Z samego rana zadzwonił dzwonek do drzwi. Zaspana zeszłam na dół. Spojrzałam przez judasza. Po drugiej stronie stała Maryśka. Otworzyłam więc drzwi.
- No hej piękna! - powiedziałam.
- No cześć kochanie!
- Wchodź. Coś się stało? - zapytałam.
- W sumie to nic, ale rodzice dzwonili i mówili, że niby mamy jechać na wspólne wakacje. Wiesz coś o tym?
- Tak, patrz.
Podałam jej list od rodziców. Maryśka czytała go z otwartą buzią i z wielkimi od zdziwienia oczyma. Gdy przeczytała przez dłuższy czas nie wiedziała co powiedzieć, jednak w końcu się odezwała:
- No to gdzie jedziemy?
Zaśmiałam się, ale po chwili wzięłam laptopa i wystukałam w google: Nowa Zelandia. Maryśka spojrzała na ekran z uśmiechem i akceptacją w oczach. Widziałam, że się już zgodziła. Postanowiłyśmy napisać rodzicom, gdzie chcemy jechać. Ogarnęłyśmy ceny i wybrałyśmy miejsce. Nasza propozycja została pozytywnie rozpatrzona. Wyjazd zamówiony. Wyjeżdżamy za dwa tygodnie. SUPER! Kolejne wakacje z Maryśką, czyli to co lubię najbardziej. Jednak mimo wszystko obawiam się jak będą się zachowywali rodzice... kolejne kłótnie z mamą, tego się obawiam najbardziej. Nigdy nie byłam z nimi na wakacjach. No dobra przesadzam. Jeździłam z nimi do 12 roku życia. Kolejnych nie spędziliśmy już razem, bo albo ja nie chciałam, albo oni nie mieli czasu, wiadomo praca. Mam co do tego mieszane uczucia, zdecydowanie bardziej negatywne. Mimo to, zawsze warto spróbować.
Następnego dnia, koło 10, poszłam do Maryśki. Otworzyła mi jej babcia.
- Cześć skarbeńku! - powiedziała babcia Małgorzata.
- Dzień dobry babciu! - uśmiechnęłam się do niej.
- Co u Ciebie słychać? - zapytała, a ja długo się nie zastanawiając, opowiedziałam jej wszystko jak leci.
Babcia Maryśki to taka wspaniała osoba, że trudno opisać ją słowami. Po prostu nie da rady. Zabrakło by pozytywnych słów na jej temat. I długo by można o niej pisać. Jest dla mnie jak babcia, bo swojej nigdy nie miałam. Tłumacząc jedna babcia zmarła jak byłam kilkuletnim dzieckiem, a druga, że tak powiem, nie przyjeżdża(mama mojej matki)... nigdy jej nie widziałam. Z dziadkami podobnie. Maryś ma tylko jedną babcię, ale babcia Małgosia nadrabia za obie babcie. Kochamy ją. Maryś, jak nigdy, wstała po 11. Babcia mówiła, że wstała tak późno, bo męczą ją kobiecie sprawy. Ja już dobrze wiem, jak biedna wtedy się męczy, zwłaszcza drugiego dnia, więc jej nie budziłam. Z babcią zrobiłyśmy Maryście jej ulubione kakao i na osłodę życia nasze ukochane lody czekoladowo-truskawkowe. Później włączyłyśmy TV i oglądałyśmy jakiś serial. Koło godziny 14. poszłyśmy do mnie, bo postanowiłyśmy nagrać jakiś cover na yt. Maryśka wzięła saksofon. Tak, obie gramy na saksofonie i pianinie. Ja dodatkowo nauczyłam się grać na gitarze. Ale mniejsza o to. Robimy to, bo kochamy muzykę. To jest nasza pasja. Nasza odskocznia od życia. Od ciągłych problemów... Wyciągnęłyśmy nuty do mojej ukochanej piosenki Ed'a Sheeran'a "Kiss Me". Jeden z moich ukochanych wokalistów, tak dla wytłumaczenia, dlaczego go wybrałam. Usiadłam do pianina i dodatkowo śpiewałam, Maryśka zajęła się saksofonem. Zaczęłyśmy nagrywać. Po nagraniu przesłuchałyśmy nagranie i wrzuciłyśmy na nasz profil na yt. Jak twierdzili nasi słuchacze, którzy w mgnieniu oka skomentowali nasz cover, nagranie jest cudowne itd. OCH i ACH. Bez przesady. Haha, uwielbiam jak nas tak miło oceniają. Mimo że nie sądzę, że jesteśmy nie wiadomo jak zajebiste. Wieczorem zrobiłyśmy sobie babski wieczór. Tylko my dwie i wino, z czego bardzo się cieszę. Siedziałyśmy, plotkowałyśmy, śmiałyśmy się i robiłyśmy wiele różnych rzeczy. Wiadomo. Jak zawsze nam odwalało.
