą nagle... To nasze życie. Do tej pory miały na nas wylane, a tu nagle wielkie mamuśki się znalazły. - powiedziała. - A Zosiu, proszę Cię, następnym razem tak nie krzycz, bo zawału dostanę. - zaśmiała się.
- Spoko, spoko. Co do matek, dokładnie. Gdyby to jeszcze była nasza wina, że się tak, a nie inaczej do nich odnosimy, to bym zrozumiała jej teksty. Ale w takim przypadku to jest chore jak dla mnie. Matka przecież zaczęła się czepiać do tonu, kiedy mówiłam normalnie...
- A weź już o tym nie gadaj Zoś. Nie chce mi się o tym myśleć. - powiedziała Maryś.
- A co dopiero wrócić tam i je znosić. DWA TYGODNIE! Czaisz to? Przecież to dopiero początek! - powiedziałam zbulwersowana.
- Wiem kochanie... Mam tego świadomość... Ubolewam z tego powodu.
- Co by to było, gdybym nie miała Ciebie... - spojrzałam na Maryśkę - No pomyśl i mi powiedz.
- Nie wiem. - zaśmiała się i wytknęła mi język - Pewnie to samo, gdybym ja nie miała Ciebie.
- Głupio zabrzmiało, ale prawdę mówisz.
- Oj Ty, oj Ty. Głupio zabrzmiało. Tak jak wszystko według Ciebie. - po raz kolejny wytknęła mi język.
- Nie wszystko, tylko prawie wszystko. Oj przecież wiesz jaka jestem.
- Wiem, dlatego się nie obrażam.
Próbowałyśmy zapomnieć o incydencie w domku. Matka doprowadziła mnie do wybuchu, na serio, przeogromnej złości. Jeszcze nigdy tak nie zareagowałam. NIGDY. Może matka mnie tak nienawidzi, bo jej mama, a moja babcia, ma tak samo na nią wylane. A może nienawidzi mnie dlatego, że jej teściowa przekazała na mnie cały swój majątek, a nie na ojca, więc przy okazji też i nie na NIĄ... Nie powiem. Babcia była bogata. Cały spadek otrzymałam zaraz po ukończeniu 18 roku życia. Prawnik babci wszystkiego dopilnował, bo babcia go BARDZO dobrze opłaciła. Od momentu, gdy zostałam pełnoletnia, mam konto z całym spadkiem babci, także nawet jak mnie matka będzie chciała wydziedziczyć, to spokojnie przeżyję, nawet jak nie będę miała pracy. Ogólnie zwisa mi i powiewa, co teraz matka ma zamiar zrobić.
- Maryś, ja nie chcę tu być! - powiedziałam po dłuższej chwili. - Zabierz mnie stąd. Ucieknijmy. Nie chcę tu z nimi siedzieć.
- No ja też nie... Ale przecież nie musimy z nimi siedzieć. Jak oni będą w domku, to my nie i na odwrót. Poza tym, Zoś, pomyśl gdzie byśmy poszły?
- Nie wiem, mogłybyśmy coś znaleźć. W końcu jesteśmy już "dorosłe" i możemy robić, co nam się podoba.
- Niby tak, ale jak one znowu coś wymyślą?
Tym pytaniem Maryśka mnie dobiła.. Przecież to całkiem możliwe, że Izka i Wiola znowu coś odpierdolą. Czy nasi ojcowie nie mogą tym durnym babom przegadać do rozsądku? Czemu one chcą naprostowywać dorosłe dziewczyny, skoro same nas skrzywiły... Chyba do końca je pogięło, myśląc, że w tym wieku można kogoś zmienić. Chociaż może i można, ale nie w taki sposób. Na pewno nie taką agresją.
- Czemu nic nie odpowiadasz? - zapytała Maryś - O czym tak myślisz?
- Dobiłaś mnie tym pytaniem. Właśnie myślałam, czemu one chcą naprostowywać to co same skrzywiły... w sensie nas... to chore.
- A no... chore. Z nami już nic się nie da zrobić. Zawsze już takie będziemy. Wychowane, gdyby nie babcia, prawie przez ulicę. A pamiętasz jak Baśka nam zazdrościła naszego "życia"? - zapytała.
- Pamiętam... Zazdrościła, bo nie znała prawdy. Jej rodzice byli zawsze w domu, a ona narzekała, że chce aby było jak u mnie czy u Ciebie. Chciała wiesz, mieć tak jak my, te wyjazdy i wszystko inne... POWALONA BYŁA. Jak można chcieć takiego życia?! No proszę Cię.
- Sama nie wiem. Wolałabym być biedna, ale mieć kochającą rodzinę...
- Ja też... Ale przecież Baśka nie była wcale biedna, a mimo wszystko zazdrościła.
Zamilkłyśmy. Takie rozmyślanie często doprowadza nas do łez, ale tym razem próbowałyśmy się trzymać. Podniosłam się gwałtownie z koca. Przeszłam parę kroków, spojrzałam na lazurowy ocean, który oświetlało przypiekające słońce. Zrobiłam kilka głębokich wdechów i chciałam już wracać do Maryśki. Szybkim ruchem się odwróciłam i padłam na piasek. Jakiś gościu nie zauważył mnie, czy co i mnie potrącił, że tak powiem. Przecież nie jestem ziarenkiem piasku, żeby mnie nie zauważyć!! Mam całe 175 cm wzrostu, czy to tak MAŁO?! Już miałam go wyzwać, ale stwierdziłam, że nie mogę być niemiła dla obcych.
- Przepraszam najmocniej. Podaj rękę, pomogę. - mówiąc to wyciągnął dłoń w moją stronę.
Przecież dam rade sama wstać..
- Nie dzięki. Dam sobie radę. - powiedziałam w końcu.
Chcąc go zbyć, szybko wstałam i mówiąc bezgłośne "pa" pobiegłam do Maryśki, która przyglądała się temu zdarzeniu.
- Ej! Co to za przystojniak? - zapytała. - Ciągle się patrzy w Twoją stronę. Uhuu... - zaśmiała się.
- No i niech się patrzy! Ale czy przystojniak? Nie wiem, nie przyjrzałam się mu, sorry. Wracając. Ten gostek, jak sama widziałaś mnie popchnął, a później wielce udawał, że mu przykro i próbował mi pomóc, ale ja nie chciałam.
- Mhm... - Maryś non stop się mu przyglądała, swoim okiem zwiadowcy - Posturą przypomina mi Harry'ego z 1D. - dodała w końcu.
- Ej no, Maryśka! Obiecałaś!
- Aj! Przepraszam! Zero rozmów o One Direction. Zero gadania o Niall'u, Zayn'ie, Harry'm, Liam'ie i Louis'ie.
- Non stop o nich mówisz! Zamilcz blondyno! Poza tym istnieje mnóstwo brunetów o kręconych włosach. Nieprawdaż?
- W sumie tak, masz rację. A miał zielone oczy?
- Nie wiem, nie przyjrzałam się mu! Poza tym spójrz ma przeciwsłoneczne i tak bym nie zauważyła. A nawet jeśli, był to ten Twój kochany osobnik, to tym bardziej bym mu nie podała ręki.
- Weź Zośka, przesadzasz. Od czasów zerwania z Tomkiem tak unikasz facetów, że nie wiem co mam myśleć... Dalej go kochasz bejb?
- Coś Ty! Chociaż wciąż piszemy ze sobą, czasami. Wiesz o tym?
- Wiem, wiem. Ta wasza "przyjaźń" jest taka BLEEE. - zaśmiała się.
- A no BLEE. Jesteśmy znajomymi, nie przyjaciółmi. Nimi nigdy nie byliśmy. Wiesz przecież, że ja nigdy do niego nie wrócę... Kiedyś mi się wydawało, że go kocham, no ale wiesz jak to tam dalej było. Nie było nam idealnie. Podobnie jak Tobie z Twoim Bartkiem. LOL
- Oj czepiasz się. Księżniczko z sercem z kamienia.
- Gadasz głupoty. Ja i serce z kamienia.. ciekawe od kiedy? Nie jest aż takie twarde, przecież to serce z KAMIENIA Ciebie kocha.
- Faktycznie.
- Widzisz, więc potrafi kochać.
- A no potrafi, potrafi. A teraz panno "serce z kamienia, które kocha Maryśkę", chodźmy się gdzieś przejść.
- Ok, idziemy.
Poszłyśmy w stronę latarni morskiej. Spacerowałyśmy brzegiem oceanu. Szum fal uspokajał nasze skołatane nerwy. Słońce miało się już ku zachodowi, więc postanowiłyśmy wracać. Mimo że jak na nasz wiek przystało, powinnyśmy iść na jakąś imprezę, albo coś, ale ZA DUŻO WRAŻEŃ jak na jeden dzień. Zdecydowanie. Wróciłyśmy do domu. Było już bardzo późno. Weszłyśmy bardzo cicho do środka. Na szczęście rodzice gdzieś wybyli i dzięki temu nie będzie kolejnej kłótni typu "gdzie się znowu szlajałyście". Zmęczone poszłyśmy spać.
______________________________
Czytasz - proszę komentuj!
Jak się podoba? xx
Awww, ten rozdział jest geeeonialny! ♥
OdpowiedzUsuńNIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNYCH! ♥
* geeenialny :P
Usuńrozdział jak najbardziej udany :)
OdpowiedzUsuńczekam na next'a
__________________
zapraszamy do skomentowania nowego rozdziału u nas:
http://turn-back-time-with-one-direction.blogspot.com