Następnego dnia wstałam dosyć wcześnie, bo musiałam przygotować trochę rzeczy na nadchodzący wielkimi krokami wyjazd. Ubrałam się, zjadłam śniadanie i poszłam po Maryśkę. Umówiłyśmy się na zakupy w Galerii. Zadzwoniłam do drzwi. Maryś otworzyła i szybkim ruchem ręki zaprosiła mnie do środka.
- Poczekaj chwilę, muszę jeszcze się uczesać. - powiedziała.
- Jasne, nie ma sprawy. Gdzie babcia?
- Poszła do sąsiadki na kawę. - krzyknęła Maryśka z łazienki.
Usiadłam w salonie na kanapie. Zamknęłam oczy i czekałam na Maryśkę. Gdy zapadła cisza do moich uszu dobiegł jakiś dźwięk. Gdzieś grała muzyka. Wstałam i szłam w kierunku dochodzącego z jakiegoś pomieszczenia dźwięku. Melodia była nawet ładna. Taka liryczna ballada jakby. Dochodząc do drzwi od Maryśki pokoju muzyka była coraz głośniejsza. Otworzyłam drzwi. Miałam rację. To właśnie z laptopa Maryśki wychodziła ta melodia. Chcąc się dowiedzieć, co to za piosenka, bo nie mogłam sobie jej skojarzyć, podeszłam bliżej i spojrzałam na ekran lapa. Leciała piosenka Michael'a Bublé "Home". A no tak, przecież ją znam. Tylko, że Maryś słuchała cover piano na yt. Boże coś nie tak z moim słuchem... masakra, nie skojarzyłam od razu, wielkie zdziwienie. Walnęłam się na łóżko i słuchałam dalej. Nagle usłyszałam piosenkę Maryśki UKOCHANEGO zespoły. Szybkim ruchem poderwałam się z łóżka. Podbiegłam do laptopa i już chciałam wyłączyć piosenkę, ale jak na złość komputer Maryśki się zaciął, a piosenka cały czas leciała. FUCK!
- Maryśka! Chodź tu i wyłącz to do cholery!
- Ale że co? Przecież to takie świetne! - krzyknęła Maryśka i zaczęła śpiewać razem z nimi WMYB.
- Proszę! Błagam! Nie rań moich uszu! Maryś!
- Hahahahaha! Nie rań uszu! - zaśmiała się - Wcale nie ranię.
Niestety miała rację, bo wcale źle nie śpiewają. No ale po prostu ja nie mogę się do nich przekonać, albo może nie chcę!
- No proszę Cię! Wyłącz to! Komp Ci się zawiesił, zrób coś z tym!
Krzyczałam wniebogłosy. Jednak Maryśka jest uparta. Zatkałam sobie uszy i zagłuszałam ich na wszelkie sposoby. To śpiewem, to krzykiem, to innymi sposobami. W końcu do pokoju weszła Maryśka.
- Dobra jestem gotowa.
- Bogu dzięki. - powiedziałam z ulgą, gdy Maryśka wyłączyła komputer.
- To co Zoś, idziemy?
- Oczywiście. Tylko pamiętaj, następnym razem mi tak nie rób!
- Jak? - zaśmiała się.
- Ty już dobrze wiesz.
Mówiąc to wyszłam z jej pokoju i skierowałam się w stronę drzwi.
___________________________________
Jak? xx W sobotę dodam kolejny rozdział. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz